20°   dziś 20°   jutro
Sobota, 18 maja Eryk, Feliks, Aleksander, Jan, Alicja, Edwin

Grybowski badacz mózgu Piłsudskiego

Opublikowano 31.03.2016 10:40:20 Zaktualizowano 04.09.2018 19:06:26

Kilkanaście godzin po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego wyjęto i zabezpieczono jego mózg. Preparat natychmiast wysłano w specjalnej eskorcie do Polskiego Instytutu Badań Mózgu w Wilnie. W okresie międzywojennym neuroanatomowie w Europy poświęcili wiele uwagi badaniom mózgowia osób o wyjątkowych uzdolnieniach, licząc na odkrycie „pierwiastka geniuszu”.

Takie badania prowadzono m.in. w przypadku Alberta Einsteina. Podobny cel przyświecał szefowi instytutu - profesorowi Maksymilianowi Rose, któremu powierzono misję rozszyfrowania zagadki umysłu wskrzesiciela Rzeczypospolitej i pogromcy bolszewików. W skład powołanego przez niego zespołu do badań znalazł się dr Stanisław Witek, rodem z Grybowa. Był to człowiek o niezwykle barwnym życiorysie, wpisanym w dramatyczne momenty historyczne Polski w XX wieku. Niedawno pamiątki rodzinne doktora, wraz z osobistymi „wspomnieniami dla wnuków”, „pamiętnikiem starego lekarza”, archiwalnymi fotografiami i dokumentami, trafiły do minimuzeum w szkole Chrobrego w Nowym Sączu, gdzie Witek zdawał maturę.

Przejażdżka na zderzaku

Drewniany dom rodzinny Witków stał w centrum miasteczka. Ojciec Stanisława – Edward był szanowanym piekarzem i radnym grybowskim. Stasiu miał żywe usposobienie, był skłonny do figli i psot. W swoich wspomnieniach opisywał następujące zdarzenie:

„Z okna domu zobaczyłem wspaniałego Forda, który na chwilę zatrzymał się przed sklepem. Ten widok tak mnie urzekł, że nie potrafiłem oprzeć się pokusie, by spróbować bodaj przejażdżki pojazdem, który niezwykle rzadko pojawiał się na naszych drogach. Uczepiłem się cichaczem poprzecznego drążka metalowego z tylu samochodu – bo pierwsze modele posiadały taki drążek dla przymocowania bagażu – i za chwilę, gdy kierowca wrócił i zapuścił motor… poszybowałem w siną dal w kierunku Gorlic. Po niespełna 15 km jazdy, mocno niewygodna pozycja zaczęła mi doskwierać, a ręce tak cierpnąć i słabnąć, że owładnięty lękiem uderzyłem w płacz i to tak donośny, że doszedł do uszu siedzącego w tyle nobliwego pana, jak się potem okazało, samego hrabiego Potockiego z Rymanowa, który bez chwili namysłu polecił szoferowi zatrzymać wóz. Dobroduszny właściciel Forda pogroziwszy mi tylko palcem i wygłosiwszy dłuższą przemowę na temat wielkiej lekkomyślności i ryzyka mojej eskapady, kazał mi solennie przyrzec, że nigdy więcej już to się nie powtórzy, co z chęcią uczyniłem. Potem mój łaskawca zawiózł mnie do najbliższej wioski, za całe 5 koron wynajętą tam bryczką polecił odwieźć mnie z powrotem. Brawurowy ten wyczyn dostarczył mi bezcennego wątku do rozmów z moimi rówieśnikami, którym klarowałem moje pierwsze doświadczenia z motoryzacją w czasie wspaniałej jazdy i w tak dostojnym towarzystwie…”

Z Chrobrego na medycynę

Lata gimnazjalne w Nowym Sączu Stanisław przywołuje w swych wspomnieniach niczym „kraj lat dziecinnych, święty i czysty jak pierwsze kochanie, nie zaburzony błędów przypomnieniem, nie podkopany nadziei złudzeniem”. Kąpiele w rwącym Dunajcu w rejonie sądeckiej Wenecji, odwiedziny w księgarni Piszów przy ul. Jagiellońskiej, gdzie można było spotkać słynnego zapaśnika Zbyszka Cyganiewicza (brata właścicielki), lody i ciastka w cukierni Sozańskiego. Do tego lekcje gimnastyki i śpiewu prowadzone przez prof. Piotra Kosińskiego, wycieczki rowerowe po beskidzkich szlakach, wizje mąk piekielnych roztaczane przez ks. Michała Klamuta uczniom, których przyłapał na uczęszczaniu do kina „Iluzjon”, gdzie miano wyświetlać gorszące filmy.

Przeżył Stanisław Witek w Grybowie w początkowym okresie pierwszej wojny bombardowanie kozackie, podczas którego w domu wyleciały wszystkie szyby i drzwi z futryn. Przeżył rekwizycje i wreszcie powrót do szkoły pod opiekuńcze skrzydła profesorów Jarosława Opatrnego, Szymona Kopytki i Józefa Bogusza. W gimnazjum im. Bolesława Chrobrego kolegował się m.in. z Leszkiem Nyczem, późniejszym medalistą olimpijskim w szermierce. Po maturze w 1917 r. dostał się na studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, które – z przerwą na służbę wojskową w armii austriackiej, a potem w Wojsku Polskim podczas wojny z bolszewikami – ukończył w 1924 r. Podjął pracę asystenta w Sanatorium dla Nerwowo Chorych w Batowicach pod Krakowem, ożenił się ze Stachą Morawiecką, córką artysty malarza, ucznia Matejki. W tym okresie przyjaźnił się z Władysławem Orkanem i towarzyszył mu w momencie śmierci. Utrzymywał stały kontakt z Grybowem, odwiedzając rodzinę podczas pobytów w Krynicy.

Zespół badaczy mózgu

W 1932 r. młodego doktora ściągnął do Wilna sławny wówczas prof. Maksymilian Rose, dyrektor Kliniki Neuropsychiatrycznej Uniwersytetu Stefana Batorego na Antokolu. Powierzył mu stanowisko ordynatora przyklinicznego szpitala, a w 1935 r. powołał do zespołu zbadania mózgu Marszałka. Przypadła mu rola przetłumaczenia na język francuski końcowego studium.

Wyniki badań nie przyniosły spodziewanych przez niektórych sensacji. Mózg Marszałka nie odbiegał od normy, z drobnymi wyjątkami, m.in. lewa półkula była 3 cm szersza od prawej. Dalsze pogłębione analizy przerwała nagła śmierć prof. Rose. W zawierusze wojennej dokumentacja, wraz z preparatami i odlewami zaginęły, najprawdopodobniej po wkroczeniu Armii Czerwonej materiały wywieziono do Moskwy. Mogły też być ukryte w Wilnie, bo jeszcze w 1950 r. NKWD więziło litewskiego naukowca prof. Indrasiusa pod zarzutem „propagowania pracy o mózgu Piłsudskiego”.

Na nieludzkiej ziemi

W 1937 r. Stanisław Witek został dyrektorem Szpitala dla Nerwowo Chorych. Z Wilna wywodzą się jego zażyłe znajomości z tamtejszą elitą intelektualną, m.in. poetą Teodorem Bujnickim, profesurą uniwersytecką, luminarzami kultury. Twórczy i pracowity okres przerwała wojna, wpierw szykany ze strony wrogo nastawionych do Polaków Litwinów, potem okupacja sowiecka i od 1941 r. niemiecka, wreszcie zesłanie do szpitala powiatowego w Kalwarii. Mimo terroru oraz inwigilacji spieszył z pomocą rannym i wygłodzonym partyzantom z Armii Krajowej aż do nocy sylwestrowej 1944/45, gdy został aresztowany przez NKWD. Kilka dni później ten sam los spotkał żonę i syna Jerzego za rzekomą „borbę protiw sowieckoj wlasti”. Każde z nich trafiło do różnych więzień, a następnie łagrów na Zakaukaziu i Syberii. Nie mieli o sobie żadnych wiadomości. Najwcześniej, bo po dwóch latach, wrócił do Polski syn Jerzy, Stanisław w lutym 1949 r., a Stacha dopiero jesienią 1955 r.

Swój pierwszy kontakt z Polską, po przyjeździe z ZSRR Stanisław wspominał tak: „Przy Dworcu Wschodnim wsiadłem do tramwaju i zdziwiło mnie, że konduktor nie chciał ode mnie wziąć pieniędzy za bilet. – Pan pewnie wraca z Rosji, to płacić nie trzeba, od razu się domyśliłem, że taki wybiedzony. W takiej czapce i z taką drewnianą walizką, to może być tylko taki, co z tamtego obcego kraju, powraca do swoich….”

Interwencja u ministra

Uderzał do „wszystkich świętych”, aby odnaleźć i sprowadzić żonę z zesłania. Trafił do sądeckiego krajana, ówczesnego ministra spraw zagranicznych Stanisława Skrzeszewskiego. Jak pisał: „Już po pierwszych słowach – ku obopólnemu zdziwieniu – rozpoznaliśmy się wzajemnie jako dawni uczniowie II Gimnazjum w Nowym Sączu. Wprawdzie ja byłem o rok w wyższej klasie, ale mieliśmy wspólnych niezapomnianych pedagogów i okazji do częstych kontaktów w czasie pauz lekcyjnych nie brakowało. Mój rozmówca był wstrząśnięty moim dramatem rodzinnym. Powiedział: – Dla mnie niepojętym jest, z jakich przyczyn tak długo przetrzymują pana żonę, przecież już mija tyle lat od zakończenia wojny, to widocznie sprawka jakiegoś kacyka, postaram się pomóc…”.

Stacha odnaleziona w Krasnojarskim Kraju, żeby powrócić do Polski, zmuszona została do przyjęcia sowieckiego obywatelstwa, wykupienia drogiego biletu kolejowego, a na dodatek już na granicy w Brześciu nad Bugiem zrugana przez polskie służby jako… podróżna z obcym paszportem.

Przepustka na studia

Grybowski rodowód ojca pomógł Jerzemu dostać się na architekturę na Politechnice Warszawskiej. Gdy powrócił z Kaługi, nauka już dawno się rozpoczęła i na uczelni usłyszał, że może przystąpić do egzaminów dopiero w następnym roku akademickim. Nie pomogły tłumaczenia, że winowajcą spóźnienia jest Stalin i NKWD. Szczęśliwym trafem, widząc marnie ubranego i wychudzonego kandydata, zagadnął go ówczesny dziekan, sędziwy prof. Zdzisław Mączeński.

– A skąd pan pochodzi?

– Z Grybowa.

– A to ciekawe, bardzo ciekawe. Kandydat na architekta powinien mieć troszkę talentu, czy choćby wyobraźni plastycznej. Jak pan porządnie narysuje kościół w Grybowie, to zrobimy wyjątek i przyjmiemy na studia od ręki…

Jerzy, mimo że malował z pamięci obiekt, który widział jedynie w dzieciństwie, musiał z tej próby wywiązać się znakomicie, skoro profesor bez wahania użył swoich wpływów, żeby wpisać go na studia na Wydziale Architektury. Załatwił mu też miejsce w akademiku i bezpłatną stołówkę. Podobno powiedział:

– Zrobiłeś mi, młody człowieku, wielką przyjemność, bo ten kościół w Grybowie, to ja akurat projektowałem i teraz po wojnie uczestniczyłem w jego odbudowie.

Epilog

Rodzina Witków spotkała się w komplecie dopiero po 11 latach. Stanisław pracował jako ordynator w szpitalu w Choroszczy k. Białegostoku (1949–1968), następnie w Jarosławiu (do 1975). Współpracował ściśle z białostocką Akademia Medyczną, mając duże zasługi dla leczenia pacjentów i podniesienia na wyższy poziom służby zdrowia.

Stacha w wieku 78 lat zmarła w 1979 r., Stanisław (88 lat) – w 1987 r., Jerzy (89 lat) – w 2014 r. Wszyscy pochowani zostali na Cmentarzu Północnym na stołecznych Bielanach.

Obraz, który posłużył jako nadzwyczajna przepustka na politechnikę, czyli wizerunek strzelistej świątyni (dziś bazyliki) św. Katarzyny Aleksandryjskiej, rodzina Witków podarowała grybowskiej parafii.

Jerzy Leśniak

Fot. arch. rodziny Witków

Dr Stanisław Witek z żoną Stachą i synkiem Jerzym, ok. 1930 r.

Rysunek kościoła w Grybowie autorstwa Jerzego Witka.

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Grybowski badacz mózgu Piłsudskiego"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]