Kolarze walczyli w Dolinie Popradu
Rekordowa liczba 101 zawodników stanęła w sobotę na starcie V Kolarskiego Wyścigu Doliną Popradu. Zawodnicy mieli do pokonania 110 km i kilka podjazdów, w tym najbardziej wymagające pod Krzyżówkę i Boguszę.
Tradycyjnie już start honorowy do wyścigu nastąpił pod sądeckim ratuszem, a strat ostry na obwodnicy Starego Sącza. Mniej tradycyjny był sam przebieg wyścigu, w którym kolarze zwykle dojeżdżali na metę w małych grupkach lub pojedynczo. Selektywna trasa sprzyjała rozrywaniu wielkiego peletonu, ale… nie w tym roku. Tradycyjnie też, wyścig cieszył się zainteresowaniem i sympatią kibiców. Nawet kierowcy, którzy utknęli na poboczu z powodu przejazdu kolumny wyścigu, zamiast narzekać na utrudnienia w podróży, raczej fotografowali i dopingowali kolarzy.
Do Krynicy, nie licząc pojedynczych ataków harcowników, grupa jechała zgodnie i bez nadzwyczajnych emocji, choć bardzo szybko, bo do podjazdu na Krzyżówkę, średnia prędkość peletonu wynosiła prawie 40 km/h.
- Czuję się jakbyśmy jechali trochę mocniejszy trening – komentował brak akcji ucieczkowych w peletonie sądeczanin Adam Kłębczyk, późniejszy zwycięzca najstarszej kategorii wiekowej.
Właśnie Krzyżówka miała porwać peleton na kawałki, ale porwała w zasadzie tylko na dwie części. Reszty miał dopełnić 5-kilometrowy podjazd pod Boguszę. Tymczasem na metę w Nowym Sączu wpadła blisko 40-osobowa grupa, z której mieli okazję finiszować nie najlepsi górale, ale raczej sprinterzy.
Część zawodników komentowała później, że wyścig – ze względu na porę roku (pogoda dopisała), stopień trudności i profil trasy – należy do jednych z najciekawszych w ogólnopolskim cyklu masters, ale żeby jeszcze meta była pod górę! tym, że wyścig ma już w środowisku swoją renomę świadczy udział zawodników nie tylko z całej Polski, ale też ze Słowacji, USA i Francji, a w przeszłości startowali w nim również Włosi i Ukraińcy.
Wyścigi masters mają to do siebie, że w jednym peletonie jadą ze sobą dawni mistrzowie i kolarze mający dopiero nadzieję zrobić w tej dyscyplinie wielką karierę. Prawdziwi mastersi nieco złośliwie komentowali na mecie ambicje dzisiejszej kolarskiej młodzieży:
- Młodzi myśleli, że przejadą całą trasę za plecami dziadków i tym łatwym sposobem zrobią dobry wynik – żartowali Józef Olchawa i Stanisław Czaja, byli reprezentanci Polski, ścigający się m.in. z Ryszardem Szurkowskim. – Nie widać na horyzoncie wielkich talentów, a w peletonie nie było dzisiaj młodych kolarzy, którzy mieliby ambicję zaatakować i porwać grupę. Kiedyś jeździło się bardziej agresywnie, teraz widać więcej wyrachowania i kalkulacji, by jak najmniejszym nakładem sił ukończyć wyścig. Tak się w kolarstwie niestety nie da.
Ostatecznie zwyciężył i tak jeden z najmłodszych zawodników 20-letni Wojciech Migdał (WLKS Krakus BBC Czaja Kraków) przed starszym o 20 lat Mariuszem Sychowskim (Sądeckie Towarzystwo Cyklistów – Meble Bugajski Nowy Sącz) i Kamilem Majem (Lubelski Klub Kolarski).
Komentarze (0)