0°   dziś 1°   jutro
Sobota, 23 listopada Adela, Klemens, Klementyna, Felicyta

Wojny o krzyże odsłona kolejna i nie ostatnia

Opublikowano 14.01.2012 07:52:35 Zaktualizowano 05.09.2018 08:20:34 top

Wojny o krzyże w Polsce.

 

. … Krzyż
Który oświetla drogę
Ziemskim wędrowcom
I włóczęgom. 
Fragment wiersza pt. Biel Miłości  Autor: Tusik


Kiedyś, za czasów mojej młodości, wiatr od morza był zwiastunem zmian. Z reguły na lepsze. Niósł wieści o robotniczych protestach i przelanej bratniej krwi w Grudniu ’70, o narodzinach 10-milionowej Solidarności po Sierpniu ’80. W szkolnej bibliotece można było jeszcze odszukać na półce „Wiatr od morza” Stefana Żeromskiego. Grzegorz
Markowski z zespołem Perfect wspominał w 1982 roku (pora ciemnej i mroźnej beznadziei stanu wojennego) w kultowej już dzisiaj Autobiografii, że „wiatr odnowy wiał”. Tak na marginesie, ten swoisty hymn tamtego pokolenia nadal dzierży zaszczytne drugie miejsce na Polskim Topie Wszech Czasów za Niemenem-Dziwny jest ten świat.

Później jakieś osobliwe, nie skatalogowane w stosownych naukowych podręcznikach, zdaje się zachodnio-północne wiatry, przywiały z Wybrzeża do Stolicy słynną drużynę piłkarzy, która rozgrywa  mecze po dzień dzisiejszy. Jak widać, utrzymują się nadal  w dobrej formie. Gorzej z kondycją naszego państwa.

Zobacz również:

Z kolei, prawie dwa lata temu, złowrogie wiatry i tajemnicza mgła zatopiły w smoleńskim błocie polski statek powietrzny z numerem bocznym 101. I nic nie jest już tak, jak było wcześniej.

Przeto nie zdziwiłem się specjalnie, gdy medialne wiatry przyniosły z powiatu gdańskiego wieści o opodatkowaniu przydrożnych krzyży. Co więcej, uznałem to za naturalną kolej rzeczy. Chociaż muszę przyznać, że po moim przedostatnim artykule o Jabłońcu, w którym napomknąłem o toczącej się bitwie o krzyże, nie przypuszczałem,  że życie dopisze tak szybko ciąg dalszy. I to w tak absurdalnym kontekście. Uspokoiło się w Sejmie (taktyczny rozejm?) po tym, jak pewien znany z kontrowersyjnych wypowiedzi poseł, profesor nauk biologicznych, stanął – ni stąd, ni zowąd- w obronie krzyża, na co ten drugi, jeszcze bardziej kontrowersyjny poseł (od rewolweru i penisa) stracił rezon i … na razie odpuścił. Więc wojnę trzeba było przenieść gdzie indziej. Padło na nasze kiepskie drogi. A trup się tam ściele gęsto. I krzyży mrowie. Przepraszam za to mocne  stwierdzenie, ale wszyscy jesteśmy tej sytuacji winni. Nieustanny pośpiech, pogoń, wyścig; kierownica w jednej, telefon w drugiej ręce. Kwintesencja naszej cywilizacji. Byle szybciej, byle do przodu, „bo ostatnich gryzą psy”. Ślepa wiara w iluś tam gwiazdkowe crash-testy, poduszki i kurtyny, strefy kontrolowanego zgniotu. Prawa fizyki są nieubłagane i niezmienne, a człowiek nie ze stali, ale ponoć w 70 procentach z wody. Sam jestem kierowcą i bywam pasażerem, jak i większość Szanownych Czytelników. Toteż odnosi się to do nas wszystkich. Co roku znika z mapy Polski małe miasteczko; circa 5 tysięcy osób.

Przypuszczam, że temat został świadomie rozdmuchany przez media, aby – po pierwsze – wysondować opinie i ewentualny opór materii, a – po drugie – wyznaczyć reszcie zapóźnionych w rozwoju i postępie regionów kolejny świetlany kierunek. Jeden złoty za dzień (nie mało), czyli 365 złotych za rok. Na tyle wyceniono krzyż z jednym metrem kwadratowym powierzchni pasa drogowego. Bez mała dwukrotnie więcej, niż abonament RTV. Tak się mi skojarzyło, bo akurat pora na uregulowanie tej płatności.

A swoją drogą, ileż to jeszcze można zarobić na ludzkim nieszczęściu? Pazerność decydentów nie zna granic. Nie ma się co dziwić, wszak te złotówki pójdą na poczet m.in. ich pensji i diet. Wiadomo wszem i wobec, że publiczne kasy coraz uboższe i trzeba szukać dodatkowych dochodów, ale – na miłość Boską – nie tędy droga! Wprawdzie opodatkowano już czyste (ponoć) powietrze w niektórych kurortach, ale pozostał jeszcze – poddaję propozycję do rozpatrzenia -  kawałek nieba nad moją (?) działką.

W materiale (tym, przeze mnie obejrzanym) wyemitowanym przez jedną z wiodących polskojęzycznych stacji telewizyjnych, wypowiedziało się tzw. reprezentatywne gremium: urzędnik, radny, ważna persona z zarządu dróg, policjant, uczony etnograf i etnolog. Tych spamiętałem. Pierwsza trójka zgodnym chórem argumentowała
o potrzebie, a nawet konieczności, zrobienia z krzyżami porządku. Bo stoją nielegalnie  (to prawda), bo pogarszają widoczność (sic!), bo wreszcie stwarzają realne zagrożenie dla ruchu pieszych i pojazdów (koń by się uśmiał). Na ten przykład pieszy potknie się o wystającą z garbatego chodnika płytę, przeturla się przez fosę i nabije guza o nie uzgodniony, a co gorsza – nie zapłacony - krzyż. Albo kilkutonowy (lub więcej) pojazd, omijając dziury, zapragnie jazdy nieutwardzonym pasem drogowym i roztrzaska się o krzyż wykonany z reguły z dwóch deseczek. Przydrożnych krzyży bronił w swej wypowiedzi młody oficer policji drogowej stwierdzając, iż jak sam prowadzi samochód i widzi krzyż, to po prostu zwalnia. I tyle. Takoż i ja czynię. Uczony również wziął w obronę krzyże jako stałe elementy polskiego krajobrazu i chrześcijańskiej tradycji.

Ma się rozumieć, że jak się za krzyż słono zapłaci, przebrnie przez biurokratyczną barierę planów, uzgodnień, kosztorysów, faktur, pozwoleń, odbiorów (też nie za darmo), i Bóg wie czego jeszcze, to wszystko będzie OK. I zagrożenia nawet nie będzie. Cena czyni cuda. W tym przypadku nie o tę najniższą stawkę gra się toczy.

Słyszy się głosy, że wojna o krzyże to temat sztucznie wywołany i zastępczy, mający przesłonić i odciążyć inne, bardziej ponoć istotne. Ale pamiętajmy, że historia zatacza koło. Pokolenie naszych rodziców doświadczyło już tego za Bieruta i Gomułki, gdy krzyże zdejmowano w szkołach, urzędach, miejscach pracy. Figurka Matki Boskiej zniknęła wtedy z kapliczki na limanowskim magistracie. Ja sam zaznałem tej przygody nieco później, niejako rykoszetem, łagodniej, powiedziałbym nawet w wersji karykaturalnej, gdy w 1983 roku wylądowałem w SPR, a tam na jednym z pierwszych porannych apeli zastępca komendanta, politruk, w niewyszukanych słowach oznajmił: …wy, no wicie, rozumicie, tych tam ozdóbek na szyi ma nie być! Słowo „krzyż” przez partyjne jego gardło przejść nie zdołało. W regulaminie nie figurowało. Tak prawdę mówiąc, do śmiechu, nam „bażantom” wtedy bardzo nie było, bo ledwo co zniesiono  stan wojenny. Tak więc nie ukrywam, że jestem uczulony nad wyraz w tym temacie. Wprawdzie krzyże powróciły na swoje miejsce w latach dziewięćdziesiątych, ale kac pozostał. U tych, co zdejmowali.

Nie bez przyczyny wyeksponowałem ekonomiczny aspekt wojny o krzyże. Jak świat światem, wojny były, są i będą, i do tego są kosztowne. Diabeł tkwi m.in. w tym, zdaje się, szczególe. Zniechęcić i odstraszyć kosztami. Nieodparcie nasuwa się analogia do prowadzonej równolegle wojny z nieprawomyślnymi (czytaj: nie po myśli centrali) szczekaczami. Oczywiście można prewencyjnie postraszyć psychuszką, jak to miało miejsce onegdaj w przypadku prezesa opozycyjnej partii. Skuteczniej jest dowalić ze słynnego paragrafu 212 k.k., zasądzić kilkudziesięciotysięczną grzywnę (bagatelka)  i delikwent jest skończony. Wtedy nawet cela więzienna z wiktem i opierunkiem, telewizorem, tudzież innymi zagwarantowanymi uciechami jawi się jak ziemia obiecana.

Od czasu do czasu pojawiają się apele o wydanie bezpardonowej wojny pladze pijaństwa za kierownicą. Jak do tej pory, grochem o ścianę. W wielu krajach bogatszej zachodniej i północnej Europy (demokratycznych, a jakże!) za jazdę na podwójnym gazie karzą więzieniem, drakońskimi mandatami, a nawet konkwiskatą pojazdu. Wiele tragedii na drogach, i krzyży w rezultacie, to pokłosie alkoholu. Ale w Polsce decydują słupki w sondażach. Więc mści się na krzyżach. Bo tu sukces jest w zasięgu, do tego wymierny i politycznie trendy.

Przydrożne krzyże pojawiają się od wieków w polskim pejzażu nie bez przyczyny.

Niegdyś stawiano je na rozstajach dróg, w środku wsi, czy też miasteczka. U nas, w Galicji, istniał zwyczaj fundowania krzyża lub kapliczki w miejscu niespodziewanej, nagłej śmierci. Od pioruna, z ręki zbója, od morowego powietrza (krzyże na cmentarzach cholerycznych), w wyniku apopleksji i innych gwałtownych zejść. Nie wszyscy bliscy ofiar wypadków komunikacyjnych decydują się na krzyż w miejscu tragedii. Jeżeli już, to z ważnych powodów. Z reguły, ku przestrodze. Tak ja to postrzegam. Więc uszanujmy to i nie zdzierajmy z krzyży lichwy.

Zdaje się, że powróciłem do wojennej retoryki. Cóż, gdy milczą ci, którzy winni zabrać głos ex officio, nieśmiało głos podnosi szary i prosty obywatel.

Przedstawiłem bardzo subiektywny punkt widzenia tej delikatnej materii. Na ten użytek starannie, stronniczo i wybiórczo wyselekcjonowałem argumenty. Nie wszystkie przytoczyłem z uwagi na ograniczenia tekstu. Na koniec dodam tylko, że zaborcy w okresach nasilających się represji zabraniali stawiania krzyży i kapliczek.
   Dziękuję, Panie  Mateuszu, za piękny wiersz, którego fragment posłużył mi za motto do powyższego tekstu.

Komentarze (5)

konto usunięte
2012-01-14 13:53:48
0 0
Piszesz z sensem i ciekawie ku pokrzepieniu serc i umysłów poddanych ciągłemu praniu medialnemu i tzw codziennej poprawności .
Gratuluję
Odpowiedz
konto usunięte
2012-01-14 14:34:23
0 0
Dziękuję Panie Marku. Jakieś 6 lub 7 lat temu wybrałem się sam rowerem na Jasną Górę w celu pielgrzymkowym (wróciłem do Limanowej już inną drogą - zataczając duże koło w mojej wędrówce, chcąc zwiedzić jak najwięcej miejsc - razem zrobiłem 650 km). Nigdzie nie spieszyłem się, byłem w trasie 2 tygodnie, a zatem miałem po drodze wiele ciekawych przygód i... możliwość zobaczenia na własne oczy różnych miejsc, m.in. przydrożnych krzyży... do dziś pamiętam zatrważający widok 5 krzyży, gdzie zginęło 5 bardzo młodych ludzi. Tak, zgadzam się, te krzyże są ku przestrodze i nie wolno ich usuwać. Z niecierpliwością czekam na kolejne Pana artykuły. Pozdrawiam, Mateusz Wroński.
Odpowiedz
konto usunięte
2012-01-15 10:57:08
0 0
'Biel Miłości': http://limanowa.in/blog,66,659.html
Odpowiedz
pawell
2012-01-17 11:47:28
0 0
'krzyż'- jako znak ostrzegawczy?
opodatkowanie symbolu? nie, opodatkowanie dochodów Kościoła- tak.
Odpowiedz
Julek
2012-05-27 23:52:40
0 0
Autorze tego tekstu, co robiłeś 13 grudnia 1981 roku?
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Wojny o krzyże odsłona kolejna i nie ostatnia"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]