13°   dziś 17°   jutro
Piątek, 26 kwietnia Marzena, Klaudiusz, Maria, Marcelina, Ryszard

Zioła w profilaktyce przeziębień. Część I

Opublikowano 17.12.2017 08:30:35 Zaktualizowano 04.09.2018 16:02:47 top

Zima w pełni – chciałoby się powiedzieć gdyby nie te nawroty wiosny, co drugi tydzień. Teraz również ”wiosenne wiatry” spowodowały ocieplenie i trudno się zorientować, jaką tak naprawdę mamy porę roku.

Właśnie takie pogodowe „wariacje” sprawiają, że często popadamy w przeziębienia, bo niby temperatura w okolicach zera, lecz wilgoć i zimny wiatr potrafią wniknąć do naszych organizmów i uczynić tam spustoszenie.
Na straży naszej kondycji powinny stać po równo: odporność organizmu i trudna sztuka realnej oceny sytuacji. Trudna, bo wymagająca uwagi i nie ignorowania sygnałów wysyłanych przez nasz organizm. Odporność organizmu to wypadkowa kilku czynników: dobrego odżywiania, właściwego czasu i nastroju w pracy, odpowiedniej ilości snu, podczas którego ciało i system nerwowy potrafią się zregenerować, ale też natlenienia organizmu i utrzymywania go w odpowiedniej do sytuacji temperaturze. Odporność organizmu to również odporność wrodzona i codziennie nabywana.
To, na czym nam tak bardzo zależy, czyli zdrowie, to stan równowagi pomiędzy zapotrzebowaniem a tym, co dostarczamy do organizmu. Świetnie to widać właśnie teraz, kiedy na zewnątrz zimno i hula wiatr. Tymczasem częstym widokiem w miejskim pejzażu jest młody człowiek w modnych trampeczkach z odsłoniętą głową, w podartych jeansach, które nie zakrywają nerek. Do tego koniecznie puszka „napoju energetycznego”.
Na niewiele zdają się informacje, że ponad połowę ciepła, tracimy przez stopy, dłonie i głowę. A kiedy wieje wiatr temperatura odczuwalna jest jeszcze większa, co w praktyce oznacza, że zimny wiatr jeszcze więcej „wyciągnie” ciepła z naszych organizmów. Nie dajmy się też zwieść sytuacji, gdy na przystanku obok nas stoi osoba „puszysta” w rozpiętej kurtce bez rękawiczek i czapki. Takie osoby mają dodatkową warstwę „izolacji” i ani zimny wiatr ani mróz nie mają na nich tak istotnego wpływu jak na osoby szczupłe!
Tymczasem my, istoty stałocieplne potrzebujemy tej rozgrzewającej energii szczególnie w zimie – wtedy, gdy cała przyroda nie tylko zamiera, ale również skupia swoje siły i kieruje je do wewnątrz starając się w ten sposób jak najmniej stracić! Co zatem robić, kiedy poczujemy ten przeszywający chłód, który zwalnia funkcjonowanie naszych organów?
Przede wszystkim rozgrzejmy od środka nasze ciało! Po powrocie do domu sięgnijmy po gorącą herbatę w porcelanowym kubku i ogrzejmy płynem wnętrze, a dłonie od kubka. Do wyboru mamy kilka ziół, które nas rozgrzeją i ożywią!
Warto nauczyć się gotować herbatę imbirową. Gotować, bo korzeń imbiru nie odda nam swojej mocy tylko poprzez zaparzanie. Tak więc, kawałek imbiru wielkości połowy kciuka, potnijmy wzdłuż w drobne paski. Do gotującej wody w półlitrowym garnuszku wrzućmy trochę cynamonu, potem kilka rodzynek, figę lub daktyle, kiedy te elementy będą się gotowały dodajmy pocięty imbir. W kuchni chińskiej w tym momencie gotowania przychodzi czas na wzmocnienie całej herbaty…zimną wodą /odrobina- pół kieliszka wystarczy/! Zalanie a tym samym przerwanie procesu gotowania powoduje jego wzmocnienie! Na koniec, kiedy herbata nie będzie się gotować dodajmy sporą ilość wyciśniętej cytryny. Taką miksturę można dosłodzić miodem. Straci on w tej temperaturze enzymy, ale herbata zyska dodatkowy, ciekawy smak.
Picie takiej mikstury ma wiele zalet: po pierwsze, pobudza układ krążenia, rozgrzewa całe ciało a w szczególności przywraca krążenie w jego peryferyjnych częściach. Jest to ciepło, które rozgrzewa nas od środka, czyli tam skąd wcześniej się wyprowadziło. Druga zaleta tej herbaty to fakt, że można po niej prowadzić samochód, czy też normalnie pracować nie tracąc koncentracji (a jej skutek porównywalny jest z siłą rozgrzewającego alkoholu). Wiele razy sprawdziłem jej działanie w alpejskich warunkach, podczas długich godzin marszów, wspinania w lodzie i skale, wtedy, gdy przewiewał nas lodowcowy wiatr.
Imbir jest teraz powszechnie dostępny. Nie tylko rozgrzewa ale dobrze wpływa na nasze stawy. Warto używać go w okresie zimowym również w gotowanych przez nas zupach i innych daniach właśnie jako element rozgrzewający. To gorące zupy z warzywami powinny być podstawą naszego odżywiania zimową porą, to one powinny rozgrzewać żołądek do strawienia czegoś konkretnego. Nie bójmy się zjeść taką zupę na śniadanie! Rozgrzeje!
Kiedy mimo wszystko utracimy zbyt dużo ciepła i czujemy, że „coś nas rozbiera”, warto sięgnąć po „zestaw naprawczy”, który składa się nie tylko z napojów rozgrzewających ale również starych sprawdzonych sposobów. Zaczynamy od herbaty z dzikiej róży, kwiatu bzu czarnego i lipy. Każdy z tych składników wnosi co innego do naszego organizmu: dzika róża - duże dawki witaminy C – niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania organizmu, zwłaszcza w sytuacji kryzysowej. Dwa następne składniki pozwolą nam się rozgrzać i wypocić. Tak więc, po wypiciu takiej herbaty przygotujmy sobie miskę z gorącą wodą i wygrzejmy stopy. Warto mieć obok czajnik z gorącą wodą, aby uzupełnić spadek temperatury w misce. Po takiej kąpieli, kiedy czujemy, że krążenie ruszyło „pakujemy” stopy do wełnianych skarpet i wskakujemy pod kołdrę. Sen gwarantowany, a może nawet całkowita regeneracja! Niby nic a jednak rozgrzanie organizmu i wypocenie się w nocy sprawiają, że …rano budzimy się w dobrej formie. Poprzez pocenie się oczyszczamy również organizm z toksyn!
Warto pamiętać, że jednym z czynników, które uodporniają nas na chłody zimy jest coraz mniej praktykowane hartowanie organizmu. Jeszcze nie tak dawno było powszechne: w wojsku, szkołach z internatami, niektórych ośrodkach. Dzisiaj częściowo zapomniane powraca, bo małym kosztem, samodzielnie możemy pomóc sobie poprawiając naszą odporność. Hartowanie organizmu powinniśmy rozpocząć …wiosną od chodzenia gołymi stopami po zroszonej łące. Co to daje? Bardzo dużo!
Po pierwsze uziemiamy nasze ciało i to dosłownie. Spływają z nas ładunki, które nosimy całymi dniami. Zamknięci w „plastikowych” pomieszczeniach /sztuczne podłogi, sztuczne tworzywa naszej odzieży/ elektryzujemy każdym ruchem nasze ciała. Potem, wystarczy dotknąć barierki lub kaloryfera, aby ten ładunek w gwałtownej formie przeskoczył do ziemi. Takie ładunki nosimy czasami długo nie mając pojęcia, że np. nasze serce, aby przepychać krew w 100 km głównych żył, bazuje na odpychaniu się tak samo spolaryzowanej krwi oraz ścianek żył w układzie krążenia. Wystarczy, więc niewielka moc, aby poruszyć ten ogromny „magnetyczny pociąg,” czyli jakieś 200 wat mocy naszego głównego mięśnia. Przy tak niewielkiej mocy serce jest w stanie poradzić sobie z tak długą trakcją. I dlatego warto się uziemiać!
Hartowanie organizmu to również korzystanie z dorobku pana Priessnitza. Tak, tak, nazwa tego łazienkowego wynalazku wywodzi się od tego pana, który go wprowadził na ogromną skalę. Zarówno Priessnitz jak również Kneipp byli wielkimi zwolennikami hydroterapii. Korzystając, więc z ich doświadczenia zacznijmy w lecie, kiedy jeszcze zimowe chłody w oddali, hartować, czyli przygotowywać nasze organizmy naprzemiennymi prysznicami. Zaczynamy od ciepłego, potem gorący a na koniec zimny, najzimniejszy. Warto rozpocząć od stóp, potem przenieść wodę na nadgarstki a dopiero wtedy spryskać tułów i plecy. Kilka serii takich naprzemiennych prysznicy pobudza nie tylko układ krążenia, ale przede wszystkim system naszych skórnych porów, które ćwiczą reakcje na zmienne bodźce i z czasem potrafią przeciwdziałać utracie ciepła poprzez otwarte /leniwe/ pory skóry. Metoda ta nie nadaje się dla osób z chorobami układu krążenia!
Mamy więc do dyspozycji: zioła w herbatach, hartowanie organizmu, moczenie nóg w gorącej wodzie i czasem coś mocniejszego na noc, co też wygrzewa np. ziołowe nalewki rozgrzewające. Nie zapominajmy o malinach zarównio suszonych jak i tych w postaci własnoręcznie zrobionego soku.
Do gotowanych zup możemy dołożyć jeszcze kilka innych ziół. Jednym z nich jest rozgrzewający tymianek. To niezwykle aromatyczne zioło ma bardzo dużą moc. Piękny smak, skuteczność i aromat sprawiały, że już za czasów rzymskich było używane przez żołnierzy, którzy kąpali się w tymianku przed bitwami, aby pobudzić swój organizm. My tymianek możemy dorzucić do kąpieli stóp, albo do masła które ucieramy właśnie z tymiankiem, marchewką czosnkiem!
Innym ziołem, które jest coraz częściej używane to kurkuma. Ze względu na zawartość kurkuminy, zioło to przechodzi obecnie drugą młodość i wraca do łask zarówno w zupach jak również w gotowanej kawie! Nie zapomnijmy o macierzance – jedna z jej ludowych nazw to „kochanka słońca”- i nazwa ta w pełni odzwierciedla jej moc: rozgrzewa, odkaża, poszerza zakres oddechu.
Warto spróbować takiej herbaty, zupy i kawy, która gotowana jest nie tylko z ziołami, ale przede wszystkim na „żywym” ogniu. Posiadanie dzisiaj kuchennego pieca opalanego drewnem to z jednej strony przywilej a z drugiej ekologiczne przestępstwo i staroświeckość, ale tu i tam jeszcze się znajdzie taki czy inny egzemplarz. Potrawa ugotowana na żywym ogniu to zupełnie inny smak i zupełnie inna wartość energetyczna. Przy takim piecu można się wygrzać /stopy, nerki, zatoki/ albo czasami położyć na zapiecku i wtedy człowiekowi niewiele potrzeba.
Dla porównania, żywność odgrzewana w kuchenkach mikrofalowych jest …jałowa. Ta forma promieniowania /mikrofale/ skutecznie pozbawia jej jakiegokolwiek biologicznego mikro życia. Wtedy żywność ta staje się …paszą… niestety. Nie zapominajmy o cynku, który ma duży wpływ na odporność organizmu. Garść świeżych pestek z dyni nie tylko zaopatrzy nas w cynk, ale skutecznie przyhamuje rozwój pasożytów. Nie zapominajmy również o kiszonkach. Nie tylko kapusta i ogórki można zakisić. Znakomicie udają się cukinie, papryki, buraki i wiele innych. To one sprawiają, że przewód pokarmowy ma właściwy odczyn a organizm mnóstwo witamin.
Warto, więc nie lekceważyć sygnałów naszego organizmu. Kiedy daje nam znać i prosi o odpoczynek, posłuchajmy, zwolnijmy. Warto pamiętać, że jest zima i z natury powinniśmy się rozgrzewać od środka i dbać o to ciepło nie tylko ubiorem, ale też emocjami. Złe informacje, złe towarzystwo potrafi wyczerpać prawie tak samo jak brak ruchu czy sterta dokumentów na biurku, do których człowiek nie ma serca. Wtedy lepiej zostawić tę domową pracę i umówić się z przyjacielem na garnuszek …grzanego wina, oczywiście z ziołami!
cdn…
Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Zioła w profilaktyce przeziębień. Część I"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]