8°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Potrzeby onkologii są załatwione? Nie do końca

Opublikowano 08.07.2015 08:00:03 Zaktualizowano 05.09.2018 07:15:36 TISS

Rozmowa z Arturem Puszko, dyrektorem Szpitala Specjalistycznego w Nowym Sączu

- Czy tacy lekarze jak Jerzy Hybel - uhonorowany tytułem „Człowiek Wielkiego Serca” za oddanie dla pacjentów, za to, że choć sam pada czasem ze zmęczenia, nigdy nie odmawia pomocy – to wyjątek w dzisiejszych czasach?
- Od dawna wiedziałem o tym, że Jerzy Hybel jest lekarzem oddanym i wielkiego serca. Uhonorowanie za tak rzadkie cechy jest natomiast zaskoczeniem, dlatego bardzo się cieszę.
- Nie wiedział Pan o tym?
- O uhonorowaniu? Wiedziałem o tym, że jest świetnym lekarzem. O jego cechach opowiadają pacjenci, jego koledzy lekarze.
- Wielu jest dzisiaj takich oddanych lekarzy, a nie tylko patrzących, czy „licznik pracuje”?
- Myślę, że znakomita większość.
- Służba zdrowa do reszty się nie skomercjalizowała?
- Sądzę, że jest na początku komercjalizacji. Na dobrą sprawę w województwie małopolskim mamy jeden skomercjalizowany szpital im. Ludwika Rydygiera w Krakowie. Może są skomercjalizowane „kawałki”, jak kardiologia inwazyjna czy dializoterapia z nefrologią. Cała reszta jest dalej w rękach publicznych. Chyba że mówimy o sumach...
- Tak, raczej to miałem na myśli.
- Pięć-sześć lat temu grupę zawodową, która była beneficjentem zmian, stanowili lekarze. Teraz na pewno zarabiają lepiej. Powiedziałbym nawet, że zarabiają bardzo dobrze.
- Jeszcze kilka lat temu mówiło się, że lekarze są przepracowani, że muszą, mówiąc w cudzysłowie, brać kilka fuch naraz: a to jakaś przychodnia, dyżur w szpitalu, własny gabinet. Generalnie, że podpierają się nosem i że to nie służy pacjentowi. Teraz trochę ucichło.
- Na pewno przemęczony lekarz nie służy pacjentowi, ale też nie służy przemęczony pracownik w każdej innej pracy. Mamy dowody na to, że ostre restrykcje dotykają kierowców. Muszą odpoczywać osiem godzin. Jest dyrektywa unijna o jedenastu godzinach przerwy w pracy lekarza i to jest respektowane, szczególnie u nas w Nowym Sączu, przez Inspekcję Pracy. Przestrzegamy norm pracy lekarzy. Nie muszą się oni podpierać nosem, nie muszą gonić na dziesięć etatów, z tego prostego powodu, że etaty są dobrze płatne. Nawet na niszowych specjalizacjach, o których dawniej nie myślano, że uda się je otworzyć, jak radioterapia czy histopatologia. Histopatologów mamy około czterystu w całej Polsce. Dziś histopatologia jest podstawą do leczenia onkologicznego, bez badania wyniku histopatologicznego nie ma wdrożenia leczenia onkologicznego. Są to niszowe i trudne specjalizacje. Kiedyś lekarz radioterapeuta mógł pracować tylko w ośrodkach onkologicznych, gdzie był akcelerator. W innych miejscach nie. Dlatego lekarze chętniej wybierają pediatrię czy internę, bo łatwiej stworzyć swój prywatny gabinet, łatwiej się u kogoś zatrudnić. Radioterapeuta niekoniecznie ma tak łatwo.
- Dzisiaj nie brakuje Panu specjalistów? Musi Pan wydzwaniać po Polsce i namawiać, aby przyjechali do Nowego Sącza?
- Muszę, gdyż specjalistów oczywiście brakuje, choćby we wspomnianej radioterapii. Szukamy też okulisty...
- Kilka lat temu mówiło się wręcz o epidemii wyjazdów polskich lekarzy do Szwecji czy Norwegii. Również inne kraje czekały na polskich lekarzy. Wyjeżdżając z całymi rodzinami zarzekali się, że w Polsce nigdy nie będą godziwie zarabiać. Dzisiaj Pan mówi, że lekarze zarabiają bardzo dobrze. Skończył się problem?
- Myślę, że tak. Mój kolega anestezjolog wyjeżdżał z Krakowa do Anglii. Ze względu na swoją specjalizację miał łatwość adaptacji. Nasze pokolenie gorzej władało językami niż dzisiejsza młodzież. Od pięciu lat na powrót pracuje w kraju. Zarabia porównywalne pieniądze no i nie ma rozłąki z rodziną. Wyjazdy już mu się nie opłacają.
- Możemy powiedzieć, że w ciągle trzeszczącej służbie zdrowia, jeden problem mamy rozwiązany: wyspecjalizowany, dobrze wykształcony personel medyczny. To jest temat, który możemy skreślić?
- W kwestii lekarzy tak. Personel medyczny to też pielęgniarki, laboranci, technicy, a oni jeszcze pod względem finansowym czekają na swój czas.
- Pan jako dyrektor szpitala został niedawno milionerem. To chyba dobry czas dla sądeckiego szpitala? Trzynaście milionów z funduszy norweskich!
- Tak naprawdę siedemnaście. O te pieniądze staraliśmy się dwa i pół roku temu. Trochę to trwało, ale w międzyczasie dołożył się pan marszałek, ministerstwo i nasz szpital. Zakupiliśmy drugi akcelerator i od półtora roku napromieniowujemy pacjentów.
- Frustrował się Pan tym, że otworzył nowoczesny oddział onkologiczny, ale brakowało sprzętu i nie dało się w nim pracować pełną parą?
- Udało nam się to w miarę szybko pospinać. […] Teraz leczymy trzy tysiące pacjentów rocznie, więc od dwóch i pół roku pacjenci nie muszą wyjeżdżać do Krakowa, Gliwic, bo onkologię mamy u nas. Ściągnęliśmy specjalistów z całej Polski. Jeszcze odnośnie funduszy norweskich: zamiast akceleratora kupujemy brachyterapię, jest to jedna z form radioterapii, jej dopełnienie, podobnie jak teleradioterapia.
- To fachowe określenia, ale dla pacjentów w Nowym Sączu i w regionie najważniejszy jest chyba taki komunikat, że będzie najnowszy sprzęt do badań profilaktycznych raka przewodu pokarmowego, piersi, skóry, prostaty. Co najważniejsze badania będą od razu, będzie możliwość konsultacji z onkologiem na miejscu.
- To jest te trzydzieści procent przeznaczone przez fundusze norweskie na badania miękkie. […] Wszystko już funkcjonuje, zapisy trwają.
- Co to w praktyce oznacza dla pacjenta?
- Przełamanie bariery. To nie jest tak, że pacjent przyjdzie, zrobi jedno badanie, drugie, trzecie, piąte, a później stanie w kolejce do kolejnego lekarza. Nie. To oznacza, że jeśli pacjent się zapisze, to w ciągu bardzo krótkiego czasu, może tygodnia lub dwóch, będzie zdiagnozowany.
- Pacjenci będą mogli także nieodpłatnie poddawać się badaniom mammograficznym, cytologii, PSA (badanie na prostatę), USG piersi, gastroskopii, kolonoskopii…
- Jeszcze nie wspomnieliśmy o wideodermatoskopii, czyli o oglądaniu skóry pod kątem czerniaka. To też element prewencji przeciwko melanoma malignom (łac. czerniak złośliwy skóry).
- Czy jest coś, na co jeszcze nie można się przebadać w sądeckim szpitalu?
- Tak, jeśli robimy badania histopatologiczne, część wyników musimy wysyłać do Krakowa, Poznania czy Szczecina. Jednak są to sporadyczne, jednostkowe badania i nie opłaca się organizować całej infrastruktury dla tych kilku badań w skali roku. Tutaj ma znaczenie strona ekonomiczna.
- Można powiedzieć, że kto dzisiaj będzie miał skierowanie do sądeckiego szpitala, to może bezpłatnie przejść całą serię specjalistycznych badań…
- W kierunku diagnostyki nowotworowej czy profilaktyki jak najbardziej. Zapraszam do odwiedzenia naszej strony internetowej i zapoznania się z zakładką Fundusze Norweskie.
- Podczas konferencji prasowej poświęconej funduszom ogłosił Pan niemniej ważną rzecz. W ramach tych funduszy zostaną zatrudnieni lekarze i pielęgniarki, którzy będą mogli się również dokształcać.
- Projekty norweskie mają inną niż unijne poetykę. Można szkolić personel, można zatrudniać specjalistów. Siedemnaście milionów to duża kwota, my byliśmy na czwartym miejscu, więc to jest mistrzostwo świata, gdyż złożono blisko sześćset wniosków w całej Polsce.
- Potrzeby onkologii są załatwione?
- Nie do końca, dlatego że myślimy o rozwoju onkologii. Potrzebny jest trzeci akcelerator. Myślimy o medycynie nuklearnej, może o własnym rezonansie. Rozwój jest wskazany we wszystkim. Stanie w miejscu to cofanie się, więc z onkologią na pewno będziemy szli do przodu. Oczywiście nie zaniedbamy pozostałych podstawowych oddziałów.
- Co najpilniejszego leży u Pana na biurku?
- U marszałka mamy zabukowane blisko czterdzieści milionów złotych w ciągu czterech lat na dostosowanie do potrzeb ustawowych infrastruktury oddziałów, które nie zostały do tej pory wyremontowane. Tak naprawdę wszystkie oddziały, które do tej pory nie były remontowane, zostaną odnowione. W tym mieści się ginekologia i położnictwo […] - za miedzą mamy bowiem konkurencję.
- Pan się cieszy, czy raczej martwi, że ta konkurencja wyrosła?
- Trudne pytanie. Mam ambiwalentne odczucia. Dla mnie kłopot, bo przez kilka miesięcy musiałem się starać o nowych lekarzy. Ale też cieszę się, bo konkurencja zawsze podnosi poziom i pacjenci na tym korzystają.
- A zadłużenie szpitala nie budzi Pana po nocach?
- Gdybyśmy sięgnęli pamięcią pięć lat wstecz, nasze zobowiązania były na poziomie blisko sześćdziesięciu milionów, dziś mamy trzydzieści osiem. Sukcesywnie, co miesiąc je spłacamy. Natomiast jest to obciążenie, gdyż na te pieniądze musimy zapracować. Gdyby nie to, pewnie byłoby nam lżej i być może moglibyśmy negocjować pieniądze dla personelu. Podnosilibyśmy standardy we własnych zakresach, ale na razie się nie da. Musimy spłacić zaległości sprzed wielu, wielu lat. Aczkolwiek, gdybyśmy zmobilizowali wszystkie siły i spłacili to jednym ruchem, dałoby się to zrobić. Dodam, że w ciągu dziesięciu lat zainwestowaliśmy w naszym szpitalu blisko dwadzieścia milionów z naszych pieniędzy.
- Nie lepiej było to przeznaczyć na spłatę zadłużenia?
- Właśnie nie. Trzeba się rozwijać. Gdybyśmy dziesięć lat stali w miejscu, to dziś mielibyśmy problem. Bylibyśmy starym szpitalem, tyle że niezadłużonym.
- Tak troszkę po cichu, bez rozgłosu, chyba że o czymś nie wiem, Artur Puszko świętował dziesiątą rocznicę objęcia stanowiska dyrektora sądeckiego szpitala. Tak długo już nikt w dzisiejszych czasach nie pełni takich funkcji kierowniczych.
- Sam jestem zdziwiony...
- Gdy Pan przyjechał do Sącza, myślał Pan, że spędzi tu jako dyrektor tyle lat?
- W najśmielszych marzeniach myślałem, że może dwa, trzy lata...
- I jaka refleksja przychodzi, kiedy Pan patrzy na te dziesięć lat? Były różne momenty, ciężkie, wręcz krytyczne…
- Aczkolwiek okazało się, że jestem dobrym człowiekiem. Moje dzieci miały okazję to zobaczyć. Było nie lada przeżyciem, kiedy stanął za mną cały szpital, cały Sącz...
- Dodajmy, że te dziesięć lat spędził Pan w drodze, bo Pan ciągle nie mieszka w Nowym Sączu.
- No, nie mieszkam. Nie da się mieć kilku mieszkań. Ale droga przyjemna i piękna okolica.
Rozmawiał Wojciech Molendowicz
Wykorzystano fragmenty wywiadu dla Regionalnej Telewizji Kablowej.

Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Potrzeby onkologii są załatwione? Nie do końca"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]