8°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Nie ma Go już 7 lat – wspomnienie o ojcu Gargamelu

Opublikowano 16.01.2016 14:04:25 Zaktualizowano 04.09.2018 19:25:22

Dziś (sobota, 16 stycznia) mija 7 lat od śmierci ojca Adama Kubisza – jezuity z kościoła kolejowego z Nowego Sącza.

- To jeden z tych dwóch jezuitów, którzy byli u moich początków. Choleryk jedyny w swoim rodzaju, którego bali się nawet dorośli, ale mnie zawsze fascynował. Jezuita do szpiku. Prosta pobożność, pracowitość, szedł jak przecinak do celu, jakim było: 'wszystko dla dzieci'. Za jego czasów w Sączu w różnych grupach dziecięcych było ponad 500 osób. Było tak dużo dzieci w kościele, że trzeba było odprawiać dwie Msze dla dzieci. Kilkanaście zespołów dziecięcych, co roku kilka turnusów obozów za małe pieniądze. Adam to był jezuita, który mało gadał, a dużo robił. Nieskory do czułości, zawsze trzymający na dystans, a jednak kiedy odchodziłem po roku praktyk u niego to na Mszy mnie przytulił. Pamiętam zapytałem go: 'co ci się stało'? Odpowiedział: 'czasem mam chwile słabości'. To był mocny gest. Dużo w mojej robocie jest jego myślenia. To był jeden z niewielu pogrzebów na których płakałem. Dziś już 7 lat jak umarł. Adamie Kubiszu - dziękuję Ci za to jaki byłeś dla mnie i dla innych – napisał dziś na Facebooku jezuita Grzegorz Kramer, który pracował w kościele kolejowym.

16 stycznia 2009 roku ojciec Adam Kubisz udał się do Ojca w niebie, a nie do pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 8, gdzie zazwyczaj spędzał poranki, opowiadając drugoklasistom o Bogu...

Przyszły jezuita urodził się 2 lutego 1944 roku we wsi Jelna. W lipcu 1962 roku złożył pierwsze śluby zakonne. Jako jezuita pracował w Wambierzycach, Gliwicach, Wrocławiu i wreszcie przez przeszło 20 lat (w sumie) w Nowym Sączu. Wykorzystując doświadczenie, praktykę i wiedzę, jaka nabył we Wrocławiu, wraz z ojcem Jerzym Kitą, „Klakierem” zapoczątkował działalność zespołów dziecięcych, które w przeciągu lat we współpracy Gargamela i Klakiera rosły w siłę. Przez lata służył dzieciom, które szczególnie ukochał. To dla nich założył Smerfy, Elfy i inne chórki, to dla nich organizował obozy, najpierw w Borownicach nieopodal Piwnicznej-Zdroju, potem w domu jezuitów w Starej Wsi koło Brzozowa. Dzieciaki mogły za naprawdę niewielkie pieniądze spędzić dziesięć dni wakacji z Bogiem. Miał niezwykłą siłę, wiarę i hart ducha, potrafił pocieszyć każdego malca; z dzieci nie śmiał się, wspierał je we wszystkim, choć czasem może zbyt porywczo i gwałtownie. Taki jednak był, służył uśmiechem i dobrocią ale i również, gdy zaszła taka potrzeba, odpowiednią karą i nauczką. Zwykle nie pozwalał, jako katecheta, na nieposłuszeństwo czy zaniedbywanie przez dzieci, np. obowiązków szkolnych. Wychowywał po swojemu ale o po bożemu.

Nie ma chyba w Nowym Sączu osoby, która nie słyszałaby o Gargamelu z kościoła przy Zygmuntowskiej. Wielu ludzi przed siedmioma laty mówiło, że mógł jeszcze pożyć – pomimo swych lat (2 lutego 2009 skończyłby 65), energii i zapału do pracy mógł mu pozazdrościć niejeden dwudziestolatek.

Był człowiekiem pomocnym i uczynnym, nie istniał dla niego problem, którego nie można by rozwiązać. Jednocześnie cechowała go skromność, nigdy nie oczekiwał dla siebie żadnego prezentu, choćby na urodziny w dniu wigilii Bożego Narodzenia.

Gdy przyjmował z rąk Leszka Zegzdy symboliczne „Ziarnko Gorczycy” podczas V edycji w 2005 roku, uśmiechał się skromnie. Zasłużył jednak na tytuł laureata i to w stu procentach. Jak bardzo kolejowi parafianie i sądeczanie w ogóle go kochali, świadczyła ilość ludzi na cmentarzu w dniu pogrzebu (20 stycznia 2009 roku) oraz liczba zamówionych za jego duszę mszy.

16 i 20 stycznia 2009 – te daty na pewno nie znikną z pamięci wielu osób. Mam na myśli wszystkich tych, którzy przyjaźnili się z Gargamelem od małego, byli przygotowywani przez niego do I komunii i uczeni religii w szkole oraz którzy pracowali z nim na co dzień.

Gargamela nie ma już od 7 lat, nie zapomnijmy jego posłudze, bo wielkiemu przyjacielowi najmłodszych należy się pamięć. Za dobroć. Za uśmiech. Za każdego rozdanego lizaka. Za wszystkie wakacje w Starej Wsi. Za każdego malca, który ochoczo zmierzał w niedzielę na mszę na godz. 11 lub 15. Za radość, jaką wypełniał kościół kolejowy…

Pamiętajmy o wyjątkowym księdzu, który wychował pokolenia dzieciaków z „Ósemki” i nie tylko i już na stałe zagościł w kościele kolejowym przy ulic Zygmuntowskiej w Nowym Sączu.

Fot. www.kolejowa.pl

Komentarze (1)

hiacynta
2016-01-16 14:29:11
0 1
Szkoda że dzisiaj niema takich ludzi, cokolwiek tylko zrobią chwalą się całemu Sączu,ale on ma zagwarantowaną nagrodę w niebie a ci dzisiejsi otrzymają tu na ziemi, niech nie liczą na niebo.
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Nie ma Go już 7 lat – wspomnienie o ojcu Gargamelu"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]