1°   dziś 1°   jutro
Piątek, 22 listopada Marek, Cecylia, Wszemiła, Stefan, Jonatan

Dobra wspólne to wciąż dobra niczyje

Opublikowano 12.04.2017 14:22:49 Zaktualizowano 04.09.2018 16:35:04 top

W krajach Europy Środkowo-Wschodniej dobra publiczne i zasoby wspólne jak: infrastruktura, czyste powietrze, lasy czy zwykła klatka schodowa, wciąż traktowane są jak dobra niczyje - potwierdziły badania naukowców z UW. To efekt m.in. doświadczenia komunizmu i transformacji.

Dr hab. Natalia Letki z Uniwersytetu Warszawskiego swoje badania na temat postrzegania dóbr publicznych w krajach Europy Środkowo-Wschodniej przeprowadziła w ramach grantu Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych (European Research Council - ERC). Zasięgiem objęły 14 państw Europy Środkowo-Wschodniej.

'Dobra publiczne to takie, do których wszyscy mają dostęp. Są skrajnym przeciwieństwem dóbr prywatnych. To dobra wytworzone po to, aby każdy mógł z nich skorzystać. (...) W ich tworzeniu powinna brać udział maksymalnie duża liczba osób. Najlepiej, gdyby to byli wszyscy, ale jak wiemy w życiu społecznym rzadko się to zdarza' - powiedziała dr hab. Natalia Letki.

Przykładami dobra publicznego mogą być: system edukacji, system opieki zdrowotnej, infrastruktura. 'Państwo oczywiście pomaga nam w wytwarzaniu tych dóbr, pobierając podatki' - zaznaczyła.

Istnieje też pewna grupa dóbr publicznych, nazywana raczej zasobami wspólnymi. W ich przypadku chodzi nie tyle o wytwarzanie, ale takie działanie, aby ich nadmiernie nie zużywać, nie wyczerpywać, chronić i samoograniczać się. Ich przykładami mogą być czyste powietrze, różnego rodzaju zasoby środowiskowe.

Jak wyjaśniała dr Letki podczas spotkania zorganizowanego z okazji 10-lecia przyznawania grantów ERC, po sześciu latach studiowania w Wielkiej Brytanii i powrocie do Polski zauważyła, że w codziennym życiu jej rodacy mają bardzo odmienny stosunek do rzeczy wspólnych niż w Brytyjczycy.

'Zwykłym przykładem może być to, że w budynku mieszkalnym w Londynie klatka schodowa, piętra były miejscami wspólnymi, które należały do wszystkich. Za tym szło poczucie, że to jest nasza wspólna własność, że wszyscy z tego korzystamy i wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni. W Polsce oczywiście mamy schody, półpiętro, piętro, ale nie ma tego poczucia, że to jest przestrzeń, która rzeczywiście należy do nas wszystkich i wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni' - powiedziała dr Letki.

'W krajach postkomunistycznych widzimy, że ludzie niechętnie współpracują z państwem, ale też niechętnie współpracują ze sobą nawzajem. A to są dwa typy relacji, które są kluczowe dla wytwarzania dóbr publicznych. Bardzo często mamy do czynienia z podejściem, że dobra wspólne to dobra niczyje: coś, co nie ma prywatnego właściciela nie ma właściciela w ogóle' - zaznaczyła badaczka.

Dlaczego ta kwestia jest aż tak istotna zwłaszcza w krajach postkomunistycznych? Ze względu na doświadczenie komunizmu, ale również doświadczenie związane z transformacją, m.in. gwałtowne różnicowanie się struktury społecznej; podział społeczeństw na grupę wygranych i przegranych. 'W latach 90. zakładano, że zaufanie do państwa i do współobywateli przyjdzie razem z umacnianiem się demokracji i wolnego rynku, a okazało się, że rosnące nierówności społeczne, korupcja i nieefektywność instytucji negatywnie wpłynęły na zaufanie polityczne i relacje międzyludzkie' - wyjaśniła PAP dr Letki.

'U wielu osób pojawia się taki dylemat: jeżeli mogę z czegoś skorzystać i nie można mnie wykluczyć za karę, to dlaczego miałbym tracić czas, swoje zasoby, swoją energię, aby to dobro wytwarzać' - mówi dr Letki. Główne pytanie jej projektu brzmiało więc: jakie czynniki sprawiają, że ludzie chętniej wytwarzają dobra publiczne i dbają o zasoby wspólne.

Jednym z elementów badania był eksperyment związany z recyklingiem. Każdy respondent otrzymywał inny scenariusz, a w nim informację, że obok jego domu znajduje się punkt, w którym można zostawić szklane butelki, za które automat wydaje resztę. Ten punkt - w zależności od wylosowanego scenariusza - mógł mieścić się o 100, 200, 500 metrów lub nawet kilometr od miejsca zamieszkania badanego. Ankietowany musiał też odpowiedzieć na pytanie: na ile prawdopodobne jest, że będzie on korzystał z tego miejsca.

'Okazało się, że każde odsunięcie punktu recyklingu o 500 metrów od miejsca zamieszkania obniżało skłonność do korzystania z niego o 6 proc. Przesunięcie miejsca recyklingu o kilometr dla osoby mieszkającej na wsi obniżało tę skłonność o 6,3 proc. Nie zmniejszała się ona więc tak bardzo. W przypadku miasta efekt był dwa razy silniejszy i wynosił ponad 12 proc. Tutaj ludzie byli już mniej chętni, aby chodzić aż kilometr, aby pozbyć się butelek w sposób ekologiczny. Najsilniejszy efekt uzyskaliśmy w małych miasteczkach. Wynosił aż ponad 16 proc. Tam ludzie są przyzwyczajeni, że mają wszędzie blisko. Przesunięcie pojemnika o kilometr powodowało, że byli zdecydowanie mniej chętni, by iść ze swoimi butelkami' - opisywała dr Letki.

Taki wynik - podkreśliła badaczka - może mieć bardzo silny wymiar praktyczny. Jeżeli ktoś chciałby maksymalizować poziom recyklingu, to może wziąć mapę, zobaczyć, jaki to jest typ miejscowości, jaka jest koncentracja ludzi i w oparciu o takie dane poustawiać pojemniki.

Badaczka chciała też zidentyfikować czynniki sprawiające, że ludzie nie zniechęcają się tym, że muszą przejść ten dodatkowy kilometr. Okazało się, że na naszą skłonność do ponoszenia kosztów dla dobra zasobu wspólnego, jakim jest środowisko, istotnie wpływa to, jak postrzegamy zachowanie innych ludzi.

'Dla osób przekonanych o proekologicznych postawach innych dodatkowy kilometr do przejścia nie miał istotnego znaczenia. Właściwie tak samo chętnie oddawali butelki do pojemnika tuż przy domu, co do pojemnika położonego znacznie dalej. Dla przekonanych o braku ekologicznych postaw w społeczeństwie różnica dodatkowego kilometra do pokonania miała już duże znaczenie, które zmniejszało zainteresowanie recyklingiem' - opisała dr Letki.

Jak wyjaśniła, to właśnie pokazuje wpływ norm społecznych, ale też racjonalności w kolektywnym działaniu. Jeżeli jest naśmiecone, to jaką różnicę zrobi to, że ja też naśmiecę? Ale jeżeli jest czysto i schludnie, to moje zachowanie ma bardzo duży wpływ negatywny i jest szansa, że inni mnie przywołają do porządku. 'Potrzebne jest więc współdziałanie instytucji i społeczeństwa: instytucje stwarzają takie +warunku ramowe+, a potem społeczeństwo już samo się reguluje' - powiedziała PAP socjolog.

W ramach badania w latach 2009-2014 naukowcy przeprowadzili sondaże wśród prawie 22 tys. respondentów. Każdy z nich miał około 300 pytań. Na realizację badania dr Letki otrzymała z European Research Council ponad 1,7 mln euro na pięć lat. 'Dobierając respondentów staraliśmy się, aby nie tylko były to osoby reprezentatywne, ale też uwzględnialiśmy ich lokalne sąsiedztwo. Dzięki temu byliśmy w stanie badać ich indywidualne postawy, ale też (...) przypisać bardzo konkretne cechy dotyczące miejscowości, w której mieszkają: poziom bezrobocia, bogactwo, strukturę wieku. Patrzyliśmy nie tylko na cechy indywidualne, ale też na to, jak kontekst warunkuje decyzje podejmowane przez respondentów' - opisała socjolog.

(Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl)

Zobacz również:

Komentarze (12)

konto usunięte
2017-04-12 17:07:11
0 0
Niestety a propos 'Potrzebne jest więc współdziałanie instytucji i społeczeństwa: instytucje stwarzają takie +warunku ramowe+, a potem społeczeństwo już samo się reguluje' - W Limanowej są miejsca gdzie Urząd Miasta i szkoła i sklepy i stacja benzynowa i pływalnia stwierdzili nie będziemy sprzątać po swoich klientach , nie będziemy sprzątać na naszym terenie - nie i już i koniec i kropka !!!!!!!!!!.
Odpowiedz
konto usunięte
2017-04-12 21:36:23
0 1
Mnie to nie dziwi. Przed transformacją lat 90 państwo było dla sporej części społeczeństwa obce a wręcz nawet opresyjne dlatego elementem buntu był brak szacunku do jego własności.
Po 90 roku zostaliśmy przeniesieni w agresywny kapitalizm gdzie każdy miał konkurować z każdym a łączyć się miano tylko po to aby uzyskać przewagę nad konkurentem.
Tak więc od prawie 80 lat nie ma idei budowy wspólnego Państwa a co za tym idzie wspólnych dóbr.
Odpowiedz
elf1
2017-04-13 10:15:07
0 0
Jak wiemy,Mojżesz prowadził Żydów do ziemi obiecanej przez ponad czterdzieści lat.Czemu to trwało tak długo,a po to by pokolenie wychowane w niewoli wymarło.Naród żyjący w niewoli nabiera przyzwyczajeń które blokują życie na wolności. To samo dotyczy Polaków, trzeba czasu i wymarcia pokolenia ,które ,,wyssało z mlekiem matki' syf, brak poszanowania państwa i mienia wspólnego.
Odpowiedz
konto usunięte
2017-04-13 10:58:04
0 0
Przepraszam, ale te badania dr. Letki oraz rezultat, wnioski z niego płynące po prostu 'rozbroiły mnie' !!!

Nie mogłam uwierzyć w informacje dotyczące rzekomej , większej świadomości obywateli angielskich, krajów Europy zachodniej oraz ich rzekomej większej odpowiedzialności w stosunku do dóbr publicznych w porównaniu z tym w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.

Odpowiedź na te ZDUMIEWAJACE WNIOSKI BADAŃ , znalazłam w cytowanej poniżej informacji:

' Na realizację badania dr Letki otrzymała z European Research Council ponad 1,7 mln euro na pięć lat'

Wszystko na ten temat.................

W następnych komentarzach, wytlumaczę na czym polega podstawowa NIEŚCISŁOŚĆ w podanych informacjach.
Odpowiedz
konto usunięte
2017-04-13 11:11:42
0 0
A
'Zwykłym przykładem może być to, że w budynku mieszkalnym w Londynie klatka schodowa, piętra były miejscami wspólnymi, które należały do wszystkich. Za tym szło poczucie, że to jest nasza wspólna własność, że wszyscy z tego korzystamy i wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni. W Polsce oczywiście mamy schody, półpiętro, piętro, ale nie ma tego poczucia, że to jest przestrzeń, która rzeczywiście należy do nas wszystkich i wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni' - powiedziała dr Letki.

'W krajach postkomunistycznych widzimy, że ludzie niechętnie współpracują z państwem, ale też niechętnie współpracują ze sobą nawzajem. A to są dwa typy relacji, które są kluczowe dla wytwarzania dóbr publicznych. Bardzo często mamy do czynienia z podejściem, że dobra wspólne to dobra niczyje: coś, co nie ma prywatnego właściciela nie ma właściciela w ogóle' - zaznaczyła badaczka.

Dlaczego ta kwestia jest aż tak istotna zwłaszcza w krajach postkomunistycznych? Ze względu na doświadczenie komunizmu, ale również doświadczenie związane z transformacją, m.in. gwałtowne różnicowanie się struktury społecznej; podział społeczeństw na grupę wygranych i przegranych. 'W latach 90. zakładano, że zaufanie do państwa i do współobywateli przyjdzie razem z umacnianiem się demokracji i wolnego rynku, a okazało się, że rosnące nierówności społeczne, korupcja i nieefektywność instytucji negatywnie wpłynęły na zaufanie polityczne i relacje międzyludzkie' - wyjaśniła PAP dr Letki.
Odpowiedz
konto usunięte
2017-04-13 11:24:22
0 0
Analiza dotyczyć będzie powyżej zacytowanych fragmentów artykułu:
1. Skupmy się na tym pierwszym zacytowanym fragmentem:

'Zwykłym przykładem może być to, że w budynku mieszkalnym w Londynie klatka schodowa, piętra były miejscami wspólnymi, które należały do wszystkich. Za tym szło poczucie, że to jest nasza wspólna własność, że wszyscy z tego korzystamy i wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni. W Polsce oczywiście mamy schody, półpiętro, piętro, ale nie ma tego poczucia, że to jest przestrzeń, która rzeczywiście należy do nas wszystkich i wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni' - powiedziała dr Letki.'

Nie potrafię doszukać się tutaj żadnej różnicy w funkcjonowaniu w krajach zachodnich a wschodnich na niekorzyść tych ostatnich. .

W krajach zachodnich , w tym w Anglii mamy do czynienia z dwoma formami budynków mieszkalnych, typu blok:
1. Bloki tzw, komunalne , pod zarzadem samorządów lokalnych
2. Bloki w których mieszkańcy mają wykupione mieszkania na własność.

Porównajmy jak wspomniane dobra publiczne(klatka schodowa, korytarz) oraz odpowiedzialność za nie odbywa się w krajach zachodnich , a jak w niby tych gorszych wschodnich.

Ad1. Bloki typu komunalnego:
- W Polsce to mieszkańcy muszą dbać o utrzymanie czystości w tychże , naprawami obciążone sa jednostki samorządów- W Anglii, krajach zachodnich, mieszkańcy zazwyczaj ich nie sprzątają, nie mają poczucia żadnej odpowiedzialności za nie.
Tutaj zazwyczaj na każdym piętrze wyznacza się osobę (1-go z mieszkańców) za sprzątanie, dozór a Coucil ( jednostka samorządowa) PŁACI IM ZA TO !!!!!!!!!!!!! bądź potrąca z czynszu.

To jaką oni mają większą odpowiedzialność za wspólne dobra publiczne, skoro ostatecznie WSZYSCY PODATNICY za to płacą????????/
Odpowiedz
konto usunięte
2017-04-13 11:36:42
0 0
Ad2 Bloki z mieszkaniami prywatnymi, mieszkańcy, którzy posiadają je na własność.

- Na zachodzie nikt nie dba o uprzymanie porządku we wspólnych miejscach typu korytzarz, klatka schodowa.
Tam firmy, pracownicy administracji mieszkalnej je sprzątają a kosztami obciązają mieszkańców, lokatorów.

W Polsce natomiast wciąż uważa sie, że to mieszkańcy powinni' za friko' je sprzątać , i to wlaśnie jest nawyk z komuny!!!!!!!!!

Jedyne co należy zmienić w naszym myśleniu w tej kwestii to to, że NIE MA NICZEGO ZA DARMO!!!!!!!!!!!!!!

TO JEST TOTALNY BRAK SZACUNKU DO CZLOWIEKA , aby oczekiwać od pewnej grupy ludzi , aby robili coś za darmo.

Takie podejscie do sprawy jest totalnym obrażaniem i brakiem szacunku dla drugiego czlowieka.

Są ludzie , którzy dobrowolnie, pomagają innym, słabszym od siebie, ale to jest ich WOLNA, NIEPRZYMUSZONA, decyzja.

Sama się zaliczam do takich osób.

Myśle, aby zmienić świadomość ludzi do dobra publicznego należy zacząć od dziecka uczyć je poszanowania dla innych ludzi oraz ich , bądź naszych wspólnych dóbr.

Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja.

NAGRADZAĆ ZA DOBRE UCZYNKI, CHWALIĆ JE , POKAZYWAĆ INNYM ZA WZÓR.

Ganić , napiętnować, karać za złe uczynki, akty wandalizmu.

Tylko w ten sposob jesteśmy w stanie coś zmienić.
Odpowiedz
wartownik
2017-04-13 12:54:13
3 1
@grażynka przesiedziała na emigracji w angielskich slumpsach w barakach a teraz doktoryzuje sie jak Misiewicz, brawo
Odpowiedz
konto usunięte
2017-04-13 18:32:31
0 0
@wartownik Niewielu jest tam obcokrajowców, którzy kupili sobie swój własny dom w Anglii po półtorej roku pracy i pobytu za. granica. Mnie się to udało.

Własny dom nazywasz biedotą?

Realia funkcjonowania sytemu znam m.inn. z prac w jednostkach administracji panstwowej w Uk plus studia w UK na kierunku: social and behaviour study.
Kiedy Ty wyrosniesz ze swoich krótki spodenek?

Pozostałe informacje na temat tego artykulu zamieszcze pozniej.
Odpowiedz
konto usunięte
2017-04-13 18:34:02
0 0
krótkich spodenek.....................
Odpowiedz
konto usunięte
2017-04-13 22:43:05
0 1
Zgadzam się natomiast Z TYM FRAGMENTEM artykułu:
'W krajach postkomunistycznych widzimy, że ludzie niechętnie współpracują z państwem, ale też niechętnie współpracują ze sobą nawzajem. '

Wskazane w artykule powody tego zjawiska równiez są poprawne z. Dodałabym tylko fakt, że oprócz korupcji mieliśmy do czynienia z rozkradaniem majatku narodowego , wyprzedawaniem go obcemu kapitalowi za niebotycznie zaniżone ceny.
Stąd ostatecznie doprowadziło to do niewydolności sytemu i rządzacych. Tutaj pełna zgoda:

'nieefektywność instytucji negatywnie wpłynęły na zaufanie polityczne i relacje międzyludzkie' - wyjaśniła PAP dr Letki.”


Następna kwestia, wskażę różnice, które rzeczywiście powodują większą współpracę Europejczyków krajów zachodnich z ich rządami:

1. W krajach Europy zachodniej od dekad „wychowuje się” społeczeństwa ślepo posłuszne ich władzom. Stosuje się tutaj różne metody :
- poprawność polityczną, propagandę w ich mediach, zakłamanie rzeczywistości oraz WSZECHOGARNIAJĄCĄ kontrolę działań społeczeństwa, poprzez stosowanie SYSTMU PROCEDUR PRAKTYCZNIE W KAŻDEJ DZIEDZINIE ŻYCIA.

Te wspomniane procedury kontrolują zachowania ludzi , narzucają im sposób postępowania zgodny z oczekiwaniami rządów. Najczęściej spotykany zwrot np. w Wielkiej Brytanii to ten:

„ You are not ALLOWED” –Nie masz zezwolenia, Nie można tobie tego( robić) , jest to zabronione.
„ Thank You for your cooperation” !!!!!!!!!!!!!! Dziękujemy za twoją współpracę. !!!

Uwrażliwia się ludzi , wpaja politykę donoszenia na innych, nagradza się ich za to,
Te kraje i ludzie tam mieszkający , mówią, zachowują się jak klony , nie żartuje tutaj.
Nie ważne w jakiej części kraju zachodniego jesteś, oni mówią, używają tych samych zwrotów i myślą NIEMALŻE W TEN SAM SPOSÓB!!!!!!!!!!!

Konkluzja:
Kraje Europy zachodniej i tzw, poprawność polityczna to NAJWYŻSZA z możliwych form KOMUNY , choć oni i my wierzymy, że są to kraje kapitalistyczne.!!!
Ze względu na formę kapitału – tak, są krajami kapitalistycznymi
Ze względu na kontrolowanie ludzi, poprawność polityczną, rozbudowany system socjalny – nie są nimi w dosłownym znaczeniu , pojmowaniu !!!
Nie są nimi w sensie ideologicznym w praktyce. Są wszechogarniającą Komuną. !!!

Jaka jest więc różnica pomiędzy krajami dawnego bloku wschodniego a obecnie poprawnymi politycznie , ideologicznie krajami zachodnimi?
Odpowiedz
TuronGorski
2017-04-14 06:54:05
1 0
grazyna h -jeżeli tak krytykujesz kraj, niewątpliwie chyba najlepiej zorganizowany i przyjazny obywatelom z istniejących na świecie ,to jedynie można się chyba rozpłakać nad twoim losem smoleńskiego nieszczęśnika..........

albowiem -smoleński nieszczęśnik- to ktoś kto sam sobie buduje piekło na ziemi i nie potrafi z niczego się cieszyć ,będąc prześladowany przez swoje chore urojenia....
więc grażynko h zanim zaczniesz innym coś tłumaczyć ,to najpierw wyprostuj swojego garba,czego ci życze.......
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Dobra wspólne to wciąż dobra niczyje"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]