8°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Pies kontra osiedle czyli historia pewnego husky

Opublikowano 08.09.2016 17:50:27 Zaktualizowano 04.09.2018 18:34:19

Choć duży, na pierwszy rzut oka nie budzi w obserwatorach żadnego strachu. Ot, kolejny przyjazny pies rasy husky. Niestety jest jedno „ale”, które powoduje, że mieszkańcy osiedla Kochanowskiego starają się obchodzić posesję przy ul. Na Rurach, w której pies rezyduje, szerokim łukiem. Skąd biorą się ich obawy?

- W sumie ten husky rzucił się już na 5 psów - opowiada mieszkanka okolicy. - Zrywa się z łańcucha, przeskakuje przez płot. Ludzie boją się tamtędy przechodzić. W obawie o swoje małe psy, muszą je brać na ręce.

Kobieta wie co mówi, w każdym razie w odniesieniu do swojego przypadku. Jeszcze kilka dni temu była właścicielką małego yorka. Była, ale już nie jest, bo 2 września pies został zaatakowany przez znajdującego się poza terenem posesji husky i po prostu zagryziony, co potwierdziła obdukcja przeprowadzona później przez lekarza weterynarii. Nie był to jednak jedyny zwierzak zaatakowany tego dnia przez krewką husky o imieniu Gerda.

- Husky bez powodu rzuciła się na mojego labradora i go pogryzła. To było tego samego dnia, kiedy zagryzła yorka. Mnie złapała za nogę. Byłem już w szpitalu na obdukcji - opowiada pan Bartłomiej, który mieszka w okolicznych blokach. - Ten pies jest po prostu niebezpieczny – dodaje.

Opinie właścicieli psów potwierdza pani Kinga, mieszkająca w bloku naprzeciwko posesji właścicieli Gerdy i dodaje, że z husky od dawna były problemy.

- Ta sytuacja twa już bardzo długo. Interweniowałam wiele razy. Ten pies całymi dniami siedział sam, wył tak, że nie dało się wytrzymać. Notorycznie uciekał, był agresywny, dzieci się go bały. Podejrzewam, że często siedział wygłodniały. To nie jest pies łańcuchowy, on nie powinien siedzieć w zamknięciu. Zwierzę za człowieka myśleć nie będzie. Jego właściciele muszą zdać sobie sprawę, że nie dają sobie rady. Co będzie, jak pies pomyli sobie małego psa z dzieckiem? Czy naprawdę musi dojść do tragedii, żeby ci ludzie zaczęli myśleć?

No właśnie, czy musi? Skontaktowaliśmy się z właścicielami psa, prosząc o skomentowanie wyczynów Gerdy. - Zdaję sobie sprawę, że pies jest niebezpieczny. Cóż ja mogę poradzić? Gerda zaczęła uciekać, przechodzić przez ogrodzenie. Starałem się robić jakieś zabezpieczenia, ale to nie pomaga mówi właściciel i dodaje - Gerdę mamy od ośmiu lat. Uśpienie psa byłoby ostatecznością.

Właścicielka zwierzęcia także jest świadoma wybryków Gerdy, psa, którego wraz z rodziną zabrała z gospodarstwa wiejskiego, w którym przebywał zamknięty w kojcu. - Niestety przygarnęliśmy psa dorosłego, bardzo ciężko było wykorzenić z niego objawy 'dzikości', charakterystyczne dla tej rasy. Zdając sobie sprawę z tego, że husky uciekają - a potrafią przedostać się nawet przez wysoką siatkę i wiedząc, że w przypływie instynktu mogą zrobić krzywdę małym zwierzakom jak koty i pieski - upinamy Gerdę na długiej lince – tłumaczy właścicielka husky.

Niestety feralnego dnia, choć Gerda była upięta, udało się jej wydostać z obroży, sforsować płot i znaleźć się na wolności. Jej wyczyn kosztował małego yorka życie. Choć właścicielka Gerdy wyraziła żal z powodu całej sytuacji i gotowa była zwrócić pieniądze za zagryzionego psa, ani właścicielka yorka, ani mieszkańcy okolicy nie chcą przeprosin ani pieniędzy, ale konkretnych zapewnień, że takie wydarzenia nie powtórzą się w przyszłości, a właściciele krewkiego psa zapanują nad swoim ulubieńcem. Tym bardziej, że w pobliżu znajduje się szkoła podstawowa i gimnazjum, a po terenie osiedla chodzi dużo dzieci.

Sytuacja, choć trudna już wcześniej, teraz, po zagryzieniu yorka, poważnie się zaogniła. Właścicielka Gerdy skarży się, że zarówno ona, jak i jej rodzina padają ofiarą gróźb i wyzwisk. Choć rozumie ból po stracie psa i sama deklaruje wielką miłość do zwierząt, nie zgadza się z określeniem „mordercy”, jakie pada pod adresem jej rodziny. Obawia się także o ich bezpieczeństwo tym bardziej, że ma niepełnosprawnego męża, poruszającego się na wózku inwalidzkim, i nastoletniego syna.

- Od początku deklarowaliśmy, że nie będziemy robić żadnych trudności, bo poczuwamy się do pełnej odpowiedzialności za psa, którego przygarnęliśmy – podkreśla właścicielka i chce spokojnie porozmawiać z „drugą stroną”. Ale „druga strona” nie chce rozmów, tylko konkretnych zapewnień, że albo właściciele Gerdy całkowicie nad nią zapanują, albo w taki czy inny sposób, pozbędą się kłopotliwego psa.

Aktualnie sprawą zajmuje się Miejska Komenda Policji w Nowym Sączu a konkretnie Wydział Prewencji. – Został złamany przepis z artykułu 77. Kodeksu Wykroczeń – potwierdził prowadzący sprawę Janusz Zieliński.

Trudno w tym miejscu wyrokować, jak zakończy się cała sprawa i jakie będą dalsze losy Gerdy, ale jedno jest pewne. Posiadanie nawet najmniejszego czy najbardziej łagodnego psa nie zwalnia jego właściciela z całkowitej odpowiedzialności za poczynania zwierzęcia. I trudno wytłumaczyć rozżalonej właścicielce zagryzionego psa, że husky to rasa, która „lubi uciekać” lub ma „instynkt łowcy”. Gerda, jak zgodnie twierdzą jej właściciele, jest psem przyjaznym i nie stanowiącym dla ludzi żadnego zagrożenia. Niestety, na osiedlu mieszkają także inne, mniejsze od Gerdy zwierzęta, i one póki co nie mogą się czuć bezpieczne. No, chyba, że Gerda już nigdy więcej nie wydostanie się z terenu posesji jej właścicieli.

Fot. Z arch. Limanowa.in

Uwaga: Zdjęcie jest tylko fotografią ilustracyjną i nie oddaje rzeczywistego wyglądu psa, którego historia została opisana w powyższym artykule.

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Pies kontra osiedle czyli historia pewnego husky"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]