21°   dziś 24°   jutro
Sobota, 04 maja Monika, Florian, Władysław, Michał

Robert Koszucki: 'Krynicę wspominam z sentymentem'

Opublikowano 17.08.2011 06:01:01 Zaktualizowano 05.09.2018 08:21:53

Zabawy w Apaczów od rana do późnego wieczora, pierwsze turnieje sportowe i pierwsze sukcesy, występy przed kuracjuszami i grupą PTTK babci Miłki - Robert Koszucki, znany szerokiej publiczności jako dr Rafał Konica z „Na dobre i na złe”, opowiada DTS o swoich związkach z Krynicą-Zdrojem i Muszyną.

To właśnie w Krynicy-Zdrój i w Muszynie, jako dziecko, spędzał wraz z swoim bratem bliźniakiem każde ferie i wakacje. Tu mieszkali jego ojciec i babcia Miłka, znana na Sądecczyźnie przewodniczka PTTK.

- Ostatni raz w Krynicy byłem rok temu, w lutym, na jej pogrzebie. To była wspaniała osoba – mówi aktor, wspominając wycieczki górskie z babcią Miłką i występy przed kuracjuszami.

- Z bratem byliśmy bardzo podobni, obaj czarni, zwracaliśmy uwagę na siebie. Babcia często stawiała nas w centrum grupy czy to przed kuracjuszami, a my śpiewaliśmy jakąś wyuczoną węgierską piosenkę – opowiada Koszucki, nucąc pierwszą zwrotkę. – Dziś wspominam to z sentymentem, ale wtedy z bratem nie byliśmy raczej z tego zadowoleni.

Mówili na nich Kruszek i Busiek. Robert to ten drugi. Trudno było za nimi nadążyć. Jak wychodzili z domu rano, tak potrafili wrócić wieczorem. Tak zapamiętale bawili się latem w Apaczów, zimą w Eskimosów.

- Kiedy byliśmy pod opieką taty - który notabene nauczył nas wypalać lupą w drewnie swoje inicjały i budować igloo - uchodziło nam to na sucho, ale babcia się przejmowała i prawie zawsze chciała dzwonić na policję, żeby nas już szukali – opowiada.

Przez jeden semestr uczęszczali do podstawówki w Muszynie. O ile, w poprzedniej szkole mieli odwagę robić nauczycielom kawały, o tyle w nowej ograniczali się tylko do nabierania kolegów.

- Byliśmy tak podobni, że wystarczyło, że zamieniliśmy się zegarkami – bo po tym nas rozpoznawali – a już mieliśmy inne imiona – opowiada znany aktor.

Bywało, że pisali za siebie sprawdziany. Robert był lepszy ze ścisłych przedmiotów, brat Konrad z humanistycznych.

Sądecczyznę wspomina także przez pryzmat turniejów sportowych. Ojciec Roberta Koszuckiego, Andrzej Koszucki wuefista, przed laty trener siatkówki, dbał o tężyznę fizyczną synów. W Krynicy i Muszynie nauczyli się pływać, jeździć na nartach.

- W podstawówce grałem w siatkówkę. Pamiętam, że gdy wypadałem z pierwszego składu, wystarczył miesiąc u taty i wracałem. To był mój najlepszy instruktor – mówi Robert.

Kariery w tym sporcie jednak nie zrobił. Jak mówi, 189 cm wzrostu to za mało. Przyszłość wiązał z tenisem, a pierwsze turnieje rozgrywał w Krynicy.

- Później jednak skończyła się era komunizmu, a Wiśle Start pieniądze. Rodziców też nie było stać, by inwestować w moje dalsze tam treningi – mówi.

Z kultury fizycznej została więc tylko kultura - choć jako aktor nieraz musi wykazać się sprawnością i kondycją. Zawód, który wykonuje, wybrał – jak mówi – zupełnie przypadkowo.

- Nauczycielka polskiego w liceum rzuciła taką myśl i się jej poddałem – mówi.


Robert Koszucki w 2001 r. ukończył PWST w Krakowie, gra w teatrze STU. W Nowym Sączu można go było zobaczyć dwa lata temu w spektaklu „Na końcu tęczy”. Jak informuje, póki co nie ma w planach występów na Sądecczyźnie, ale prywatnie przyjeżdża tu od czasu do czasu ze swoją żoną i dzieckiem. Osobom, które w teatrze w Krakowie nie bywają, pozostaje nacieszyć się więc grą Roberta w serialach telewizyjnych: „Pierwsza miłość”, „Samo życie” czy „Na dobre i na złe”.


Fot.: Bartosz Sowa

Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Robert Koszucki: 'Krynicę wspominam z sentymentem'"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]