8°   dziś 5°   jutro
Środa, 27 listopada Walerian, Wirgiliusz, Maksymilian, Franciszek, Ksenia

Jej amerykański sen zrealizował się w... Polsce

Opublikowano 26.05.2015 08:38:40 Zaktualizowano 05.09.2018 07:25:00 TISS

Rozmowa z Barbarą Edelmüller Generaux, prezesem starosądeckiej firmy BATIM – Transport Międzynarodowy i Spedycja

KOBIETA BIZNESU. Niepracująca żona, żyjąca bardzo wygodnie, przychodzi do męża Amerykanina, biznesmena, i oznajmia, że chce założyć firmę transportową o zasięgu międzynarodowym. Tworzy biznesplan, zaakceptowany przez specjalistów. Mąż sądzi, że to chwilowy kaprys, więc spełnia zachciankę żony – kupuje jej dwa nowe zestawy marki Scania z naczepami Koegel. Po latach będzie musiał przyznać, że to była jego najgorsza inwestycja...

- Nie ma Pani dość pytania o to, czy ma uprawnienia do prowadzenia ciężarówek? Po kolejnym takim nie chciała Pani dla świętego spokoju ich zrobić?

- To pytanie mnie nie drażni, wręcz bawi. Odpowiadając na nie, za każdym razem daję dowód, że kobieta może kierować firmą transportową, nie posiadając zawodowego prawa jazdy.

- Może nie ma Pani odpowiedniego prawa jazdy, ale za to największą flotę ciężarówek w Polsce. To pytanie też pewnie słyszała Pani niejednokrotnie, niemniej co kobietę może fascynować w transporcie?

- Prowadząc transport międzynarodowy na terenie Europy Zachodniej, zawsze fascynowało i fascynuje mnie sprostanie wysokim wyzwaniom. Mamy szanse jeździć dla największych koncernów i konkurować na tak ciężkim oraz wymagającym rynku z wielkimi graczami transportowymi.

- Twierdzi Pani, że firma transportowa była Pani marzeniem od zawsze. Mnie jednak trudno zrozumieć, że mała Basia chce mieć swoją firmę i to pełną wielkich samochodów. Kiedy tak naprawdę to marzenie się skrystalizowało i jakich doświadczeń było wynikiem?

- Kiedy uczęszczałam do szkoły podstawowej, moi rodzice sami złożyli z części dwa specjalistyczne samochody ciężarowe do przewozu cementu luzem. Mogę powiedzieć, że dorastałam, obserwując, jak mama i tato budują biznes transportowy... Pamiętam mechaników w garażu i bardzo ciężko pracujących rodziców. Oczywiście tamte czasy i styl prowadzenia biznesu nie można w żaden sposób porównać z teraźniejszością.
Studiowałam prawo na Uniwersytecie Warszawskim i chciałam pracować w dyplomacji. Jako studentka często wyjeżdżałam do pracy za granicę. Poznałam mojego męża Amerykanina i mieszkaliśmy pomiędzy Londynem a Las Vegas. Przez wiele lat prowadziłam beztroskie życie...
Niemniej chłonęłam wszystko, co mogłoby zbliżyć mnie do mojego marzenia - chciałam stworzyć polską międzynarodową firmę o silnej i rozpoznawalnej marce, która odniesie sukces w Europie Zachodniej wśród największych koncernów. Rodzice mojego męża zdobyli jeden z największych prywatnych kontraktów poza Stanami, budując linie telekomunikacyjne na terenie Bliskiego Wschodu. Mąż wiele opowiadał mi o ich biznesie i tym kontrakcie. Zawsze słuchałam z wielkim zafascynowaniem i podziwem. Później uczestniczyłam w wielu spotkaniach biznesowych...

- Może Pani powiedzieć, że tylko sobie zawdzięcza to, iż dziś prowadzi właśnie jedną z największych firm transportowych w Europie?

- Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której niepracująca żona, żyjąca bardzo wygodnie, przychodzi do męża biznesmena i oznajmia, że chce założyć firmę - transport międzynarodowy świadczący usługi na terenie Europy Zachodniej. Przygotowałam biznesplan i trzy razy mąż go odrzucił. Biznesplan musiał być naprawdę bardzo dobry – sprawdzali go wysokiej klasy specjaliści, a to mnie ekscytowało. W końcu usłyszałam: Well done Basia! Accepted... Good luck! (Bardzo dobrze Basiu! Zaakceptowane… Powodzenia!). Wtedy mój mąż zainwestował w dwa nowe zestawy marki Scania z naczepami Koegel, które oczywiście moja firma musiała spłacić. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że mąż zrobił to, aby spełnić mój kaprys, myśląc, że nie dam rady i już nigdy nie będę myślała o własnym biznesie - pomimo tego, że biznesplan był bardzo dobry…
Kiedy zaczęłam odnosić pierwsze sukcesy i poza firmą na nic nie miałam czasu, usłyszałam od męża, że była to jego najgorsza inwestycja w życiu... Oczywiście muszę w tym miejscu także wspomnieć o pracownikach firmy Batim, których poziom pracy, zaangażowanie, kultura biznesowa są na pewno na bardzo wysokim poziomie i zawsze utożsamiają się z firmą. Ponadto rozumieją oni konkurencyjny rynek i wysokie wymagania naszych klientów. Zawsze mogę na nich liczyć i wspierają firmę we wszystkich projektach… A niektórzy menadżerowie firmy są prawie od początku rozpoczęcia działalności, czyli od 20 lat.
Najbardziej cenię w moich pracownikach, że są bardzo ambitni i rzetelni w tym, co robią.
Dyrektorem finansowym w firmie Batim jest również kobieta - Danuta Kwaśnica.

- Jakie były reakcje kontrahentów, gdy po raz pierwszy prowadzili rozmowy z prezesem... kobietą?

- Założyłam firmę 20 lat temu, kiedy kobiety w biznesie rzeczywiście należały do rzadkości. Na początku prowadzenia biznesu było mi bardzo ciężko, ale nie dlatego, że jestem kobietą, ale dlatego, że założyłam polską firmę i kontrahenci nie byli przekonani do jakości polskich usług. Właściwie Batim był jedną z pierwszych polskich firm, która specjalizowała się w transporcie wewnątrz Unii Europejskiej. Miałam wizję, jak mają wyglądać usługi transportowe na terenie Europy Zachodniej, jaki powinien być system komunikacji i w tym Batim stał się prekursorem. Wprowadzałam wiele nowych rozwiązań, dotąd nieznanych w transporcie międzynarodowym. Zawsze starałam się przedstawiać klientom najlepsze rozwiązania - to była i jest moja pasja.

- Oni przekonują się, że mają do czynienia z twardym negocjatorem, a czy Pani swoją kobiecość wykorzystuje przy rozmowach biznesowych? Bo jednak w głównej mierze prowadzi Pani biznesy z mężczyznami.

- Transport międzynarodowy to twardy biznes, wymagający ludzi konkretnych oraz pełnego zaangażowania. Ten biznes to również moja pasja. Klienci to widzą i czują. Zawsze mi powtarzają: - Barbara, Batim musi być najlepszy wśród najlepszych.

- Jednym słowem łamie Pani wszelkie stereotypy. Który najtrudniej było przełamać?

- Najtrudniej było udowodnić na początku działalności, że my, Polacy, potrafimy konkurować i oferować wysoką jakość usług, a także, że jesteśmy pracowici, rzetelni i sumienni oraz rozumiemy i szanujemy kulturę biznesową. A co więcej, potrafimy konkurować z firmami zachodnioeuropejskimi.

- Realizacja swoich marzeń wymaga poświęceń i wielu wyrzeczeń. Z czego Pani musiała zrezygnować, zakładając własną firmę transportową?

- Przede wszystkim ze wspaniałego małżeństwa, a także beztroskiego i wygodnego życia.

- Pani firma była w powijakach, a Pani zdecydowała się na kolejny ważny życiowy krok. Została Pani matką. Można powiedzieć dwójka dzieci naraz do ogarnięcia. Czy zdecydowanie rozgranicza Pani życie osobiste, rodzinne od tego, co w firmie?

- Kiedy rozpoczęłam działalność, miałam to szczęście, że część czasu spędzałam w Londynie i mogłam odwiedzać klientów i dynamicznie rozwijać firmę. Praktycznie pracowałam całymi dniami i mogłam sobie na to pozwolić ze względu na mój styl życia. Byłam zafascynowana nowym biznesem, pracowałam z wielką energią i pełnym zaangażowaniem. W tym czasie firma była dwuosobowa: ja zajmowałam się marketingiem i zdobywaniem kontraktów oraz ich realizowaniem, a mój wspólnik, mojej mamy brat Janusz Rembilas zajmował się wszystkimi innymi sprawami. Nasza firma posiadała dwa własne samochody i kilkanaście spedycyjnych. Rozrastała się bardzo szybko i wymagała całego mojego zaangażowania i poświęcenia. Nie miałam czasu na życie osobiste. Musiałam dokonać wyboru pomiędzy powrotem do Polski i budowaniem firmy lub beztroskim życiem w Stanach. To był bardzo ciężki wybór, gdyż moje małżeństwo było bardzo udane, a z tego związku mamy wspaniałego syna. Ja jednak bardzo chciałam pracować, realizować moją pasję, pomysły i osiągnąć coś w życiu samodzielnie... To była najcięższa decyzja w moim życiu. Początki były bardzo trudne, praktycznie przez trzy lata pracowałam non stop 24 godziny i 7 dni w tygodniu. Tempo było niesamowite. Dlatego też firma rozwijała się dynamicznie. W jednym roku kupiliśmy 100 zestawów najnowocześniejszych ciągników marki Scania z naczepami Koegel i jednocześnie powiększyliśmy flotę o 100 samochodów.
Prowadząc biznes, trudno jest rozgraniczyć życie osobiste z biznesowym. Ciągłe podróże zagraniczne, spotkania wymagają poświęcenia czasu kosztem życia osobistego, rodzinnego. Na szczęście jestem otoczona bardzo wyrozumiałymi mężczyznami: moim synem Jeanem oraz życiowym mężczyzną, wspaniałym, przysłowiowym Jamesem Bondem, dla którego najważniejszy jest: honor i ojczyzna. Wspaniale się uzupełniamy i rozumiemy.

- Gdzie Pani uczyła się zarządzania, bo jednak, pytając pracowników, jak im się pracuje w Batimie, mówią, że panuje tu rodzinna atmosfera. Nawet teraz, gdy rozmawiamy, przez pokój konferencyjny pracownicy przechodzą bez skrępowania do pomieszczenia socjalnego i wychodzą a to z kawą, a to odgrzanym obiadkiem. Pełen luz?

- Mój mąż prowadził biznesy i zawsze imponował mi sposób, w jaki to robił - uważam, że był w tym mistrzem. Wiele z tych rozwiązań wprowadziłam w mojej firmie i czuję się z tym bardzo dobrze. Dla mnie liczy się zadowolony pracownik i bardzo dobra atmosfera. Nie stwarzam barier pomiędzy sobą a pracownikami. Wszyscy jesteśmy wobec siebie otwarci, szczerzy, bezpośredni, życzliwi. Pracownicy muszą przychodzić do pracy z zadowoleniem, to ma być ich drugi dom. Już niedługo przeprowadzimy się do nowej siedziby i wszyscy na to czekamy…
- W tym roku Batim obchodzić będzie jubileusz 20-lecia. Jaki jest największy sukces firmy, a co najbardziej rozczarowało?

- Ostatnim największym sukcesem firmy był wybór Batimu przez DHL Deutsche Post, największego operatora logistycznego na świecie, na strategicznego przewoźnika oraz zaproponowanie nam jazdy w barwach DHL. Zostałam zaproszona do centrali w Bonn i miałam okazję znaleźć się w najbardziej prestiżowym miejscu... w Deutsche Tower - to zawsze z resztą było moim wielkim marzeniem, a największą przyjemność sprawiła mi rozmowa z dyrektorami o przyszłości transportu w Europie. Największym rozczarowaniem i porażką firmy Batim były toksyczne opcje. Wpadliśmy w zorganizowaną i dopracowaną pułapkę międzynarodowych banków. Nie byliśmy jedynymi ofiarami w Polsce. Ponieśliśmy ogromne straty. Mieliśmy najlepszą grupę prawników w Polsce i specjalistów od instrumentów finansowych. Po bardzo ciężkich walkach, trwających pół roku banki wybrały rozsądek nad chciwością i udało nam się zawrzeć umowę poza sądem i zredukowano nam zobowiązania. Chociaż i tak ponieśliśmy milionowe straty. To była najtrudniejsza sytuacja. Na ten temat ukazała się wspaniała publikacja doktora Pawła Karkowskiego pt. „Od zaufania do bankructwa”. Doskonale opisuje w niej sytuację, jaka miała miejsce w 2008 roku. Polecam.

- O czym Pani rozmawia, jeśli nie rozmawia o transporcie?
- Pyta Pani, co lubię jeszcze robić?
- Czy firma to praca i pasja zarazem?
- Jeśli mam czas, to bardzo lubię czytać. Na wakacje uwielbiam zabierać kolekcję Johna Grishama.
Uwielbiam podróżować, poznawać nowych, ciekawych ludzi. Mam też słabość do sztuki…

- Jakimi kobietami według Pani są sądeczanki?

- Na pewno wspaniałymi. Ja jestem pod wrażeniem Bożenki Fryc, która zbudowała wspaniałą szkołę opartą na metodach nauczania i rozwoju dzieci autystycznych, opracowanych przez najlepszych profesorów na świecie. Kosztowało to wiele wysiłku, pracy, zaangażowania i poświęcenia się całkowicie temu projektowi. Miałam okazję oglądać szkołę i mogę powiedzieć, że wyposażenie, pomoce naukowe i pomieszczenia, a także całe otoczenie to wysoka klasa europejska.
Dzieci promieniały radością i wielkim zadowoleniem. Jestem bardzo dumna z Bożenki i oby było jak najwięcej takich kobiet i realizowanych przez nie projektów.

- Co mogłaby Pani powiedzieć, jakich rad udzielić naszym Czytelniczkom, które, jak Pani, mają marzenia...

- Trzeba przede wszystkim wierzyć w siebie i liczyć na siebie, nigdy się nie poddawać oraz kierować się własną intuicją, realizować swoje marzenia i pasje oraz być odważną, konsekwentną i oczywiście ambitną. Najwięcej wymagać od siebie. Drogie Panie, mamy pierwszą kobietę, Amerykankę, która najlepiej zdała egzaminy i lata na najnowocześniejszych myśliwcach wielozadaniowych Eurofighter F35; w Batimie natomiast mamy 35 kobiet za kierownicą potężnych, 24-tonowych ciężarówek jeżdżących po Europie Zachodniej, a ich praca i umiejętności oceniane są na bardzo wysokim poziomie.
Rozmawiała Katarzyna Gajdosz
Fot. Arch. firmy Batim

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Jej amerykański sen zrealizował się w... Polsce"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]