I to by było na tyle. Dziewiąta wyborcza kampania parlamentarna III RP już niebawem przejdzie do historii. Ale czy w historii – choćby sądeckiej - na trwałe zapiszą się jakieś postaci i wydarzenia? Kogo lub co z tej kampanii zapamiętamy?
Chyba przede wszystkim fakt, iż był to mecz PiS kontra reszta świata. Jeżeli mierzyć temperaturę kampanii aktywnością medialną, ilością bilbordów, plakatów, ulotek i spotów, to – posługując się nadal terminologią futbolową – PiS był w posiadaniu piłki przez 80 procent czasu meczu, a wszystkim pozostałym drużynom udawało się do piłki dorwać w sumie przez 20 procent meczu.
Nigdy wcześniej od 1989 r. kampania wyborcza w regionie nie była tak zdominowana przez jedną partię. Wygląda to trochę tak, jakby na turniej Orlika do Łącka przyjechała Barcelona w pierwszym składzie i wszystkich odważnych, którzy chcą z nimi zagrać, grzecznie pytała przed meczem: „To ile chcecie goli dostać i w który róg bramki mamy strzelać”? W dowolny, przecież większość drużyn, które wystawiły w turnieju swoje składy, sprawia wrażenie, że przegrały ten mecz jeszcze przed wyjściem z szatni. Wśród 170 kandydatów do Sejmu spora część wysyła sygnały, iż znalazła się w tym gronie nieco przypadkiem i ani nie zamierza wydawać choćby złotówki na kampanię, z góry traktując ją jak wyrzuconą w błoto, ani nie planuje innych ruchów, bo to niepotrzebna strata życiowej energii. W takiej sytuacji kandydaci PiS czuli się absolutnie komfortowo, z dziesięciu mandatów, jakie są w okręgu nr 14 do wzięcia, 7/8 z automatu przydzielając sobie.
Przede wszystkim jednak sądecka drużyna Prawa i Sprawiedliwości grała głównie do własnej bramki, koncentrując się na golach samobójczych, faulowaniu własnych zawodników i niecelnych podaniach. Wspomniana Barcelona i inne Reale już dawno udowodniły, że kilka gwiazd nie może jednocześnie grać w jednej drużynie, bo raczej się zderzają na boisku, pokazując fochy i kłócąc się wzajemnie, niż współpracują dla dobra zespołu i dbając o wynik ekipy. Historia futbolu zna takie przypadki, kiedy wielkie gwiazdy strzelały dla swoich słynnych zespołów po kilka goli w jednym meczu, a ten zespół i tak schodził z boiska pokonany. Sądecka drużyna PiS 2015 tak właśnie wyglądała w tej kampanii – plejada gwiazd, która miała za zadanie zetrzeć w pył każdego, kto stanie im na drodze, a wyglądało to trochę tak, że każdy uprawiał kampanię na własnym podwórku, pamiętając, że to właśnie najbliższy sąsiad na liście może pozbawić go mandatu.
Jaki będzie efekt tego bratobójczego boju? Piłkarze zwykli mawiać: „to się okaże na boisku”. No więc to się okaże przy urnie w niedzielę, a w poniedziałek rano już z grubsza będzie wiadomo, kto prolongował swoją polityczną karierę, kto odchodzi do innych zajęć, a kto okazał się czarnym koniem, który przewróci dotychczasowy porządek na lokalnej scenie politycznej. W poniedziałek pewnie nie obudzimy się w nowym świecie, wiatr rewolucji zapewne nie zmiecie głównych postaci przedstawienia, ale bardzo prawdopodobne jest, że mocno je poprzestawia. W samym PiS-ie gra idzie nie tylko o sejmowe i senackie mandaty, ale również – a może przede wszystkim – o lokalne przywództwo w partii, na które apetyty ma co najmniej kilka osób, w tym aktualny lider, były lider i lider potencjalny.
A inne partie? Kandydaci z kilku list faktycznie sprawiają wrażenie, że mandaty są i tak poza ich zasięgiem, bo albo partia nie osiągnie progu wyborczego, a nawet jak osiągnie, to dlaczego mandat dla partii miałby przypaść w okręgu tak zdominowanym przez nie jego ugrupowanie? U innych – w przeciwieństwie do PiS – na listach pełna zgoda i harmonia, a nawet rodzinna sielanka. Najbardziej rodzinną z wszystkich list w okręgu 14. okazała się ta wystawiona przez partię KORWiN, gdzie kandydaci do parlamentu szli małżeńską ławą, jakby chcieli dotychczasowe życie rodzinne przenieść z mieszkania w sądeckim bloku do sejmowego hotelu. Kazimierz Fałowski z małżonką Alicją Wajrak-Fałowską oraz Dariusz Woźniak z małżonką Justyną to bodaj najbardziej rodzinna lista w kraju. Z kolej z listy Kongresu Nowej Prawicy startują matka z synem – Barbara i Krzysztof Klemczak, z tym, że w tym wypadku dziecko znalazło się na liście dużo wyżej od rodzica.
***
Bezrobotni, nauczyciele, wykładowcy, byli pracownicy Straży Granicznej, studenci, doktoranci, lekarze, inżynierzy wiertnictwa a także „starzy znajomi”, czyli niemal „zawodowi” posłowie, których twarze nie zawsze mamy już ochotę oglądać na ulotkach i plakatach wyborczych. Co proponują i czym się wyróżniają poszczególni kandydaci?
Najmłodszym kandydatem na listach jest Maciej Rogóż z KWW Kukiz’15, 22-letni student w Instytucie Kultury Fizycznej w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Sączu. Młode pokolenie reprezentuje także 25-letnia Grażyna Sukiennik, pracownica Karpackiego Przedsiębiorstwa Wiertniczo - Geologicznego ze Starego Sącza, której ojciec Stanisław Sukiennik był kiedyś prezesem Kongregacji Kupieckiej. Starsze pokolenie reprezentuje bez wątpienia poseł Piotr Naimski (64 lata), który w ferworze kampanii znalazł nawet czas na uczestnictwo w wernisażu wystawy o siostrach Niepokalankach.
Co mają do zaoferowania kandydaci? Studentka Katarzyna Bartkowska, startująca z listy Zjednoczonej Lewicy, proponuje legalizację medycznej marihuany, co wśród środowisk prawicowych może budzić pewne kontrowersje. Wojciech Cieślak z Podhala (16. pozycja na liście PiS-u - według Gazety Wyborczej udawany góral Gowina) obiecuje natomiast, że nie będzie pobierał wynagrodzenia poselskiego oraz zapowiada odbudowę… sądeckiego zamku, „który stanie się centrum turystycznym i kulturowym, na wzór zamków na Mazurach”.
W kręgach polityczno-samorządowych mówi się, że podział 10 mandatów w okręgu może być następujący: PiS 7 lub 8 mandatów (chociaż na mandat z listy liczy poważnie ponoć 17 osób), PO 1, a maksymalnie 2 (Andrzej Czerwiński i ewentualne Andrzej Gut-Mosotwy), PSL być może 1 mandat (walka pomiędzy chcącym wrócić do polityki Bronisławem Dutką, a pnącym się po szczeblach władzy Stanisławem Pasoniem). Po cichu część osób mówi, że mandat, którejś z wyżej wyimenionych list może jednak wyrwać osoba z listy Kukiz'15.
Kandydaci jak zawsze prześcigają się w obietnicach. Co z nich wyniknie dowiemy się po wyborach. Którym z poszczególnych kandydatów uda się uzyskać mandat? O tym zadecydują w niedzielę wyborcy.
Zobacz również:
Komentarze (15)
Fajne! Fajne
Obiecanki cacanki. Idą wybory są prawie blisko, …ten co startuje obieca wszystko. Będziemy zdrowi bogaci ,młodzi, …obiecać można, to nie zaszkodzi. Ten co uczony piękne ma słowa, …że nie jednemu uwierzy głowa. Wszystko będziemy mieli w dostatku, …tylko mnie zaznacz w tej kartce z kratką. W wyborach każdy cwaniaka zgrywa, …kiedy chcesz władzy, tak zawsze bywa Inny z uśmiechem skrycie dołoży, …a po wyborach ktoś mu pomoże. Gra obiecanka tańczy obłuda, …może tym razem i nam się uda
PiS prowadzi walki sami z sobą a wyborcy na to patrzą i przecierają oczy ze zdumienia.
Mamy patrzeć przez kolejne lata na Janczyka, Mularczyka, Naimskiego, Paluchową, Bartusiową którzy nic dla naszego pięknego powiatu nie zrobili ?.
Jak chcecie głosować na PiS to dajcie szansę tym pozostałym na liście PiS.
Na tych wymienionych liczyć nie można o czym przekonaliśmy się przez ostatnich parę kadencji.
Mamy Józefa Leśniaka, Ewę Filipiak ludzi związanych z Limanową ludzi młodych i ambitnych.
Państwu Paluchowej, Bartusiowej, Janczykowi, Mularczykowi, Naimskiemu podziękujmy uprzejmie i pozwólmy im się realizować zawodowo za zwykłą pensję bez przecinania wstęg, brylowania na imprezach, wręczania nagród i odznaczeń.
Za ich niezaangażowanie w rozwój naszej małej ojczyzny podziękujmy głosując na innych.
http://www.latarnikwyborczy.pl/
muszą głosować na kandydata z listy KUKIZA - jedynie ktoś od niego ma szanse wejść do Parlamentu z naszego regionu!!!
Nie straćcie swojego głosu!!!
PO kompletnie odjechało, już niedługo drastyczna pobudka …