8°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Festiwalowe wpadki i wypadki

Opublikowano 10.10.2011 11:00:53 Zaktualizowano 04.09.2018 16:35:01

Magia teatru polega między innymi na tym, że każde przedstawienie, choć raz wyreżyserowane, za każdym razem jest inne. Za każdym razem bowiem grane jest przed inną publicznością i za każdym razem towarzyszą mu inne okoliczności.

Na aktorów i widzów czeka więc masa nieoczekiwanych zdarzeń. Niektóre umykają oczom publiczności, ale są i takie, których nawet zawodowi aktorzy nie zdołają ukryć. Oto niektóre wpadki i wypadki, jakie wydarzyły się podczas Jesiennego Festiwalu Teatralnego.

Aż iskry lecą

Miejskie Ośrodek Kultury zanim odzyskał swój blask, aktorom i montażystom nie był w stanie zapewnić komfortowych warunków do pracy. Ciasne garderoby, przestarzały sprzęt nieraz wywoływały frustrację, a nawet przerażenie. Chwilę grozy przeżyli Tomasz Stockinger z Marzeną Trybałą. Scenę łóżkową w przedstawieniu nagle przerwał im huk, spowodowany zwarciem świateł. Iskry posypały się z reflektora, wiszącego tuż nad nimi. Widownia zamarła, a aktorzy schowali się pod kołdrę. Moment konsternacji. Gdy zagrożenie minęło Stockinger z Trybałą wyszli spod kołdry i jak gdyby nigdy nic grali dalej swoje role.

Zamach(owski) na widownię

Nie tylko aktorzy muszą liczyć się z nieoczekiwanym obrotem akcji. Widzowie również. Zwłaszcza gdy na scenie pojawia się aktor z zamachem w nazwisku. A wiadomo, nazwisko zobowiązuje. Zatem Zbigniew Zamachowski w nieskomplikowanej scenie, w której rzuca – z założenia celnie – do kosza butem, nagle zmienia front. But co prawda skierował w stronę kosza, ale chybił i obuwie odbilo się od ściany, uderzając prosto w widzów siedzących w pierwszych rzędach. Nikt jednak aktorowi nie miał zamachu za złe, o czym mógł się przekonać, przyjeżdżając na Festiwal kompletnie nieprzygotowany. Nie spakował garderoby na przedstawienie „Ulica Szarlatanów”. Koledzy z Teatru Robotniczego użyczyli mu swoich ubrań, jeden nawet ściągnął buty, by Zamachowski nie grał w trampkach. Warunek był jeden, nie mógł nimi rzucać w widownię.

Co ja powiem żonie?

Piotr Szwedes nie przeżył takich chwil zgrozy na scenie, jak w garderobie, gdzie zgubił swą ślubną obrączkę. Podniósł taki alarm, że wszyscy pracownicy MOK zostali postawieni w najwyższy stan gotowości i przetrząsnęli całe pomieszczenie, by aktor mógł wrócić bez obaw do domu.

Utracony głos

Blady strach padł na organizatorów Festiwalu, kiedy Jerzy Bończak po pierwszym spektaklu oświadczył, że drugiego nie zagra, bo mowę mu odjęło. Jak odwołać przedstawienie, na które bilety wyprzedały się co do ostatniego miejsca?

W tym samym czasie w sekretariacie MOK pojawił się widz, który nie mógł doprosić się, by sprzedano mu bilet na spektakl. Dopiero kiedy powiedział, że jest lekarzem i to w dodatku laryngologiem, spojrzano na niego nie jak na natręta, a zbawienie. - Miejsce jakieś na pewno się znajdzie, ale żeby aktorzy w ogóle pojawili się na scenie, trzeba by głos odzyskał Jerzy Bończak – wytłumaczyli pracownicy. W przerwie więc lekarz zabrał Bończaka do swego gabinetu, gdzie wlewami i zastrzykami przywrócił mu głos.

Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Festiwalowe wpadki i wypadki"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]