8°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Nie przeceniaj swoich możliwości!

Opublikowano 05.02.2016 09:56:57 Zaktualizowano 04.09.2018 19:20:09

Rozmowa z Michałem Słaboniem naczelnikiem krynickiej grupy GOPR.

- W sezonie pośpiech jest taki, że nawet czekający na Pana przed budynkiem samochód nie wyłączył silnika.

- Pogoda jest, jaka jest. Odwilż trochę dała nam się we znaki, warunki na stokach i w terenie zrobiły się trudniejsze, w związku z tym mamy więcej pracy.

- Przyjechał Pan prosto ze stoku. Jak wygląda typowa akcja w sezonie zimowym w Krynicy?

- Rozdzieliłbym te akcje tak jak zgodnie z ustawą rozdzielone są działania GOPR, na działania na stokach narciarskich i te w górach. Działanie na stoku to typowe zdarzenie, typowy „klient” – narciarz z urazem głowy albo ręki, nogi, w zależności od sytuacji. Mieliśmy teraz kilkakrotnie do czynienia z poważniejszymi zderzeniami i utratą przytomności. O takim zdarzeniu informacja przychodzi na stację centralną od naocznych świadków, patrolu policji, czy innych osób. My informujemy załogę dyżurną, która pełni dyżur na danej stacji i ona wyjeżdża do wypadku, udziela pomocy i przekazuje poszkodowanego pogotowiu ratunkowemu.

- Te działania można nazwać rutynowymi, powtarzającymi się w każdym sezonie i każdego dnia?

- W ostatnim tygodniu mieliśmy 59 zdarzeń na samych wyciągach, które obsługujemy. Czyli statystycznie prawie 10 dziennie. Ale były też lata z długimi zimami, gdy w ciągu trzech miesięcy wypadków było nawet 600.

- Narciarze powtarzają pewne błędy od lat, nie chcą się na nich uczyć?

- Jest kilka przyczyn zdarzeń na stokach. To może być zwykły pech, bo wpadnie się w dziurę, jest oblodzenie, nie ma krawędzi w nartach. Ale zdarzają się też brawurowe sytuacje, kiedy przeceniamy swoje umiejętności, jedziemy za szybko, nie zwracamy uwagi na innych użytkowników tras, i to są te poważniejsze zdarzenia, nieraz z utratą przytomności. Jeśli jest taka potrzeba, wspieramy się w takich sytuacjach Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym wzywając śmigłowiec z Sanoka lub Krakowa.

- Jeszcze niedawno niewielu narciarzy jeździło w kaskach, dzisiaj chyba niewielu nie jeździ w kaskach. To ważne?

- To bardzo dobra informacja, że jest coraz większa świadomość narciarzy. Głowa jest podstawowym narządem, który chronimy. Widzimy te kaski na stokach, narciarzy w kaskach jest naprawdę bardzo dużo. Cieszymy się z tego.

- Często wraca temat alkoholu na stoku…

- Zgodnie z ustawą możemy tylko przestrzegać, żeby wszystko robić w granicach rozsądku. Ludzie przyjeżdżają na odpoczynek, trudno zabronić im spożywania alkoholu. Mieliśmy kilka przypadków, kiedy sprawcami zdarzeń na stoku były osoby nietrzeźwe. Ale w tej chwili to już bardziej sprawa patroli policyjnych, które współpracują z nami na stokach.

- Druga kategoria zdarzeń, o której Pan wspomniał, jest chyba dużo poważniejsza – niesienia pomocy turystom, którzy na szlaku mają problemy.

- Od zdarzeń narciarskich te akcje różnią się tym, że czas dotarcia do osób poszkodowanych się wydłuża. Nie zawsze jest tak, że osoba wzywająca pomoc wie, gdzie się znajduje i to jest największy problem. Dlatego proponuję wszystkim ściągnięcie aplikacji RATUNEK, którą propagujemy w całej Polsce. Jest to aplikacja bezpłatna, ściągana na telefony komórkowe. Ona kontaktuje się z nami, z każdą grupę regionalną, ale równocześnie dzięki niej dyżurny ratownik widzi pozycję telefonu, praktycznie z dokładnością do 4-5 metrów. Dla nas to niezwykła pomoc, bo wiemy, gdzie jechać. Dzięki temu jesteśmy w stanie dużo szybciej odnaleźć tę osobę i udzielić pomocy. To skraca czas udzielania pomocy o 4-5 godzin.

- W ostatnim czasie dużo takich poważnych akcji nie było?

- Nie było, bo w górach nie ma dużo śniegu. Jeśli jest zimowa aura, ludzie przeceniają nagminnie swoje możliwości fizyczne. Idą przykładowo trasą Jaworzyna Krynicka – Hala Łabowska, którą w lecie przechodzi się w ciągu 2-4 godzin w zależności od możliwości i tempa marszu, natomiast w zimie wydłuża się to czasami do 10-11 godzin. Tak było np. dwa lata temu, gdzie na tym nieprzetartym szlaku leżało ok. 2 metrów śniegu. W tym roku w styczniu też mieliśmy tam 4-5 interwencji.

- Zanim się wybierzemy na szlak, przeanalizujmy własne możliwości, warunki pogodowe. Zawsze przy takich okazjach pojawia się kwestia – kto ma płacić za interwencje GOPR?

- Na tę chwilę, jeśli chodzi o wypadki górskie, jesteśmy dotowani z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Natomiast rzeczywiście kwestią do rozważenia jest sprawa związana z ubezpieczeniem osób, które chodzą po górach. Tak to funkcjonuje w całej Europie, u naszych południowych sąsiadów. Jak wyjeżdżamy na narty do Austrii czy Włoch, musimy się ubezpieczyć, i są to niskie stawki.

Rozmawiał: Wojciech Molendowicz

Obejrzyj także wideo prosto z krynickiego studia MTV24 i Dobrego Tygodnika Sądeckiego: http://sacz.in/ferie-w-krynicy-zdroju;krynica-nowa-zimowa-stolica-michal-slabon,28095.html

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Nie przeceniaj swoich możliwości!"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]