8°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Filmoteka sądecka (26): Z Sącza do Hollywood

Opublikowano 21.11.2015 19:35:25 Zaktualizowano 04.09.2018 16:30:50

W Nowym Sączu 29 kwietnia 1933 r. urodził się Jerzy Wygrzywalski, syn Stanisława i Michaliny z Zajączków, który – po latach – brał istotny udział przy realizacji nagrodzonych Oscarami filmów „Bez przebaczenia” Clinta Eastwooda (1992), „Lista Schindlera” Stevena Spielberga (1993) czy „Titanic” Jamesa Camerona (1997).

Zanim trafił do Hollywood, był w latach pięćdziesiątych skromnym nauczycielem fizyki w Szkole Podstawowej im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie. Po październikowej odwilży w 1957 r. wyemigrował najpierw do Wiednia, gdzie pracował jako technik w korporacji Shrack, a w 1960 r. do mekki filmowców – Hollywood, gdzie założył firmę Quality Light Metric. Wtedy po raz pierwszy mógł zobaczyć na własne oczy oscarowe gale, których pierwszoplanowymi postaciami były gwiazdy filmów – kamieni milowych w historii kina, jak „Ben Hur”, czy „Pół żartem, pół serio”. Czy pomyślał o tym, że za kilkadziesiąt lat, chłopak znad Dunajca i Kamienicy, będzie też po części współtwórcą oscarowych przebojów?

Pasją Jerzego (w 1966 r. zmienił nazwisko na George Milton) były kamery i aparaty fotograficzne i przede wszystkim towarzyszące im – niezbędne przy robieniu profesjonalnych zdjęć – instrumenty do pomiaru światła, wtedy jeszcze analogowe, potem, wraz z postępem technologicznym, cyfrowe. Jerzy wyspecjalizował się w serwisie, sprawdzaniu i kalibrowaniu światłomierzy do produkcji filmowych w USA i Europie, współpracował z wytwórniami filmowymi Warner Brothers, Walt Disney, 20th Century Fox, MGM Paramount.

Równolegle został konsultantem przemysłu aeronautycznego, uczestniczył w programie Apollo, zwieńczonego lądowaniem na Księżycu. Ma więc skromną cegiełkę w zdjęciach, które Neil Armstrong wykonał 21 lipca 1969 r. na Srebrnym Globie ze słowami „To mały krok człowieka, ale wielki krok ludzkości”.

Odpowiednie pomiary światła wykonywane przez Miltona, były niezwykle istotne zwłaszcza przy efektach specjalnych, m.in. przy zdjęciach wymagających podwodnego filmowania np. przy „Szczękach” lub „Titaniku”. Oświetlenie dynamicznych planów filmowych stanowi we współczesnym filmie jeden z najważniejszych środków wyrazowych, jest podstawą kreacji obrazu, kształtuje nastrój zarówno scen, jak i całego filmu, akcentuje ważność elementów w kadrze w trakcie ujęcia.

Od lat siedemdziesiątych niewielka firma Quality Light Metric praktycznie zdominowała obsługę światłomierzy w branży filmowej na Zachodnim Wybrzeżu, mimo konkurencji takich potentatów jak Canon czy Kodak. George zawsze osobiście angażował się w przygotowanie i kontrolę kalibrowanych przyrządów, spędzał na tej żmudnej i precyzyjnej robocie dziesiątki godzin, nic zatem dziwnego, że producenci filmów chwalili jej wyjątkową jakość.

Współcześnie George Milton, jako człowiek w starszym już wieku, żyje w odosobnieniu, nie odpowiada na telefony i korespondencję kierowaną na Hollywood Boulevard 550, nawet na zaproszenia American Cinematographers Association w Hollywood, którego jest honorowym członkiem. Twórcy kina, którzy z nim współpracowali, wyrażają się o nim z najwyższym szacunkiem i nazywają go „ostatnim rzemieślnikiem starej mechaniki światła”. Dbał bowiem zawsze o to, żeby to, co pokaże się na ekranie, wcześniej musiało zaistnieć przed obiektywem. Wszelkie triki, „podkręcające” przy pomocy komputerów realny świat, uważał za fałszerstwo.


Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Filmoteka sądecka (26): Z Sącza do Hollywood"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]