Jaki może być wynik wyborów 15 października? Przeczytaj rozmowę
Z Sebastianem Drobczyńskim, spin doctorem, ekspertem ds. marketingu politycznego i komunikacji kryzysowej, o kampanii wyborczej rozmawia Paulina Jęczmionka-Majchrzak
Kampania wyborcza jest na ostatniej prostej. Czy jest coś, czym Pana zaskoczyła?
Może nie zaskoczyła, ale pokazała nowy kierunek - polska kampania wyborcza zaczęła się profesjonalizować. Partie polityczne zaczęły wyraźnie targetować przekaz, czyli dopasowywać go do konkretnego odbiorcy. I tak np. Konfederacja targetująca się na młode pokolenie, postawiła na obecność w social mediach, odpuszczając plakaty czy bannery zewnętrzne. Z kolei liderzy Trzeciej Drogi nie pojawili się na organizowanym przez Koalicję Obywatelską (KO) Marszu Miliona Serc, ponieważ skorzystali z profesjonalnych badań, z których wynikało, że nie tego oczekują ich wyborcy. Wybrali pracę w terenie, spotykając się z wyborcami w ramach akcji 1000 spotkań w całej Polsce w jeden weekend. Te i wiele innych działań pokazały, że kampania - zarówno od strony polityków, jak i mediów - powinna opierać się na wciąż odświeżanych badaniach.
Marsz Miliona Serc był przedstawiany przez KO jako kluczowy, jednoczący opozycję moment. A jednak nie wszystkim się opłacał?
Zobacz również:Jeśli któryś komitet wyborczy oczekiwał wzrostu poparcia po marszu, mógł się srogo rozczarować. Tego typu wydarzenie centralne jest adresowane przede wszystkim do twardego elektoratu. To on mobilizuje się do manifestowania poparcia, wyprawy na wydarzenie do innego miasta, przygotowania transparentu. Opłacał się komitetom (przede wszystkim KO) w kontekście wzmocnienia poczucia jedności i mobilizacji elektoratu. Ale raczej nie przysporzył nikomu ani zwolenników, ani przeciwników.
Gdyby komitety opierały się na badaniach, głównym tematem kampanii - według badania SW Research dla „Rzeczpospolitej” - powinna być inflacja i stan gospodarki. Tymczasem raczej dominowała afera wizowa w MSZ, film Agnieszki Holland „Zielona Granica” i straszenie migrantami.
Zdecydowanie dominowały tematy narzucone przez partię rządzącą, dla której inflacja jest niewygodna. Opozycja nie znalazła sposobu na odwrócenie sytuacji. Nie potrafiła wykorzystać afery wizowej, która powinna być powodem wstrząsu w każdym rządzie, a także - sondażach. Za to PiS perfekcyjnie - z punktu widzenia marketingu politycznego - wykorzystało premierę filmu „Zielona Granica” do przykrycia tematu tej afery. Zamiast realnej dyskusji o unijnym pakcie migracyjnym, kryzysie na włoskiej Lampedusie czy przywróceniu kontroli na granicy ze Słowacją, 70 procent debaty poświęcono filmowi, a raczej temu, kto go widział, a kto nie.
Padały wtedy mocne, obraźliwe słowa o Holland i pozostałych twórcach filmu. Czy język kampanii politycznej brutalizuje się? To była kampania nienawiści?
Mam niestety wrażenie, że kampanię nienawiści kreowały głównie media. Po obu stronach barykady. Nie oszukujmy się bowiem - główne media uległy polaryzacji tak samo, jak scena polityczna.
Ich język chyba jednak się różni.
Owszem, bo narracja jest dopasowana do odbiorcy. Można jednak przedstawiać kogoś w złym świetle na różne sposoby. Cel jest ten sam. Dodatkowo przebija się narracja nacechowana emocjami. Sprawni politycy świetnie to wiedzą i jeszcze lepiej potrafią na emocjach grać. Jeśli to się im opłaca, grają brutalnie, bez ogródek.
Czy granie w kampanii „Zieloną Granicą” przyniosło którejś partii wzrost poparcia?
PiS trochę na to liczyło, ale moim zdaniem, przeliczyło się. Skorzystali wyłącznie producenci filmu i kinowi reklamodawcy.
A który komitet zyska, jeśli kobiety chętniej niż dotychczas pójdą do urn? Mnie w tej kampanii pozytywnie zaskoczyła liczba akcji zachęcających kobiety do udziału w wyborach.
Rzeczywiście, ruch kobiecy zyskał na sile. Oczywiście, bardzo dobrze, że kobiety się jednoczą i aktywizują, jednak argument mówiący o tym, że mniej licznie niż mężczyźni biorą udział w wyborach, nie jest do końca prawdziwy. O ile było tak po 1989 roku, o tyle od 2019 r. jest odwrotnie - głosuje więcej Polek niż Polaków. Najczęściej deklarują poparcie dla lewicy. A te, które nie chodzą na wybory, uzasadniają swoją decyzję dokładnie tak samo, jak mężczyźni. Najczęściej tym, że nie mają na kogo zagłosować. Świadomie nie idą do urn, więc namawianie mogą odebrać jako próbę narzucenia woli.
Ruchy kobiece nie tylko namawiają do głosowania, ale także walczą o to, by politycy zaczęli dostrzegać potrzeby kobiet.
A politycy chętnie to podchwytują, próbując ocieplić swój wizerunek. Wystarczy jednak spojrzeć na miejsca kobiet na listach wyborczych albo na rolę kobiet w kampanii, by wiedzieć, że często na pięknych deklaracjach się kończy. Znam przypadki kobiet, które zaangażowały się w działania polityczne, a potem dostały słabe miejsca na listach i nie otrzymały żadnego wsparcia (także finansowego) w prowadzeniu kampanii. Choć od 2011 r. w Polsce obowiązują tzw. kwoty, czyli wymóg, by kobiety (to samo dotyczy mężczyzn) zajmowały na listach wyborczych minimum 35 proc., to do ich rozmieszczenia na listach komitety podchodzą już bardzo różnie. Obecnie najwięcej - 17 - kobiecych jedynek na listach ma KO, potem Lewica - 14, PiS - 10, Trzecia Droga - 9, Bezpartyjni Samorządowcy - 8, a Konfederacja zaledwie jednej kobiecie dała pierwsze miejsce. Wciąż jest wiele do zrobienia.
Jakie realne zmiany mogą przynieść te wybory w ogóle? Czy nastąpi zmiana władzy?
We wszystkich sondażach cały czas wygrywa PiS, dostając mniej więcej 200 z 460 mandatów w Sejmie. Jeżeli Konfederacja uzyska 40 mandatów, na co część sondaży wskazuje, PiS stworzy rząd mniejszościowy. Choć Konfederacja twardo deklaruje, że nie wejdzie do koalicji, PiS-owi wystarczy, że będzie głosować tak jak on przy strategicznych ustawach. To realny scenariusz.
A rządy obecnej opozycji?
Mniej realny. KO, Lewica, Trzecia Droga walczą o poparcie pozwalające na utworzenie koalicyjnego, większościowego rządu, ale sondaże na razie są nieubłagane. Donald Tusk mocno przegrupował listy wyborcze, stawiając na młodsze twarze 30-40-latków, a pozbawiając miejsc wielu starych wyjadaczy. Możliwe, że zdaje sobie sprawę z tego, iż KO nie wygra wyborów, ale przygotowuje struktury partii na przyszłość. To mądra strategia. Trzeba też pamiętać o Bezpartyjnych Samorządowcach, którzy nie są w tych wyborach bez znaczenia. Nie walczą o przekroczenie progu wyborczego, ale o 3 pkt. procentowe, które dadzą im subwencję z budżetu państwa. A tym samym: zapewnią finanse na dalsze działania i solidne przygotowania do wyborów samorządowych.
Autor zdjęcia: Sebastian Drobczyński Marketing Polityczny
Może Cię zaciekawić
Operacja bariatryczna to coś więcej niż zmiana budowy przewodu pokarmowego
Kiedy pacjent kwalifikuje się do operacji bariatrycznej? Pierwsze kryteria kwalifikacji do zabiegu bariatrycznego zostały zdefiniowane w 1991 roku....
Czytaj więcejPutin: będziemy nadal testować nową rakietę Oriesznik
"Będziemy kontynuować te testy, także w warunkach bojowych, w zależności od sytuacji i charakteru zagrożeń dla bezpieczeństwa Rosji" - powiedz...
Czytaj więcejMarszałek Sejmu: 8 stycznia rozpocznie się w naszym kraju kampania prezydencka
Marszałek Sejmu, lider Polski 2050 Szymon Hołownia przyznał podczas spotkania z mieszkańcami w Rypinie (woj. kujawsko-pomorskie), że nie ma się ...
Czytaj więcejPremier Tusk: zagrożenie konfliktem globalnym jest poważne i realne
Podczas 43. Krajowego Zjazdu Delegatów ZNP szef rządu zwracał uwagę, że wojna na wschodzie w rozstrzygającą fazę. "Wszyscy to wiemy. Czujemy, ...
Czytaj więcejSport
Klaudia Zwolińska z brązowym medalem Mistrzostw Świata!
Pochodząca z Kłodnego (gmina Limanowa) Klaudia Zwolińska zdobyła przed chwilą brązowy w Mistrzostwach Świata w kajakarstwie górskim (K1) ...
Czytaj więcejWiększość nie wypełnia zaleceń odnośnie aktywności fizycznej
Na jego podstawie można stwierdzić, że ćwiczą przede wszystkim ludzie młodzi, z przewagą mężczyzn, osoby pracujące, z miast powyżej 200 tys...
Czytaj więcejHokej na lodzie w Tymbarku: wskrzeszają piękną sportową tradycję
Spotkanie trwało II tercje, a na koniec zawodnicy zaserwowali widzom dodatkowe rzuty karne Spotkanie komentował Marian Jaroszyński, który na...
Czytaj więcejDwunasty zawodnik – wspólny apel wojewody małopolskiego i klubów piłkarskich
Wspólny apel podpisali: wojewoda małopolski Łukasz Kmita, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja oraz wiceprezes Wisły Kraków SA M...
Czytaj więcejPozostałe
“Baronowa PiS” z Podhala wraca do parlamentu
Wieloletnia parlamentarzystka, która sensacyjnie nie uzyskała reelekcji w wyborach jesienią ubiegłego roku, po odejściu z Sejmu otrzymała posad�...
Czytaj więcejPosłanka z Limanowszczyzny kandydatką do PE
Urszula Nowogórska znajdzie się na drugim miejscu listy wyborczej koalicyjnego komitetu Trzeciej Drogi - PSL i Polski 2050 w okręgu wyborczym nr 10...
Czytaj więcejRozpoczęło się głosowanie w wyborach samorządowych
W całej Polsce do głosowania uprawnionych jest 29 037 073 osób. Do lokalu wyborczego trzeba wziąć dokument tożsamości; dokument pozwoli na zna...
Czytaj więcejGodziny otwarcia lokali wyborczych
Głosowanie w wyborach samorządowych odbędzie się w niedzielę, w godzinach od 7 do 21. Wyborcy mogą sprawdzić miejsce głosowania m.in. w Centra...
Czytaj więcej- Operacja bariatryczna to coś więcej niż zmiana budowy przewodu pokarmowego
- Putin: będziemy nadal testować nową rakietę Oriesznik
- Marszałek Sejmu: 8 stycznia rozpocznie się w naszym kraju kampania prezydencka
- Premier Tusk: zagrożenie konfliktem globalnym jest poważne i realne
- Ostrzeżenie: uwaga na oblodzenie! W nocy nawet - 8 st. C
Komentarze (5)
twoja nędzna wypowiedzi o dzieciorobach w zupełności oddaje poziom twej kultury i intelektu. Dobrze że przynajmniej nauczyłeś się pisać bo z myśleniem to już kiepsko a o kulturze wypowiedzi nie wspomnę. O razu widać że albo nie masz dzieci albo ich mieć nie możesz bo nie zdajesz sobie sprawy jakie to szczęście mieć dzieci i jaki to koszt i odpowiedzialność by je wychować. Jesteś typowym nędznym laikiem w tej tak bardzo ważnej społecznie kwestii. Nie ustosunkuje się z wiadomych względów do wymyślonych kwot. Pozdrawiam !