0°   dziś 1°   jutro
Sobota, 23 listopada Adela, Klemens, Klementyna, Felicyta

Zagarniam to miasto dla siebie od 30 lat

Opublikowano 30.03.2016 10:01:16 Zaktualizowano 04.09.2018 19:06:41

Rozmowa Piotrem Droździkiem, sądeckim fotografikiem, autorem albumu fotograficznego „Moje Miasto” poświęconego Nowemu Sączowi.

- Trochę zaborczy jest ten tytuł nowego albumu.

- „Moje Miasto”... chodzi o to, że je sobie zagarnąłem?

- Właśnie tak to odbieram.

- Fotograficznie zagarniam je od kilkudziesięciu lat i mam nadzieję, że to miasto będzie mnie inspirować jeszcze wiele lat. Z miłością do miasta jest chyba tak trochę jak z miłością między ludźmi. Dużo łatwiej jest pokochać jakieś miasto, zjawisko, człowieka, jeśli się go nie zna. Znacznie trudniej jest najpierw kogoś poznać: jego dobre i złe strony i dalej kochać. Wtedy to jest bardziej świadome. I właśnie taka jest miłość, która między mną a Nowym Sączem trwa od trzydziestu lat.

- Ale to też taka walka z przyzwyczajeniami. Żeby na miejsca, które dobrze znasz, zawsze patrzeć inaczej.

- Kiedy podnoszę aparat do kolejnego projektu, to staram się zapomnieć wszystko to, co do tej pory zrobiłem. Wszystkie kadry i obrazy, które mam w głowie. Staram się zrobić coś nowego, co mnie samego będzie cieszyć i inspirować. A nie jest to łatwe. Natomiast odkrywam pewne rzeczy, których nie widziałem, lub przeszedłem nad nimi do porządku dziennego. Posłużę się przykładem bazyliki. To kościół, który wszyscy dobrze znamy. Stojąc twarzą do ołtarza głównego, gdy wejdziemy do prawej nawy, widzimy wspaniałą, epitafijną płaskorzeźbę rycerza średniowiecznego. Nie jestem pierwszą osoba, która się nią zachwyciła. Niestety jest przysłonięta ławkami i mam nadzieję, że zostanie kiedyś wyeksponowana. Chociaż z drugiej strony, należy się cieszyć, że tak wielu wiernych modli się przed kopią Matki Boskiej autorstwa Mieczysława Bogaczyka, znakomitego sądeckiego artysty - rzeźbiarza.

- Oglądając Twoje prace, można wyraźnie zauważyć, że światło czy pora roku mogą całkowicie zmienić codziennie oglądane przez nas miejsca.

- Czasami trzeba czekać pół roku na przykład na późnojesienne światło. Jeśli ktoś obserwuje architekturę, to wie, że każda pora roku i dnia ma różną temperaturę barw. Czasami tygodniami trzeba czekać, żeby coś sfotografować tak, żeby nas ucieszyło, żeby wyglądało inaczej. Mam nadzieję, że moja najnowsza praca trafi do serc i będzie się podobać.

- Kiedy ją zobaczymy?

- W tej chwili trwają prace końcowe: korekta tekstu, korekta ostatniej makiety. Myślę, że na pierwsze dni maja przypadnie promocja, która będzie dla mnie bardzo wyjątkowa.

- Święta Wielkanocne obfite w rozmaite zwyczaje, też mogą być okazją do popatrzenia na Nowy Sącz, nasz region i stare, dobrze znane miejsca z innej perspektywy.

- Zawsze podkreślam, że ta niezwykła obrzędowość i religia, która jest tak mocno u nas kultywowana, jest powodem do dumy. Przykładem jest wystawa „Teatr Bogu i sobie”. Anglicy, których po niej oprowadzałem, powiedzieli mi, że są pod wrażeniem nakładów finansowych, które włożyłem w tę wystawę. Byłem bardzo zdziwiony, bo powstała ona minimalnym kosztem. Zapytałem, o co im chodzi. Odpowiedzieli, że o liczbę statystów, których zatrudniłem do wystawy. Im się nie mieściło w głowie, że na przykład na Drogę Krzyżową w Małej Wsi przychodzi nawet sześć tysięcy ludzi. Albo, że w Niedzielę Palmową cały kościół jest wypełniony palmami. Dla nich to były zjawiska całkowicie obce.

- Z aparatem odwiedzasz też niezwykłą kapliczkę w Gaboniu. W Wielki Czwartek zmierzają do niej prawdziwe tłumy.

- Znajduje się w niej figurka Jezusa biczowanego, ciesząca się wielkim kultem, słynie z cudów. Wypłynęła ona podczas powodzi i mieszkańcy wybudowali tam kapliczkę. Ludzie przychodzą tam ze swoimi prośbami i podziękowaniami. Kapliczki to zjawisko, które występuje przede wszystkim na południu Polski. W samym Nowym Sączu naliczyłem około czterdziestu kilku kapliczek, w większości wotywnych. Mnie osobiście wzrusza zwłaszcza ta na ul. Lwowskiej. Wystarczy zatrzymać się i popatrzeć jak ludzie przystają przy niej, modlą się… To są takie zjawiska, które mnie cieszą: jako katolika i mieszkańca tego miasta.

- Nie mogło Cię także zabraknąć podczas Niedzieli Palmowej w sądeckim skansenie. Tam tradycyjnie odbywa się procesja za figurką Jezusa na osiołku.

- Ma ona nawiązywać do tradycji średniowiecznych, które później się rozmyły. Na początku idzie zespół w strojach ludowych, rozrzuca bazie. Ludzie idący w procesji zbierają je spod stóp Jezusa jadącego na osiołku. To jest niezwykłe, bo na parę chwil można się przenieść w świat XVII-wiecznej Sądecczyzny. Myślę, że tak to wtedy wyglądało.

- Wielkanocną sztuką stała się też budowa Grobów Pańskich. Często angażują się w nią artyści.

- Możemy dać jako przykład fenomen paszyński. Paszyn to niewielka miejscowość słynąca z rzeźby ludowej. Sam Grób Pański składa się tam nie z jednego grobu, a z kilkudziesięciu niewielkich misternie wykonanych rzeźb wyciągniętych z muzeum jeden jedyny raz w roku. Cały grób jest otoczony palmami i robi to niesamowite wrażenie. Pozwala mocniej przeżywać wszystko, co dzieje się w Wielkim Tygodniu. Najpiękniejsze w tej naszej obrzędowości jest przecież to, że powinna nas zbliżać do Boga.

Rozmawiała Krystyna Pasek

Fot. Z arch. P. Droździka

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Zagarniam to miasto dla siebie od 30 lat"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]