1°   dziś 1°   jutro
Piątek, 22 listopada Marek, Cecylia, Wszemiła, Stefan, Jonatan

Woda mineralna od 200 lat nikomu nie zaszkodziła

Opublikowano 23.01.2016 19:06:21 Zaktualizowano 04.09.2018 19:23:38

Rozmowa z Danielem Lisakiem, kierownikiem biura Krynickiej Organizacji Turystycznej

- Pochodzi Pan z Krynicy?

- Tak, jestem kryniczaninem i to nawet w drugim pokoleniu. A licząc moje dzieci, to już rośnie trzecie krynickie pokolenie. Mój tato urodził się w Krynicy, mama pod Krynicą, ja i moje dzieci, też urodziliśmy się w Krynicy.

- A gdyby Pan musiał o swojej Krynicy w kilku zdaniach opowiedzieć, to jakby Pan z tego zdania wybrnął?

- Dla mnie osobiście jest to najlepsze miejsce do życia. Mam porównanie, bo jakiś czas temu osiem lat spędziłem za granicą. Mieszkałem w wielkich miastach i małych miasteczkach w USA, Irlandii i Norwegii, więc miałem okazję wyrobić sobie zdanie, gdzie się żyje najlepiej. Na pewno nie nadaję się do życia w wielkich aglomeracjach, bo lubię liczyć na własne siły i mieć wszystko w zasięgu kilku minut spaceru. Szczególnie teraz, kiedy mam trójkę dzieci. W Krynicy nie będzie dla mnie problemu, nawet jeśli jutro spadnie metr śniegu, nie sparaliżuje to mojego funkcjonowania w małym miasteczku, bo takim jest Krynica. I to mi odpowiada.

- Krynica jest małomiasteczkowa ze wszystkimi tego plusami i dolegliwościami?

- No trochę taka jest, w końcu mieszka tu na stałe nie tak dużo ludzi, dzięki czemu duża ich część zna się ze sobą. W USA przez lata nie znałem nawet najbliższych sąsiadów. Tam sąsiedzi nie wpadają do siebie bez zapowiedzi z przysłowiową flaszeczką, żeby pogadać o życiu albo o niczym.

W Krynicy każdy wie o każdym wszystko, ale mnie to nie przeszkadza. W sumie przecież nie kisimy się wyłącznie we własnym sosie. Mogę wyjść z dziećmi na spacer po Deptaku, minąć setki osób i nie spotkać nikogo znajomego. Czy to nie fenomen – jestem u siebie, a czuję się obco, bo spotykam mnóstwo nieznajomych ludzi, jak w wielkim mieście. Dzięki temu nie występuje u mnie zmęczenie materiału spowodowane nieustannym patrzeniem na te same twarze.

- Czyli jaka jest ta Pańska Krynica – wielki kurort czy małe miasteczko?

- Dla mnie to po prostu miejsce idealne do życia. Przed laty mieszkając w Chicago miałem na wyciągnięcie ręki koncerty wszystkich światowych gwiazd, jakie chciałem zobaczyć na żywo. Teraz podobnie – choć oczywiście w innej skali - jest w Krynicy. Nie muszę jeździć po Polsce, bo najlepsi wykonawcy przyjeżdżają tutaj. Dlatego dzisiaj jestem dumny z mojego życiowego wyboru, bowiem czuję się jak mieszkaniec Krakowa albo Warszawy, którego nic ważnego nie omija.

- A Krynica Pańskiego dzieciństwa była inna?

- Z jednej strony była taka sama jak dzisiaj, ale z drugiej strony to było zupełnie inne miasto. Razem z siostrą jako dzieci chodziliśmy do szkoły muzycznej na Deptak. Piechotą z Czarnego Potoku, bo komunikacja miejska w zasadzie nie istniała. I to nie był dla nas żaden problem. Dzisiaj wystarczy poczekać 10 minut w dowolnym punkcie miasta i na pewno coś podjedzie. Nawet rozkład jazdy nie jest potrzebny. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, by pierwszoklasista w zimowy wieczór maszerował przez pół miasta na zajęcia. Dowiezie go troskliwy rodzic, a dla mnie kiedyś taki spacer miał swój urok.

- Ale już wtedy mówiło się o Krynicy, że to prawdziwy kurort i perła polskich uzdrowisk.

- Perła, ale o zupełnie innym charakterze niż dzisiaj. Kiedy jako małolat przyznawałem się gdzieś w Polsce, że jestem z Krynicy, to wszyscy kiwali ze zrozumieniem głowami: „A to tam gdzie dziadkowie jeżdżą do sanatorium”. Wówczas Krynica wszystkim kojarzyła się z wodą mineralną – i słusznie! – oraz starszymi ludźmi jeżdżącymi tam dla podratowania zdrowie. Dzisiaj – co dla mnie bardzo ważne - Krynica jest świetnym miejscem do wypoczynku dla rodzin z dziećmi. Sam wyjeżdżając gdzieś sprawdzam, jak mogę spędzić czas z trójką moich dzieci.

- Od jakiego momentu liczy Pan nastanie nowych czasów dla Krynicy?

- Zdecydowanie od 1997 r., czyli od uruchomienia przez burmistrza Jana Golbę kolei gondolowej na Jaworzynę. To była rewolucja dla miasta! W tym samym czasie dr Irena Eris otworzyła swój hotel. To były pierwsze sygnały zmiany, otwarcia się Krynicy na narciarzy, ludzi o zasobniejszym portfelu. To była mocna zmiana charakteru miasta i symbol nowych czasów. Najdłuższa i najnowocześniejsza kolejka górska w Polsce i najbardziej luksusowy hotel, który wyznaczał nowe trendy w SPA. Od tego momentu już nic tu nie było takie samo. Krynica przestała być kojarzona wyłącznie z emerytami przyjeżdżającymi do wód. Kolejny ważny krok ku nowoczesnej Krynicy to było zadaszenie lodowiska i powstawanie kolejnych stacji narciarskich. Wyjechałem z Krynicy w 2000 r., wróciłem osiem lat później i nie mogłem Krynicy poznać. Firmy z całej Polski za punkt honoru stawiały sobie kupno nieruchomości pod Górą Parkową. Infrastruktura miejska przeskoczyła do XXI wieku – powstawały takie hotele jak „Prezydent”, „Krynica”, „Czarny Potok”. Gdzie w Polsce istnieje druga taka baza noclegowa jak w Krynicy? Kiedy ktoś do mnie dzwoni z pytaniem o nocleg – zawsze odpowiadam, że mamy tu coś na każdą kieszeń i fantazję. Można wynająć kwaterę za 30 zł albo pokój za 700 zł za dobę.

- A gdyby miał Pan ułożyć gościom szybki plan zwiedzania Krynicy, to koniecznie musieliby zobaczyć…?

- Przy takich okazjach zawsze zaczynam od Deptaku i krynickiej historii. Mówię o Nikiforze, którego postać i malarstwo rozsławiły miasto. Mówiłem wcześniej o luksusowych hotelach i stacjach narciarskich, bo to ważne. Ale nigdy nie możemy się odciąć od wód mineralnych czyli tego skarbu, dzięki któremu Krynica powstała i stała się sławna. Nie przypadkiem w herbie miasta widnieje dzban. Dlatego kolejny krok kierujemy do Pijalni Głównej. Turyści często pytają czy piecie wody mineralnej coś daje? Odpowiadam wtedy, że od dwustu lat nie odnotowano przypadku, by komuś zaszkodziła. Następny punkt żelaznego programu to spacer na Górę Parkową. Po drodze opowiadam o nieistniejącym już torze saneczkowym i historii krynickiego saneczkarstwa. Sam nie zdążyłem już zjechać z Góry Parkowej na sankach w lodowej rynnie, ale znam to z opowiadań ojca i wujka.

- To historia, a dzień dzisiejszy? Jakie ma Pan prognozy na tegoroczne ferie?

- Patrzę optymistycznie. Rewolucyjnym i rewelacyjnym pociągnięciem było podzielenie zimowych ferii na sześć tygodni. Kiedyś wyglądało to tak, że w dwa tygodnie wszyscy chętni próbowali się tu zmieścić paraliżując Krynicę. Nikt na tym nie korzystał – ani turyści, ani Krynica. Nie było gdzie zaparkować samochodu, więc wszyscy stali w korkach i kopcili spalinami. Do wyciągów były takie kolejki, że więcej czasu spędzało się czekając na wyjazd niż zjeżdżając na nartach. O wolnych miejscach noclegowych i wolnych stolikach nawet nie wspominam. Ludzie wyjeżdżali nie tylko z Krynicy sfrustrowani. Teraz mamy sześć tygodni ferii i ten ruch świetnie się rozkłada. Nie ma co jednak ukrywać, że najlepiej obłożone są ferie mazowieckie. Ja bym jeszcze mazowieckie ferie podzielił na trzy odrębne terminy, bo warszawiacy bardzo lubią jeździć na nartach i wtedy we wrześniu mielibyśmy wyprzedane wszystkie możliwe miejscówki. Na drugim miejscu w tym nieoficjalnym rankingu jest Śląsk – to również świetni klienci uzdrowiska.

- Branża czasami jednak narzeka…

- Bywają różne zimy. Kolejnym ważnym i przełomowym wydarzeniem było wprowadzenie ubiegłego roku cyklu koncertów „Krynica źródłem kultury”. To był strzał w dziesiątkę, by w Pijalni wystąpiły w zimie największe gwiazdy. Pamiętam jak wielu było sceptyków i niedowiarków, kiedy prezes Jarosław Wilk po raz pierwszy zaprezentował pomysł cyklu koncertów. Pamiętam te złośliwe uśmieszki, że to nie ma prawa się udać, bo jakie gwiazdy będą tu chciały przyjechać? Udało się w roku ubiegłym i właśnie zaczęła się druga odsłona tych wydarzeń. Gdyby Polakowi dać szansę stworzenia własnej listy życzeń koncertowych, to pewnie wyglądałaby ona jak plakat zapowiadający to, co się tej zimy w Krynicy wydarzy. To świetna propozycja dla naszych gości uzupełniająca czas spędzony na nartach. Od ubiegłorocznej zimy już nikt nie może powiedzieć, że w Krynicy nic się nie dzieje. Otóż dzieje się więcej niż gdziekolwiek indziej, dzięki czemu wycięliśmy konkurencję w pień. Krynica to faktycznie nowa zimowa stolica!

Rozmawiał Wojciech Molendowicz

Fot. Z archiwum Daniela Lisaka

Komentarze (1)

hotelwysoka
2016-01-24 08:52:14
0 0
Nie podzielam entuzjazmu Daniela, chociaż rozumiem Go i Jego nastrój. Co zbudował Burmistrz Golba służy Krynicy i przysparza entuzjastów. Po Golbie to już katastrofa. Jaworzyna, ze swoimi mankamentami natury organizacyjnej, jest hitem absolutnym, hala sportowa jest hitem następnym, tylko słabo wykorzystanym. Ostatnie 2 lata dowiodły, że można by organizować wielkie imprezy. Konkurs Miss Polski i Supranational oraz gala boksu zawodowego to pokazały. Szkoda, że na 13 lat, bo tyle jestem w Krynicy, tylko tyle. Mimo tylu stacji narciarskich, Jaworzyna, Tylicz - ski, Master-ski, Henryk, Słotwiny brakuje dużo do miana 'Zimowej Stolicy Polski'. Brakuje Aqua-Parku to po pierwsze, po drugie dobrej organizacji i współpracy pomiędzy hotelarzami, transportowcami, włodarzami miasta. Co do tych ostatnich to powiem tak: po Golbie to sami nieudacznicy, indolenci, populiści, lenie, figuranci. Nie mają pojęcia o kierunkach rozwoju miejscowości wypoczynkowej, o oczekiwaniach turystów, nie widzą potrzeby integrowania przedsiębiorców lokalnych dla osiągania wspólnych celów. Taki stan pozwala na wykorzystanie potencjału Krynicy i okolicy w 10%, wielkość którego trudno było by przecenić. Powstanie takiej liczby łóżek gościnnych, w różnych kategoriach, wymagało równoległej budowy infrastruktury okołohotelowej. A więc bazy rozrywkowej, rekreacyjnej-sportowej, kulturalnej a przede wszystkim organizacyjnej. To właśnie powoduje, że wykorzystanie średnioroczne tej potężnej bazy noclegowej, statystycznie średnioroczne wykorzystane jest 25%. To jest masakra!!!! Wielki hotel, w którym powinno znaleźć pracę ponad 100 pracowników zatrudnia 20 a jak potrzeba więcej to łapanka. Ktoś powie, że wszędzie są problemy i brak pieniędzy itp. Ale Krynica to potencjał w położeniu, to historia, to tradycja turystyczna, kulturalna i towarzyska. Włodarze nie maja pomysłu na Krynicę - a szkoda.
H3*
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Woda mineralna od 200 lat nikomu nie zaszkodziła"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]