8°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

On nie słyszy, ale słyszy o nim świat

Opublikowano 14.05.2016 21:25:54 Zaktualizowano 04.09.2018 18:55:53

Od urodzenia nie słyszy, a dźwięki z otoczenia docierają do niego tylko dzięki implantowi. Mimo to 19-letni sądeczanin Grzegorz Kędzierski odnosi zwycięstwa jako karateka.

Chłopiec urodził się w 1997 r. w Nowym Sączu. – Diagnoza postawiona przez lekarzy była dla przerażająca: obustronny głęboki niedosłuch. Nadzieją dla syna było wszczepienie kosztownego implantu. Aby na niego zarobić, wyjechaliśmy do pracy do Londynu. Grzesiek w wieku 5 lat szczęśliwie przeszedł operację. Dzięki implantowi zaczął słyszeć. To był dla nas cud - opowiada mama Magdalena Kędzierska. Jednak po operacji okazało się, że nasze państwo odebrało dofinansowanie baterii do procesora aparatu Grzegorza. Wydatki nie pozwoliły nam na mieszkanie w Polsce, zamieszkaliśmy zatem w Londynie – mówi pani Magdalena. Teraz rodzina dzieli dom między Nowym Sączem a Londynem.

Zmaga się z sobą i walczy na macie

- Nigdy nie miałem taryfy ulgowej. Rodzice traktowali mnie jak osobę słyszącą – mówi Grzegorz. Jest nieśmiały, rozmowa trochę go denerwuje, na początku przychodzi mu z trudem. Jednak z każdą chwilą młody karateka jest coraz bardziej otwarty. To, czego nie dosłyszy, tłumaczy mu tato, który nauczył się języka migowego, by móc lepiej porozumiewać się z synem. - Gdy Grzesiek walczy na macie, jest zupełnie inny. Od dziecka uczyliśmy go samodzielności, w wieku 7 bądź 8 lat jeździł sam do szkoły. Inni na to nie pozwalali, rozkładali nad dziećmi ochronny klosz, nie mówiąc już o uprawianiu sportów - opowiada mama chłopca, która sama kiedyś grała w Sandecji.

Ojciec - Mariusz Kędzierski trenował kiedyś sztuki walki odnosząc duże sukcesy. Wspierał syna, kibicował mu i zachęcał do treningów. Tak jest do dziś. Pod jego czujnym okiem młody karateka trenuje codziennie po kilka godzin. - Nie wyobrażam sobie, że mógłbym przestać walczyć. Kiedy przegram, jestem zły. Ale gniew mija a niepowodzenia motywują mnie do dalszej pracy – zaznacza.

Nie chcieli go, bo był głuchy

Początki nie były łatwe. Ojciec Grzegorza chciał, aby syn ćwiczył z innymi. - Grześka nie chciano jednak widzieć na treningach - mówi. Pewnego razu Kędzierski przyprowadził małego Grzesia do jednego z sądeckich trenerów. Ten poprosił, aby chłopiec więcej nie przychodził. Obawiał się, że niesłyszące dziecko sprawi, że mniej osób będzie chciało korzystać z jego treningów. - Było to w 2004 r. Grzesiek po jednym z treningów powiedział do mnie: Ja wiem, że ten pan mnie nie chce, bo jestem głuchy. Co miałem odpowiedzieć kilkuletniemu dziecku? – pyta ojciec.

Tymczasem dla Grzegorza sport był odskocznią od tęsknoty za ojcem, który od 1995 r. przebywał w Anglii, reprezentując w karate Polskę, a potem Wielką Brytanię.

W tym czasie na drodze przyszłego karateki pojawił się przyjaciel jego taty, Mirosław Smętek, który zaczął z chłopcem trenować. - Nasz syn zaczął regularnie uczęszczać na treningi. Mirek, jako jeden z nielicznych, zobaczył w Grześku potencjał i siłę do walki, także w życiu – opowiada pan Mariusz. Teraz Grzegorz trenuje również w Zakopanem pod kierunkiem Grzegorza Popiołka.

Nie słyszał oklasków, ale je czuł

Sportowa rodzina Kędzierskich dzieli życie między Polskę a Wielką Brytanię. - Nie jest nam łatwo. Każdy obóz, siłownia, trening, wiążą się z dużymi wydatkami. Karate nie jest popularnym sportem, choć ma bogatą tradycję i filozofię. Mimo tych atutów trudno o sponsorów, których zresztą szukamy, by Grzegorz mógł ciągle rozwijać talent - mówi pan Mariusz. Dlatego też Grzesiek wszystkie straty finansowe pokrywa sam. - Karate nie pozwala na siebie zbytnio zarobić, więc po treningach syn idzie do pracy i sprząta biura – chwali syna mama.

- Lubię pływać, jeżdżę na rowerze, na motorze. W domu też mam obowiązki. Staram się normalnie żyć, a udaje mi się to, bo mam karate. Trenuję częściej niż inni, aby ludzie nie skupiali się na tym, że jestem głuchy, tylko na tym, że walczę zawodowo. Chcę być jak najlepszy. Moim marzeniem było, aby zakwalifikować się do Mistrzostw Świata w Japonii i udało mi się to – mówi Grzesiek, który w 2015 r. występował tam jako jedyny niesłyszący, najmłodszy w historii zawodnik. - Gdy Grzegorz zdejmie implant, nie słyszy zupełnie nic, ale słyszy o nim świat. W Japonii oklaskiwało go na stojąco 15 tys. ludzi. Nie słyszał tych oklasków, ale je czuł - mówi Mariusz Kędzierski.

Niepełnosprawność może być atutem

Zdaniem rodziców chłopca, edukacja dzieci z problemami słuchowymi pozostawia w naszym kraju wiele do życzenia. - Takie osoby stają się w pewnym stopniu niezależne, nie wychodzą jednak do ludzi. Większość dzieci z klasy Grzegorza żyje samotnie w domach, są to osoby bardzo nieszczęśliwe. Tymczasem trzeba spojrzeć na nich z większą uwagą. Tego niestety nikt nie robi, a rodzice często nie mają pieniędzy na baterie do zwykłych aparatów słuchowych. Dzieci niepełnosprawne co prawda się edukuje, ale nie przygotowuje do życia. Po skończonej szkole, umieją tabliczkę mnożenia, ale podania i wnioski składają za nich rodzice - mówi pani Magdalena apelując, aby rodzicie chorych dzieci dawali im szansę na normalne życie. - Możliwości na rozwój jest wiele. Przeszkodą jesteśmy my sami. Jeżeli rodzice lub ktoś z otoczenia dostrzegą w dziecku talent, niech pozwolą mu go rozwijać. Nie wolno chować dziecka pod kloszem, nie można się bać. Niepełnosprawność można przemienić w atut, tak jak zrobił to nasz syn - przekonuje mama chłopca.

Grzegorz dzięki karate zaprzyjaźnił się Hiszpanem Alejandro Navarro, wielokrotnym mistrzem świata w tej dyscyplinie. - Poznałem go na Mistrzostwach Europy w 2014 r. Polubiliśmy się, mogłem ćwiczyć z nim indywidualnie na obozie. Nigdy nie przeszkadzało mu, że nie słyszę. Bardzo go za to podziwiam i szanuję. Bez karate nie wyobrażam sobie życia. To moja największa pasja, tym żyję, jestem wdzięczny rodzicom, że zaszczepili mi miłość do sportu – mówi Grzegorz. - Bo jesteśmy ludźmi zawziętymi i nie odpuściliśmy – zaznacza ze śmiechem jego tato. - Takiej zawziętości życzyłabym wszystkim rodzicom. Niepełnosprawność można przemienić w zaletę i Grzesiek jest tego najlepszym przykładem – kończy mama chłopca.

***

Grzegorz Kędzierski trenuje karate kyokushinkai. Zwyciężał w Hiszpanii, Niemczech, Francji, Węgrzech, USA, Włoszech, siedmiokrotnie w Wielkiej Brytanii. W maju pojedzie na Mistrzostwa Europy. W kwietniu na Otwartych Mistrzostwach Hiszpanii zajął 3. miejsce.

Osiągnięcia sportowe Grzegorza Kędzierskiego:

W latach 2013-2014 jako kadet do lat 17 - tytuł Mistrza Anglii i Wielkiej Brytanii.

21 stycznia 2015 r. - 1. miejsce na turnieju Italie Challenge Cup.

W lutym 2015 r. - 2. miejsce na Mistrzostwach Francji.

W październiku 2015 r. - 1. miejsce na Mistrzostwach Wielkiej Brytanii.

Koniec października 2015 r. – 1. miejsce na Mistrzostwach Niemiec oraz zakwalifikowanie się do Mistrzostw Świata.

W styczniu 2016 r. – 3. miejsce na Mistrzostwach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej

W lutym 2016 r.- 1. miejsce na Mistrzostwach Węgier

W marcu 2016 r. - 1 miejsce na Mistrzostwach Anglii

W marcu 2016 r. - 4. miejsce na Mistrzostwach Francji

Czytaj w Dobrym Tygodniku Sądeckim: https://issuu.com/dobrytygodnik/docs/192016

Agnieszka Małecka

Fot. Z arch. Grzegorza Kędzierskiego

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"On nie słyszy, ale słyszy o nim świat"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]