21°   dziś 22°   jutro
Czwartek, 02 maja Zygmunt, Atanazy, Anatol, Longina, Tola

– Teatr, film czy muzyka? – A muszę wybierać?

Opublikowano 26.05.2015 08:43:11 Zaktualizowano 05.09.2018 07:24:58 TISS

GWIAZDY MÓWIĄ. Na brak pracy nie narzekam. Wiosną wróciłam na plan serialu „O mnie się nie martw” i do teatru, a kilka tygodni temu – do „Barw szczęścia”. Rozmowa z Katarzyna Zielińską, aktorką rodem ze Starego Sącza

– Kilka miesięcy temu weszła Pani w nową rolę – matki. Musi Pani improwizować, czy jest do niej, jak do każdej, perfekcyjnie przygotowana?

– Najlepsza jest improwizacja kontrolowana. Matka musi być przygotowana na każdą ewentualność. Mój zawód jest nieprzewidywalny, co ma swoje dobre i złe strony. Dla mnie macierzyństwo to po prostu nowa, wspaniała rzeczywistość. A kiedy patrzę na uśmiech mojego dziecka, wszystkie smutki znikają.

– Patrząc na swojego synka, wraca też Pani czasem myślami do swojego dzieciństwa? Jakie obrazy, wydarzenia wówczas się przypominają?
– Staram się swojemu dziecku stworzyć taki świat, jaki mi i mojej siostrze stworzyli rodzice. Kocham ich za to. A odkąd sama jestem mamą, mam wobec rodziców jeszcze więcej czułości, szacunku za to, jak mnie wychowali.

– Co Panią ukształtowało?
– Właśnie rodzice i miejsce, i w którym się wychowałam. Mamie i tacie zawdzięczam mocny kręgosłup i wrażliwość na innych ludzi. To oni mi powtarzali: – Nie rób nikomu, co tobie niemiłe. I tego się trzymam.

– Jak dziś patrzy Pani na swoje rodzinne miasto?
– Pięknie się zmienia! Jestem dumna, że tak wygląda, że jest zadbane. Że władze miasta potrafią zebrać środki na to, by mieszkańcom mieszkało się piękniej. To też przyciąga turystów. Większość moich znajomych z Warszawy, którzy odwiedzili Stary Sącz, zachwyca się nim.

– Ile Sądecczyzny przeniosła Pani do swojego domu w Warszawie?
– Ile, to nie wiem, ale wiem, w jakich dziedzinach Sądecczyzna jest obecna tu w Warszawie – w kuchni i w rodzinnym podejściu do życia. Bardzo o to dbam.

– W kuchni co na przykład? Ma Pani w ogóle czas na gotowanie?
– Prawdziwe sądeckie przysmaki przywożą nam rodzice. Mrozimy je, wekujemy i potem systematycznie wyjadamy, bo faktycznie nie zawsze znajdujemy czas na gotowanie. Sami najczęściej gotujemy młode ziemniaki z koperkiem i zasmażoną młodą kapustką – według przepisu mojej mamy. Pychota.

– Wspiera Pani sądeckie Stowarzyszenie Sursum Corda, czy są inne akcje, w które się Pani tu angażuje?
– Wspieram, bo jest to bliskie mojemu sercu. Nie robię jednak tego z obowiązku czy lokalnego patriotyzmu. Staram się pomagać innym niezależenie od tego, w której części Polski ta pomoc jest potrzebna.

– Przemknie Pani czasem przez myśl, że fajnie byłoby wrócić na Sądecczyznę, tu zamieszkać?

– Teraz mój dom jest w Warszawie, tu mam męża, syna, przyjaciół i pracę. Ale zawsze z sentymentem i chętnie wracam do Starego Sącza. Tam wciąż mieszkają rodzice, teściowie, rodzina, znajomi.

– A śledzi Pani wydarzenia, jakie mają miejsce w rodzinnym mieście?
– Mam codzienny kontakt z rodzicami, więc dobrze wiem, co się dzieje w rodzinnym mieście.

– W Starym Sączu powstał historyczno-kostiumowy teatr Storia – miała Pani okazję zobaczyć którąś z dwóch do tej pory wystawionych sztuk? A może propozycję gry?
– Słyszałam od mojej teściowej, że to bardzo piękny teatr i na pewno przy najbliższej okazji chętnie go odwiedzę.

– To jeśli rozmawiamy o rolach, wróciła Pani do pracy? Fani „Barw szczęścia” czekają też na powrót Pani/Marta z odwyku…
– Do pracy wróciłam wiosną. Najpierw na plan serialu „O mnie się nie martw” i do teatru, a od kilku tygodni – do „Barw szczęścia”. Sceny, które obecnie są w emisji, kręciłam kilka miesięcy temu, teraz po powrocie na plan gram sceny, kiedy Marta wychodzi z odwyku. Ale nie zdradzę, co dalej się będzie z nią działo. Niech widzowie mają niespodziankę.

– Jakie ma Pani teraz plany zawodowe? Czy telefony od producentów ucichły po urodzeniu dziecka, czy wręcz przeciwnie?
– Na brak pracy nie narzekam. W poniedziałek (18 maja) miałam premierę płyty z piosenkami ze spektaklu „Sofia de Magico”, z której jestem bardzo dumna. W tym roku czeka mnie premiera w teatrze Capitol. I już przygotowuję się do produkcji kolejnego, trzeciego spektaklu – tym razem na deskach teatru 6. Piętro. Jesienią zapraszam do kin na drugą część filmowego hitu „Listy do M” 2.

– Jest szansa, że zawita Pani ze swoim spektaklem i płytą na Sądecczyznę?
– Jeśli tylko zostanę zaproszona – to z przyjemnością

– Teatr, film czy muzyka?
– A muszę wybierać?
– A może kolejny pomysł na własny projekt?
– Realizuję własne projekty od ponad trzech lat. Wyprodukowałam dwa spektakle: „Berlin czwarta rano” i „Sofia de Magico”, w przygotowaniu kolejne. Praca producenta, choć bardzo praco- i czasochłonna daje mi mnóstwo satysfakcji. Ale aktorstwo nadal jest na pierwszym planie.

Rozmawiała Katarzyna Gajdosz

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"– Teatr, film czy muzyka? – A muszę wybierać?"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]