Proszę mnie nie przyklejać do żadnej partii
Rozmowa z Ryszardem Florkiem, założycielem i prezesem zarządu firmy Fakro.
- Czy telefon od Pawła Kukiza budzi Pana o północy?
- Raz dostałem od Kukiza smsa za pięć dwunasta.
- Zadeklarował Pan publicznie, że jeśli ktoś może pomóc Polsce, to Paweł Kukiz. Jednak nie tylko on może dzwonić do pana w sprawach gospodarczych o każdej porze, nawet o północy.
- To był taki żart w rozmowie z dziennikarzem. Dziennikarze zawsze lubią ciekawe tytuły, zostało to trochę wyolbrzymione. Kontakt z panem Kukizem nastąpił po tym jak przeczytał on raport Fundacji Pomyśl o Przyszłości i poprosił o spotkanie.
- Kto kogo znalazł? Kukiz Florka czy Florek Kukiza?
- Pan Kukiz znalazł pana Florka.
- Zadzwonił?
- Akurat rozmawiałem w innej sprawie z szefem Polskiego Związku Pracodawców i dowiedziałem się, że jest u niego Paweł Kukiz i bardzo chce ze mną rozmawiać. No to wziąłem telefon i pan Kukiz poprosił o spotkanie. Powiedział, że zgadza się z raportem, że to bardzo fajne opracowanie i chciałby na ten temat ze mną porozmawiać. Spotkaliśmy się w Krakowie, gdzie przez ponad trzy godziny rozmawialiśmy na temat polskiej i globalnej gospodarki. Potem na pięć minut przed północą otrzymałem smsa, że efekt skali wbił mu się do głowy na zawsze.
- No to przypomnimy co to efekt skali? Zdaje się, że to Pańskie ulubione określenie.
- To jest nie tyle moje ulubione określenie, co określenie, które powoduje, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Efekt skali jest pojęciem ekonomicznym polegającym na tym, że im więcej się produkuje i ma się większy rynek, tym ma się mniejsze koszty i produkt może być tańszy. Ludzie mogą wtedy więcej zarabiać. Firmy mające efekt skali mogą płacić więcej. Firmy niemające tych korzyści nie są w stanie więcej płacić pracownikom.
- Czy Pan rozmowę z Pawłem Kukizem traktuje w kategoriach politycznych czy raczej gospodarczych?
- Tylko gospodarczych. Na żaden inny temat się nie wypowiadam, nie jestem członkiem żadnej partii ani nie opowiadam się za żadną opcją polityczną. Każdemu, kto się do mnie zgłosi, przekazuję swoją wiedzę na tematy gospodarcze.
- To ja przekażę panu taką anegdotę. Kilka tygodni temu znajomy przywiózł z Warszawy sensacyjną informację: Ryszard Florek zostanie szefem doradców nowej pani premier Beaty Szydło.
- No cóż ja mogę na ten temat powiedzieć?
- Potwierdzić albo zaprzeczyć.
- Potwierdzenie absolutnie nie wchodzi w rachubę. Kiedy minister Gowin był jeszcze w Platformie, poprosił mnie o spotkanie, od tego czasu się znamy. Dlatego teraz zaproszono mnie na konferencję programową PiS-u. Ja rozmawiam z każdym, kto chce słuchać o gospodarce. Uważam, że mamy tak duże doświadczenie w konkurowaniu na rynku globalnym, że naszym obowiązkiem jest dzielić się nim z polskimi politykami, bo oni takiej wiedzy nie mają. Jestem w Radzie Gospodarczej przy ministrze gospodarki w obecnej koalicji PO-PSL, ale proszę mnie nie przyklejać do żadnej partii. Nie obejmę żadnego stanowiska w żadnym rządzie, to nie jest moim celem. Jest nim tylko przekazywanie doświadczeń z konkurowania na rynku globalnym, obecnym rządzącym, aby podejmowali jak najlepsze decyzje dla dobra Polski.
- Powiedział Pan, że będzie rozmawiał z każdym, opowie o gospodarce każdemu, kto zechce słuchać. A ilu polityków chce tę wiedzę wprowadzać w czyn?
- Z tym jest gorzej, bo obecne partie w pierwszej kolejności chcą zdobyć władzę. Nie są zainteresowane, jak usprawniać polską gospodarkę, jak dążyć do tego, żeby w Polsce się żyło lepiej. Oczywiście więcej na ten temat mówią, mniej robią. Po rozmowie z panem Kukizem doszedłem do przekonania, że jemu nie zależy na władzy lecz na tym, aby w Polsce było lepiej. Stąd też może jakaś do niego sympatia. Bardzo chętnie będę odpowiadał na pytania jego i jego ludzi.
- A w jego kampanię Pan się włączy?
- Nie.
- Nie powie pan: głosujcie na Pawła Kukiza?
- Raczej nie. To byłoby już za bardzo ukierunkowane politycznie.
- A powie Pan do kogo z polityków, oprócz Pawła Kukiza, jest Panu najbliżej? Czyje poglądy gospodarcze, ekonomiczne najbardziej Panu odpowiadają? Ryszard Petru to ekonomista…
- Znam się dobrze z panem Ryszardem, natomiast czasem mamy różne poglądy na pewne sprawy. On nie jest przedsiębiorcą tylko menedżerem w zachodnich korporacjach. Jego spojrzenie na gospodarkę jest takie, jakie słyszy od swoich mocodawców. Oczywiście robi bardzo pożyteczną robotę, że startuje, że stara się zainteresować Polaków ekonomią. Życzę mu powodzenia.
- Gdyby to od Pana zależało, podstawy ekonomii i przedsiębiorczości wprowadziłby Pan jako przedmioty obowiązkowe do szkoły podstawowej?
- Na pewno do gimnazjum, a pewne formy do szkoły podstawowej. Przygotowujemy nawet materiał, który dawałby podstawową wiedzę o gospodarce kapitalistycznej.
- Czy taką edukację można by zacząć od pytania dzieci, skąd się biorą pieniądze, skąd tatuś i mamusia przynoszą do domu pieniądze? Czy to dobra ścieżka edukacyjna?
- Na tym to ja się już nie znam, nie wiem jak rozmawiać z maluchami, więc tutaj się poddaję. Aczkolwiek muszę powiedzieć, że dałem gimnazjalistce do przeczytania książkę panów Chrzanowskich o ekonomii i praktycznie wszystko zrozumiała. Została odpytana i wydaje się, że ten poziom był wystarczająco dobry. Wystarczyło, że przeczytała tę książkę i zaczęła czuć oraz rozumieć wszystkie problemy.
- Z ekonomią związana jest druga informacja, a mianowicie niedawne podpisanie w Muszynie przez marszałka, ministra pracy, wojewodę, samorządowców i przedsiębiorców „Programu rozwoju popradzkich gmin w oparciu o rozwój infrastruktury sportowej i turystycznej”. Mówiąc prościej, po piętnastu latach oczekiwania, ma pan szansę ruszyć ze słynnym projektem „Siedem dolin”.
- Teraz szanse na pewno wzrosły, ale to jeszcze niczego nie przesądza. Projekt „Siedem dolin” nie może być zrealizowany z typowo polskich powodów. Nie tylko w Polsce, ale wszędzie w Europie wyciągi narciarskie są przeważnie budowane w obszarach „Natura 2000” i parkach narodowych. Tam są naturalne warunki, tego oczekują ludzie. Chodzi o to, żeby przybliżyć przyrodę obywatelom. Niestety mało jest już takich, którzy chodzą z plecakami po górach. Każdy chce być wożony i to w sposób jak najbardziej ekologiczny i aby doznał przy tym jakichś wrażeń sportowych, turystycznych, krajobrazowych. We wszystkich krajach europejskich można budować wyciągi w obszarach „Natury 2000” bez większych ograniczeń. W Polsce, mimo że jest to samo prawo i ta sama dyrektywa unijna, nie można. Na czym to polega? Dyrektywa mówi, że na terenie „Natury 2000” zabrania się realizacji inwestycji mogących negatywnie oddziaływać na środowisko.
- Bardzo szerokie pojęcie.
- Tak, ale nigdzie poza Polską tras wyciągów narciarskich nie zalicza się do inwestycji mogących znacząco negatywnie oddziałać na środowisko. Czyli w Polsce mówimy, że trasy narciarskie znacząco negatywnie szkodzą środowisku, natomiast na Słowacji, we Francji, w Niemczech, w Austrii nie szkodzą. Tam się je buduje. To jest też brak tej wiedzy, kapitału społecznego w polskim społeczeństwie.
- Panie prezesie, ale po podpisaniu tego projektu do opinii publicznej poszła informacja, że Ryszard Florek niedługo wbije pierwszą łopatę pod budowę „Siedmiu dolin”.
- Podpisanie tego porozumienia dało pewną furtkę, ponieważ w ustawie o ochronie przyrody, oprócz tego zakazu, jest artykuł drugi mówiący, że jeżeli dana inwestycja ma charakter nadrzędnego interesu społecznego, to mimo, że zostanie zaliczona do negatywnie oddziałującej na środowisko, można ją realizować. Można tę inwestycję zaliczyć do inwestycji o nadrzędnym interesie społecznym i wtedy zakazy przyrodnicze nie są takim dużym problemem.
- Ruszy budowa „Siedmiu Dolin”?
- Wzrosła szansa, ale teraz przez dwa lata trzeba badać, czy nie ma tam niedźwiedzi.
- Nie da się szybciej sprawdzić, czy są niedźwiedzie?
- A to już nie do mnie pytanie. Procedura jest taka, że jak się chce ją wykorzystać do bólu to można to robić. Jeśliby sięgnąć do danych, które są w Popradzkim Parku Krajobrazowym, informujących ile tych niedźwiedzi jest, a gdzie nie ma. Ile jest wilków, ile rysiów i gdzie są ich miejsca rozrodcze. Tylko na te elementy trzeba w tym momencie zwrócić uwagę. W tym akurat miejscu, gdzie jest projektowany program „Siedem dolin”, w ogóle ich nie było i nie ma. Teraz po prostu trzeba dwa lata badać, aby stwierdzić to, co wszyscy wiedzą.
- Pan mówi o przepisach i szkodach, a w mediach pojawiły się informacje, że Ryszard Florek zainwestuje dwadzieścia milionów i to nawet nie złotych, tylko euro.
- Na to, co piszą w „Sądeczaninie”, trzeba popatrzyć z perspektywy zainteresowania i wyłapywania klienta, a nie prawdy. Takie zdanie nie zostało nigdzie użyte. Nie wiem skąd redaktor piszący te słowa wziął takie sformułowanie? Nie rozmawiałem z nim, on tylko podsłuchał moją rozmowę z innym medium, gdzie zapytano mnie ile kosztuje nowy wyciąg krzesełkowy. Więc powiedziałem ile kosztuje.
- Dwadzieścia milionów euro?
- Nie. Jeden kosztuje sześć milionów euro. Ale po pierwsze nie budowalibyśmy sami wszystkich wyciągów. Jak byłby ktoś chętny, kto wybudowałby te wszystkie wyciągi, to ja bardzo chętnie się podzielę pracą.
- A ile docelowo ma być wyciągów?
- Żeby połączyć Łosie, Roztokę, Słotwiny, Jaworzynę Krynicką z Wierchomlą, potrzeba siedmiu wyciągów. Mamy wtedy kompleks narciarski, który już może konkurować z małymi ośrodkami alpejskimi. Tam i z powrotem można by było objechać nie ściągając nart, chyba, że do gondoli na Jaworzynie. Tam trzeba ściągnąć narty, ale butów narciarskich już nie trzeba zdejmować.
- Korzyści wynikające z takiego projektu? Tylko nowe miejsca pracy?
- Myślę, że zarobki na Sądecczyźnie dzięki projektowi „Siedem dolin” wzrosłyby o dziesięć-dwadzieścia procent, bo zaczęłoby napływać więcej kapitału. Wyobraźmy sobie, że każdy turysta, powiedzmy belgijski czy holenderski, przyjedzie tu i zostawi przynajmniej tysiąc euro. To tysiąc euro przechodzi jeszcze przez pięć firm, przez instruktora narciarskiego, przez bary i restauracje, potem przez stację benzynową, przez sklep, przez dziennikarzy, bo ludzie czytają gazety, ale jak nie mają pieniędzy, to gazet nie kupią. Napływ środków z zewnątrz powoduje podwyżkę średnich wynagrodzeń.
- Jak to jest z tymi wynagrodzeniami Panie prezesie? Zna się Pan ze Zbigniewem Jakubasem, właścicielem Newagu?
- Osobiście nie.
- A czytał Pan jego wywiad dla „Gazety Wyborczej”, po którym został określony mianem lewicowego radykała? Powiedział w nim, że czeka nas rewolucja, bo nie może być dłużej tak, że pracownicy zarabiają dwa tysiące, a prezesi czy właściciele miliony złotych. Jakubas zasugerował, że wszystkim trzeba dołożyć.
- To jest śmiechu warte. Nie znam osobistych poglądów pana Jakubasa.
- Wywiad w „Gazecie Wyborczej” wywołał burzę.
- Trzeba odróżnić pracę menedżerów od pracy zwykłych robotników. To jest raz. Tu działa rynek pracy i jeżeli pracownik jest dobry, to jego wynagrodzenie rośnie, również jeśli jego wiedza jest trudno dostępna na rynku. Menedżerowie nie zarabialiby dużo, gdyby o nich nie walczono. Dobrzy menedżerowie są w stanie ruszyć firmę z miejsca. W pewnym momencie jednak bym zaprotestował, ponieważ w polskim społeczeństwie brakuje wiedzy na temat majątku przedsiębiorców.
- A pan Jakubas tej wiedzy nie ma?
- Nie czytałem tego artykułu i trudno mi się do tego odnosić. Przeważnie majątek przedsiębiorców to nie są pieniądze odłożone na koncie, tylko wartość firmy, którą się zarządza i rozwija.
- Nie wiem czy Pan lubi czytać rankingi z różnych gazet, na przykład „Forbesa” czy „WPROST”, które podają listy najbogatszych Polaków. Według „Forbesa” znajduje się Pan na 40. miejscu w Polsce i Pański majątek jest szacowany na 490 mln zł. Według „WPROST”, tu jest duży rozrzut, 26. miejsce i miliard 160 mln zł.
- Tak jak powiedziałem, to nie jest majątek ulokowany na koncie, który można zmierzyć, czy majątek liczony w udziałach, które można łatwo wyliczyć. To jest szacowana wartość firmy i ile kto za nią mógłby zapłacić. Dzisiaj za firmę Fakro jeden mógłby dać trzysta milionów, a konkurent dwa miliardy. I teraz kto z jakiej strony popatrzy na wartość firmy, tak to może widzieć. Przeważnie do tych rankingów bierze się pod uwagę obrót firmy. W najprostszy sposób licząc wartość firmy to jest jej obrót.
- A skąd taki rozrzut? Według jednej gazety ma pan niecałe pół miliarda, a według drugiej dwa razy więcej…
- O to trzeba ich zapytać. U nas w firmie jest trzech wspólników. Jeden dziennikarz podzieli ten majątek na trzech, drugi nie podzieli i wtedy jest więcej.
- No, ale przeciętny czytelnik wyobraża sobie, że każda z osób przedstawionych w tym rankingu ma taki wielki sejf i w tym sejfie ma schowane pięćset milionów złotych.
- Ale co ja mogę na ten temat powiedzieć? To dlaczego w takim razie nikt nie podaje rankingów ludzi, którzy robią największe biznesy w Nowym Sączu?
- A kto robi największe biznesy w Nowym Sączu?
- Wie pan jaki jest majątek właściciela Lidla?
- Ale on przecież nie mieszka w Nowym Sączu.
- No ale tu robi interesy, tu działa i jemu Polacy zanoszą pieniądze.
- A gdzie pan robi zakupy? Takie codziennie, spożywcze?
- Ja akurat nie robię zakupów. Jem obiady w Barze Węgierskim. No więc czy wie pan jaki jest majątek właściciela Lidla? Dwadzieścia razy większy niż majątek wszystkich sądeckich firm.
- To źle? Co możemy z tym zrobić?
- Ja nie mówię, że źle. Tylko jak mówimy o ludziach bogatych, to mówmy o tych, którzy są naprawdę bogaci. A właściciel Carbonu też ma majątek przynajmniej dziesięć razy większy niż wszyscy sądeccy przedsiębiorcy.
- Sądeczanie pewnie nawet nie wiedzą, kto jest właścicielem Carbonu.
- No właśnie, dlaczego o tym nie rozmawiacie? Jak szukacie sensacji, pieniędzy, jakichś wielkich cyfr, to tamte są dwadzieścia, trzydzieści razy większe. Właścicielem Carbonu jest rodzina Quandt, która jest również właścicielem BMW. Teraz pan już rozumie skalę kasy. Jak szukacie sensacji finansowych, to…
- Sensacji finansowych szukał jeden z najbogatszych Polaków, Zbigniew Jakubas, właściciel Newagu, który jest dużo wyżej od Pana w tym rankingu…
- Nie znam tego artykułu i nie mogę się wypowiedzieć.
- Powiedział, że trzeba ludziom dołożyć pieniędzy.
- Wie pan, fajnie to wygląda medialnie, tylko z czego dołożyć? U mnie w firmie, jak policzę jej księgową wartość, podzielę na ilość pracowników, to wynika, że koszt jednego miejsca pracy wynosi czterysta tysięcy złotych. Czyli jeżeli ja bym chciał zatrudnić kolejnego pracownika, to firma musi zarobić co najmniej pięćset tysięcy złotych, żeby zapłacić sto tysięcy podatku i wtedy mam środki na nowego pracownika. U mojego konkurenta, kapitał w firmie podzielony przez ilość pracowników, daje pięćset euro na jednego pracownika, czyli cztery razy więcej. To pozwala, aby były większe zarobki, bo na wynagrodzenia pracuje kapitał firmy. Jeżeli ja jako przedsiębiorca w Nowym Sączu powiem: dobra, daję pracownikom podwyżkę o pięćdziesiąt procent, to może w ciągu jednego roku, byłoby nas na to stać. Ale za dwa lata musiałbym wszystkich pracowników zwolnić. To jaką decyzję podjąłby pan na moim miejscu? Dzisiaj zapłacić wartość rynkową, a to, co zostaje, inwestować, żeby był efekt skali, żeby firma miała możliwości rozwoju, żeby można było zatrudnić kolejnych pracowników? Ci kolejni zatrudnieni pracownicy powiększają efekt skali, powodują, że firma jest bardziej konkurencyjna, ma niższe inne koszty i zaczyna się tworzyć rezerwa na podwyżki wynagrodzeń.
- Ale Pan wie, że wysokość wynagrodzeń w Nowym Sączu, to temat, który budzi największe emocje? Mówi się, że w Nowym Sączu zarabia się mniej niż w innych regionach kraju?
- I tak, i nie. W naszej branży nasi konkurenci, nieważne duńscy, niemieccy, czy irlandzcy, mają swoją produkcję w Polsce. Czyli ja nie konkuruję z oknem niemieckim wyprodukowanym w Niemczech, tylko z oknem niemieckim wyprodukowanym w Polsce i to w regionach, gdzie średnie wynagrodzenie jest niższe niż w Nowym Sączu.
- Ile płaci pański konkurent pracownikom na podobnych stanowiskach?
- Nie wiem, ale mogę porównać średnią wynagrodzeń w powiecie sądeckim ze średnią wynagrodzeń w Lubartowie czy w Namysłowie. Średnie wynagrodzeń w tamtych powiatach są niższe, niż średnia wynagrodzeń w Nowym Sączu. Czyli jeżeli ja podniosę wynagrodzenia, to automatycznie nasz produkt będzie droższy i nie będzie się sprzedawał. Ludzie zostaną bez pracy, bo wygrywał będzie produkt wyprodukowany w Lubartowie czy Namysłowie.
- I teraz wszyscy zadadzą głośno pytanie, kiedy można liczyć na podwyżki? Kiedy Polacy odczują zwiększenie zasobności swego portfela?
- Przed chwilą powiedziałem - jak ruszy projekt „Siedem dolin” to już jest szansa, żeby podwyżki były o 10-20 procent. Praca na rynku kapitalistycznym jest tak samo towarem jak każdy inny. Jeżeli jest duża podaż tej pracy, to ceny idą w górę. Jeśli pracobiorców brakuje, to cena pracy idzie do góry. To jest jeden mechanizm. Poza tym musi być tak, żeby pracodawcę było stać na te wynagrodzenia. Te dwa warunki muszą być spełnione. Załóżmy, że powstaje projekt „Siedem dolin”, przybywa tysiąc miejsc pracy, czyli automatycznie na rynku nowosądeckim potrzeba ludzi. Rynek powoduje, że wynagrodzenia idą do góry. Ktoś powie, to dlaczego dzisiaj pracodawcy nie zapłacą tych pieniędzy?
- No więc dlaczego?
- Po pierwsze: dzisiaj nas na to nie stać. W naszą firmę jest inwestowana każda zarobiona złotówka. Udziałowcy nie widzieli jeszcze ani złotówki z dywidendy, każda złotówka jest inwestowana. Jeśli zostaje coś ponad koszty wynagrodzeń, to wszystkie pieniądze są inwestowane po to, żeby w przyszłości konkurencyjność tej firmy była lepsza. Jeśli przyjdzie taki czas, że trzeba będzie płacić dwadzieścia procent więcej, to musi być nas na to stać.
- A jak bardzo ten czas jest odległy?
- To zależy od nas wszystkich. Na ten temat piszemy w raporcie fundacji Pomyśl o przyszłości.
- Niedawno ukazał się wywiad z profesorem Markiem Kozakiem. Cała opinia publiczna w Nowym Sączu przekonuje, że jest nam potrzebna szybka droga do Brzeska, bo to jest niezbędny warunek rozwoju Sądecczyzny. Tutaj pełna zgoda. Natomiast profesor Kozak twierdzi, że: „kiedy powstaje autostrada, ludzie zaczynają jeździć za pracą coraz dalej, do domu wracają na weekendy, potem tylko raz w miesiącu, aż w końcu decydują, że nie warto kursować i wyprowadzają się z całą rodziną”. Mówiąc krótko, profesor Kozak twierdzi, że jeśli w takie regiony jak Sądecczyzna dotrze droga szybkiego ruchu, to ona wyssie resztę najlepszych pracowników…
- Żeby oni stąd wyjechali, nie potrzeba drogi szybkiego ruchu. Zwykłą drogą też można wyjechać. Ja bym się z tym nie zgodził. Można powiedzieć, że w Krakowie jest autostrada, to dlaczego w Krakowie są wyższe wynagrodzenia? A jest autostrada w jedną i w drugą stronę, jest lotnisko, wynagrodzenia są wyższe. Skoro w Warszawie mamy lotnisko i autostrady, dlaczego tam są wyższe wynagrodzenia? Na pewno droga szybkiego ruchu wpłynie na to, że wynagrodzenia na Sądecczyźnie będą rosły. Po pierwsze będą mniejsze koszty logistyczne. Każdy produkt, który chcemy w Nowym Sączu wyprodukować, musimy tutaj przywieźć i stąd go wywieźć, przynajmniej do autostrady. Ten odcinek to też koszty. Jeśli są one w cenie produktu, wtedy jest mniej miejsca na wynagrodzenia, bo zakładamy, że cena ostateczna produktu jest ceną rynkową, której nie możemy podnieść, gdyż się produkt nie sprzeda. Poza tym w Nowym Sączu brakuje wielu specjalistów. Mogliby oni dojeżdżać z Krakowa.
- A dzisiaj już dojeżdżają? Na przykład do Pańskiej firmy?
- Tak, dojeżdżają. To po pierwsze. Po drugie, na pewno bardziej rozwinęłaby się turystyka, nawet ta weekendowa. Dzisiaj dojechać z Tarnowa czy z Krakowa do Muszyny lub Krynicy to koszmar. To wszystko razem wzięte powodowałoby, że przybywałoby miejsc pracy i rosłyby powoli wynagrodzenia. Nie ma innej możliwości na wzrost płac, jak większa ilość miejsc pracy.
Rozmawiał Wojciech Molendowicz
Wykorzystano fragmenty wywiadu dla Regionalnej Telewizji Kablowej
Może Cię zaciekawić
Małopolska: Prokuratura zbada, czy kurator Nowak źle rozliczała kilometrówki
O możliwości popełnienia przestępstwa zawiadomiło śledczych małopolskie kuratorium oświaty. „Podkreślam, to jest podejrzenie, a nie stwier...
Czytaj więcejWniosek o wakacje składkowe - ostatnie dni by skorzystać w 2024 roku
W całym kraju do 26 listopada wpłynęło blisko 900 tys. wniosków o wakacje składkowe.Zgodnie z nowymi przepisami przedsiębiorcy mogą raz w roku...
Czytaj więcejPiłkarska LM - 100 goli w Champions League kolejnym kamieniem milowym Lewandowskiego
W UEFA Champions League - elitarnych rozgrywkach, które wyłaniają najlepszą klubową jedenastkę Starego Kontynentu - Lewandowski po raz pierwszy ...
Czytaj więcejTransmisja obrad Sejmu RP – 27 listopada 2024 r.
Poniżej prezentujemy harmonogram obrad: Plan obrad Sejmu RP – 27 listopada 2024 r. ...
Czytaj więcejSport
Klaudia Zwolińska z brązowym medalem Mistrzostw Świata!
Pochodząca z Kłodnego (gmina Limanowa) Klaudia Zwolińska zdobyła przed chwilą brązowy w Mistrzostwach Świata w kajakarstwie górskim (K1) ...
Czytaj więcejWiększość nie wypełnia zaleceń odnośnie aktywności fizycznej
Na jego podstawie można stwierdzić, że ćwiczą przede wszystkim ludzie młodzi, z przewagą mężczyzn, osoby pracujące, z miast powyżej 200 tys...
Czytaj więcejHokej na lodzie w Tymbarku: wskrzeszają piękną sportową tradycję
Spotkanie trwało II tercje, a na koniec zawodnicy zaserwowali widzom dodatkowe rzuty karne Spotkanie komentował Marian Jaroszyński, który na...
Czytaj więcejDwunasty zawodnik – wspólny apel wojewody małopolskiego i klubów piłkarskich
Wspólny apel podpisali: wojewoda małopolski Łukasz Kmita, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja oraz wiceprezes Wisły Kraków SA M...
Czytaj więcejPozostałe
Nowe ostrzeżenie IMiGW na noc i poranek
Ostrzeżenie meteorologiczne: oblodzenie Stopień zagrożenia: 1Prawdopodobieństwo wystąpienia: 80%Czas obowiązywania: od 2024-11-27 00:00&nb...
Czytaj więcejKarol Nawrocki kandydatem na prezydenta
W niedzielę w krakowskiej hali Sokoła odbyła się Konwencja Obywatelska, z udziałem różnego rodzaju środowisk społecznych, naukowych, gospodar...
Czytaj więcejOstrzeżenie: uwaga na oblodzenie! W nocy nawet - 8 st. C
Prognozowane są oblodzenia mokrych nawierzchni dróg i chodników po opadach mokrego śniegu, co może znacząco wpłynąć na bezpieczeństwo mieszk...
Czytaj więcejZUS: „renta wdowia” - wnioski od stycznia 2025 r.; jakie warunki należy spełnić
Nowe przepisy umożliwią łączenie renty rodzinnej z innymi świadczeniami emerytalno-rentowymi przysługującymi w organach, takich jak Zakład Ube...
Czytaj więcej- Małopolska: Prokuratura zbada, czy kurator Nowak źle rozliczała kilometrówki
- Wniosek o wakacje składkowe - ostatnie dni by skorzystać w 2024 roku
- Piłkarska LM - 100 goli w Champions League kolejnym kamieniem milowym Lewandowskiego
- Transmisja obrad Sejmu RP – 27 listopada 2024 r.
- Kolejne osoby pozywają Skarb Państwa za smog
Komentarze (0)