0°   dziś 1°   jutro
Niedziela, 24 listopada Flora, Emma, Emilia, Chryzogon, Jan, Aleksander, Roman

Łąckie rozmowy: My to cujemy w nasych sercach

Opublikowano 13.05.2016 09:05:09 Zaktualizowano 04.09.2018 18:56:12

Już w najbliższy weekend (14-15 maja) Łącko zaprasza na tradycyjne Święto Kwitnących Jabłoni. Przeczytajcie, co o Łącku, tutejszych tradycjach, obyczajach, strojach mówią członkowie Związku Podhalan.

Jadwiga Dybiec, członek Zarządu Związku Podhalan Oddział w Łącku: - Wiemy, że wiele jest pięknych miejsc na świecie, ale my tu mamy pewność, że Łącko z nich wszystkich jest najpiękniejsze. Ludzie rozejrzyjcie się wokół! Szczególnie w maju! Ale co tam, przecież wystarczy popatrzeć na nasze stroje! Ludzie przyjeżdżają do Łącka, patrzą na nas i mówią – jakby to młodzież określiła – kosmos! Przecież już nikt nigdzie nie chodzi tak ubrany!

Tomasz Ćwikowski, prezes Związku Podhalan Oddział w Łącku: - To było zawsze moje wielkie marzenie i zadanie, jak sprawić, żeby ludzie ubierali łącki strój przy takich okazjach jak wesela, chrzciny, Boże Ciało, albo nawet znaczniejsze spotkania towarzyskie. I to nam się udało. Może nie chodzi się tak ubranym na co dzień, ale moje marzenie się spełniło. Kiedy mam imieniny, to nikt ze związku nie przychodzi do mnie w gości po cywilnemu, ale każdy jest odziany najlepiej jak można, czyli po góralsku. A przecież jeszcze całkiem niedawno poza zespołem regionalnym nikt tak nie chodził ubrany. Zespół schodził ze sceny i oddawał strój do magazynu w GOK-u. Teraz setki osób mają takie stroje w domach. Przed laty pradziadek prezydenta Andrzeja Dudy przechodził co niedzielę w łąckim stroju koło mojego domu w drodze z Zarzecza do kościoła. Ale kiedy zmarł, to już nikt się tak nie ubierał nawet na niedzielę. Bardzo mi tego brakowało.

Jadwiga Dybiec: - W każdą trzecią niedzielę miesiąca spotykamy się na mszach góralskich. Kto nie przyjdzie do kościoła z choćby maleńkim akcentem ludowego stroju, ten się czuje tam nieswojo. Dlatego kto nie ma kompletnego stroju ubiera choćby spinkę albo kapelusz. Kiedy prowadziłam w szkole lekcję o regionalizmie, ubrałam strój ludowy i mówiłam do dzieci gwarą. Były zaskoczone, bo dziś gwarę na co dzień trudno usłyszeć. Moja 92-letnia mama mówi gwarą, dlatego miałam się od kogo uczyć.

Ks. dr Stanisław Kowalik, kapelan Związku Podhalan Oddział w Łącku: - Święty Jan Paweł II kiedyś tak pięknie powiedział: „Nie ma narodu bez wiary i tradycji ojców”. Z jednej strony jesteśmy Europejczykami – i chwała Bogu! – to dla nas duże wyróżnienie, ale z drugiej strony każde państwo, każdy region musi pamiętać o swoich korzeniach, o wierze i tradycji. Bez tego naród ginie. To właśnie Jan Paweł II powiedział w UNESCO, że pochodzi z narodu, którego przez wiele lat nie było na mapach, ale przetrwał dzięki kulturze i wierności swojemu dziedzictwu. I my w Łącku chcemy właśnie kultywować wiarę i tradycję ojców. Były czasy, które nie sprzyjały kultywowaniu regionalizmu, ale mam poczucie, że odnawia się to, co przetrwało w ludzkich sercach. I nie musimy tu nic robić na siłę, bo my to cujemy w nasych sercach. Mówi o tym moja ulubiona przyśpiewka: „Góry nase góry, ckliwo mi za womi, bo jo od malućka naucony z womi”. I tak wyglądało moje życie, kiedy jako dziecko mówiłem gwarą podczas zabaw z rówieśnikami, albo kiedy tańczyłem w zespole. Dzięki temu wszystko, co związane z regionalizmem przychodzi mi dziś łatwo i naturalnie.

Jacek Kucharski, członek Związku Podhalan: - A w łąckim oddziale naszego związku obserwujemy duży napływ dzieci i młodzieży. To cieszy, to krzepiące, że młode pokolenie garnie się do kultywowania tradycji.

Ks. Stanisław Kowalik: - W Ochotnicy Górnej, gdzie pracuję jako proboszcz, wprowadzono w gimnazjum godzinę obowiązkowego regionalizmu, a raz w miesiącu wszyscy nauczyciele mają obowiązek przychodzić w stroju regionalnym. Na ludowo przychodzą też ubrani wszyscy uczniowie, mówią wyłącznie gwarą, nawet lekcję matematyki da się poprowadzić gwarą. Kiedy mówiłem do nich swoją łącka gwarą, czułem ich szacunek, że się nie wstydzę swoich korzeni i mowy.

Tomasz Ćwikowski: - Pamiętam, jak nasze dziewczyny pojechały na Podhale na wybory najśwarniejszej i rozmawiały między sobą. Wtedy tamte, które biegle mówiły podhalańską gwarą zapytały zdziwione: „To wy nie umiycie tak normalnie godać?”.

Jadwiga Dybiec: - Moja mam mówi wyłącznie gwarą, ja gwarę znam i moja córka, dzięki temu, że tak często w domu mówimy, też posługuje się gwarą. Dla niej i dla dużej części młodego pokolenia, to nie jest obciach.

Tomasz Ćwikowski : - Ktoś policzył, że na 90 oddziałów Związku Podhalan jesteśmy najmłodszy oddziałem w kraju! Mamy 221 członków i najniższą średnią wiekową. Kiedy miałem zostać prezesem postawiłem nawet taki warunek: zgoda, ale przynajmniej połowa 10-osobowego zarządu to muszą być ludzie młodzi. I są!

Ks. Stanisław Kowalik: - Jako kapelan związku muszę dodać, że było dziesięć wesel w oprawie góralskiej, gdzie np. młodzi byli ubrani w stroje regionalne, góralska kapela przygrywała. Zdarzają się również góralskie chrzty i pogrzeby. Jak powiedział gdzieś nasz prezes, związek nie jest na pokaz, żeby się ubrać po góralsku i zadawać szyku. My chcemy dać ludziom odczuć, że na co dzień jesteśmy z nimi, w dobrych i złych sytuacjach, idziemy z nimi ich codziennością nie od święta. Codziennością chcemy uświęcać nasz regionalizm.

Jacek Kucharski: - Bo ten regionalizm jest dla nas bardzo naturalny. Ludziom się chce. To nie jest tak, że ktoś się ubrał – jak ja teraz – żeby wyglądać jak kukła, tylko dlatego, że on tak czuje. W ubiegłym roku w sądeckim „Sokole” podczas kongresu regionów Andrzej Wajda powiedział, że do odpowiedzenia sobie na pytanie dokąd idziemy, potrzebna jest świadomość skąd idziemy.

Tomasz Ćwikowski: - No właśnie! I my czujemy, że jesteśmy winni przekazania młodemu pokoleniu tego, cośmy od naszych ojców dostali. A to jest świętość!

Jacek Kucharski: - Muszę to powiedzieć – jak usłyszę nasze skrzypce, jak ludzie zaczynają śpiewać, to coś mnie łapie za gardło.

Jadwiga Dybiec: - A ja chcę jeszcze koniecznie dodać, bo tak często narzeka się na młodzież. Nasza łącka młodzież jest wspaniała, chętna do pomocy, aktywna i zawsze można na nią liczyć. Cudownie nam się ta młodzież udała.

Tomasz Ćwikowski: - W pierwszym roku działania ZP w Łącku, wymyśliliśmy z Wojtkiem Boguckim, ówczesnym prezesem łąckiego oddziału ZP, a moim kuzynem, byśmy poszli na Boże Ciało w strojach ludowych. Niektórzy dziwili się „Ty prezes Erbetu pójdziesz po góralsku?”. Poszło nas sześciu, dzisiaj tak ubrany idzie cały związek. Idziemy tak między ludzi…

Czytaj w Dobrym Tygodniku Sądeckim: https://issuu.com/dobrytygodnik/docs/192016

Spisał Wojciech Molendowicz

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Łąckie rozmowy: My to cujemy w nasych sercach"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]