10°   dziś 10°   jutro
Piątek, 19 kwietnia Adolf, Tymon, Włodzimierz, Konrad, Leon, Leonia, Tytus

Tabor – czyli góra szans na przemienienie!

Opublikowano 04.03.2012 00:04:45 Zaktualizowano 04.09.2018 16:34:12 top
1 6403

Słowo na II Niedzielę Wielkiego Postu ks. Michała Olszewskiego.

II Niedziela Wielkiego Postu, B (Mk 9,2-10)

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych.

Tabor – czyli góra szans na przemienienie!
Góra przemienienia...
W dzisiejszym słowie, które Kościół daje nam na tę II niedzielę Wielkiego Postu, otrzymujemy zaproszenie od samego Chrystusa, by udać się na górę Tabor – górę przemienienia. I może nic w tym nie byłoby niezwykłego, gdyby nie to, że zostaliśmy przez chrzest wybrani jak trzej Apostołowie, Piotr, Jakub i Jan, by pójść z Jezusem na górę przemieniania, górę objawienia się samego Boga nam – ludziom, których On ukochał. Dlatego pragnę prosić was o otwarte serca na słowo, byśmy mogli ujrzeć przemienionego Chrystusa, ujrzeć nasz osobisty Tabor i w końcu zobaczyć naszych Eliasza i Mojżesza.
Czy zatem możliwe jest dzisiaj, w tym XXI wieku, udać się na górę Tabor, czy jest możliwe spotkać tam proroków na nasze czasy, usłyszeć głos samego Boga i w konsekwencji uwierzyć, że Jezus Chrystus jest jedynym Panem naszego życia, że tylko On może nam dać szczęście i radość życia? To pytanie stawiam przed wami kochani bardzo świadomie, bowiem chcę byśmy sobie zdali sprawę z tego, że każdy chrześcijanin - ja, ty, twoi krewni, znajomi - mają w swoim życiu własną górę przemienienia, otrzymują osobiste zaproszenie, by na nią wejść. Jedni z tego zaproszenia korzystają, inni nie! A jak jest z tobą, czy masz świadomość siostro i bracie, że Chrystus wzywa cię do odszukania i wejścia na górę twojego przemienienia. On dzisiaj staje przed Tobą, patrzy ci głęboko w oczy i prosi, wejdź ze Mną na tę górę, gdyż chcę ci się objawić jako twój Bóg miłości.

Estera...
Niejednokrotnie to poszukiwanie Taboru trwa wiele lat, może nieraz całe życie, by na jego końcu, już na granicy życia i śmierci w tym ostatnim westchnieniu „Jezu przebacz, Jezu ulituj się, Jezu ufam Tobie”, zdobyć łaskę przebywania z Bogiem na zawsze. Przejęła mnie kiedyś pewna historia, której bohaterka szukała swego Taboru wiele lat! Chrystus podczas tych wszystkich momentów nieustannie ponawiał to swoje zaproszenie, by weszła z Nim na górę. Zły duch jednak robił wszystko, by przeszkodzić Jezusowi i Esterze w tym cudownym spotkaniu.
Estera wychowywała się w małej Francuskiej miejscowości. Miała bardzo trudne dzieciństwo, gdyż była bita i wykorzystywana przez swojego ojca. W wieku 12 lat została poddana aborcji. W domu w którym się wychowywała było mnóstwo kłamstwa. Na zewnątrz wszystko wyglądało ładnie a w środku piekło. Gdy miała niespełna 20 lat wyszła za mąż. Szybko jednak rozstali się z mężem i została sama z dwójką dzieci. Pomimo zranień jej życie zawodowe rozwijał się prężnie. Miała dobrą pracę, zarabiała duże pieniądze. Po pewnym czasie związała się z mężczyzną bardzo bogatym, co sprawiło, że jej  życie nabrało jeszcze piękniejszych kolorów. Chcąc zjeść kolację, po prostu czarterowali samolot i lecieli do Hiszpanii, czy innych krajów. Po pewnym czasie jednak coś zaczęło się dziać niedobrego w jej życiu. Nękały ją jakieś absurdalne procesy sądowe, zaczęła mieć problemy z synami, w pracy piętrzyły się problemy. Wielu ludzi wokół niej częstowało ją dużą porcją codziennej agresji. Nie wiedziała skąd to wszystko. Pewnego dnia trafia na spotkanie biznesowe do jednego z pocysterskich klasztorów pod Paryżem, gdzie jej firma wynajmowała część hotelową klasztoru. Spotkany na kolacji mnich zaprosił ją do kaplicy na wieczorną modlitwę. Estera wyśmiała go, ale coś nie pozwalało jej nie pójść. Gdy weszła do kaplicy, ów kapłan podszedł do niej, położył na niej ręce i powiedział: „Pan cię wzywa do wolności, jeszcze wiele dla Niego zrobisz”. Estera nie wierzyła temu co się dziej. Ona tak racjonalna kobieta, która wszystko w kwestii wiary i jej zabobonów sobie wyjaśniła nagle jest zaskoczona przez coś takiego. Po powrocie do domu, już nie była tą samą osobą. Zaczęła szukać o co mogło chodzić temu zakonnikowi. Trafia po pewnym czasie na spotkanie grupy modlitewnej w domu swojej koleżanki. Tam poznaje księdza, młodego człowieka, który przeprowadza ją poprzez poszczególne etapy jej duchowego zmagania. Rozstaje się ze swym ukochanym, reguluje swoje stare sprawy, okazuje się też, że jej małżeństwo nie było ważne. Ciągle jednak piętrzą się dziwne problemy, a rany młodości nie chcą się zagoić. Estera trafia na rekolekcje, których celem jest uzdrowienie tego okresu młodzieńczego jej życia. Tam otrzymuje światło, że potrzebuje egzorcyzmów. Przeraziła się, gdy po powrocie z Kanady, gdzie była na owych rekolekcjach, dowiedziała się, że egzorcyzmów potrzebują ludzie zniewoleni przez złego ducha. Rozpoczyna starania o spotkanie z egzorcystą. Zostaje umówiona w paryskiej kurii z kapłanem wyznaczonym do tej funkcji przez Bpa. Gdy ten ją spotyka, oznajmia jej, że szatana nie ma, że to wymysł na potrzeby straszenia dzieci, które są niegrzeczne. Estera nie wierzy własnym uszom. Ten człowiek nie może być kapłanem… a jednak. Udaje się więc do drugiego egzorcysty tej diecezji. Wchodząc na umówione spotkanie zobaczyła człowieka ubranego w garnitur i krawat pod szyją. Ten oznajmił jej, że nie może być opętana, gdyż jest piękna, młoda i bogata. Estera wybiegła przerażona, postanowiła, że już nigdy nie spróbuje kolejnej wizyty. Jednak jej wspomniany już znajomy ksiądz przekonuje ją, że szatan naprawdę istnieje i że musi być wierna temu światłu z rekolekcji. Otrzymuje od swojej znajomej adres włoskiego egzorcysty z Rzymu. Udaje się tam pierwszym samolotem. Gdy przyszła na miejsce, pod wskazany adres zobaczyła jednorodzinny dom z uchylonymi drzwiami garażowymi. Otwierając te drzwi zobaczyła wewnątrz kaplicę, z wystawionym Najświętszym Sakramentem. Idą tutaj Estera modliła się o wierzącego księdza słowami, „Panie daj mi kapłana, który karmi się słowem Bożym i Eucharystią”. Gdy weszła do środka ogarnęło ją przerażenie. Kapłan, który wstał z klęczek, ni miał połowy twarzy, Chorował on bowiem na nowotwór i choroba zniszczyła mu twarz. Pełnił on posługę egzorcysty diecezji Rzymskiej. By ją uspokoić kapłan położył na niej ręce i pobłogosławił ją mówiąc: „Czekałem dziecko na ciebie”. Estera położyła się na specjalnie przygotowanym miejscu. Otoczyli ją ludzie, którzy zaczęli się modlić, a sam kapłan wymawiał w myślach formułę tzw. egzorcyzmu próbnego. W tym momencie w Esterze powstał wielki wulkan przekleństw pod adresem tego kapłana. Broniła się przed ich wypowiedzeniem gdyż pokochała tego kapłana od razu, ale nie potrafiła. Szatan obrzucił przekleństwami kapłąna. A ten wypowiedział do Estery nast. słowa: „Dziecko, jak można cię było tak zostawić na tyle lat.” Kilka miesięcy Estera latała do Rzymu by poddać się modlitwie egzorcyzmu. Gdy już brakowało jej pieniędzy, ów kapłan zaproponował jej wizyty u jego znajomego księdza egzorcysty we Francji. Estera spędziła jeszcze pół roku u owego francuskiego egzorcysty, sędziwego już księdza, aż została całkowicie uwolniona. Na ostatnich stronach książki nasza bohaterka pisze cudowny list do ukochanego. Gdy się go czyta, ma się wrażenie, że Estera znalazła jakąś wielką miłość, jakiegoś księcia z bajki. A tym czasem kończy ona swój „list” słowami „uwiodłeś mnie Chryste, a ja pozwoliłam ci się uwieść.”i dodaje, że już nigdy nie pozwoli im się rozstać.

Mój Tabor...
    Estera znalazła swój Tabor, Esterze objawił się Bóg. Ta historia może wydarzyć się także w Twoim życiu, może być udziałem twoich bliskich i znajomych. U Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych. Wcześniej czy później każdy z nas stanie przed wyborem, albo pójdziesz z Jezusem na górę przemienienia albo zatracisz siebie.
Stańmy więc z mocą do walki przeciwko wszystkiemu co nie pozwala nam na wejście na górę przemienienia. Udajmy się tam z radością, choć trudno czasem, choć marsz pod górę sprawia ból i niesie konieczność wyrzeczeń, byśmy mogli wejść na górę Tabor i zapałać pragnieniem postawienia namiotów dla Jezusa i proroków naszych czasów. Amen.

Z błogosławieństwem +,

Zobacz również:

ks. Michał Olszewski SCJ

www.slowopana.com

 


Przeżyj wyjątkowo Wielki Post! Kliknij i dołącz do 3000 osób uczestniczących w rekolekcjach na www.slowopana.com!

Komentarze (1)

Mhin
2012-03-04 00:33:11
0 0
Uff
Czytając cały tekst nabrałem obaw iż Top zaczął do nas tak przemawiać.
Na szczęście przeczytałem do końca
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Tabor – czyli góra szans na przemienienie!"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]