17°   dziś 22°   jutro
Piątek, 29 marca Wiktoryn, Wiktoryna, Helmut, Eustachy, Zenon

Życie folklorem na sto procent

Opublikowano 24.06.2016 11:06:18 Zaktualizowano 04.09.2018 18:48:16
0 2902

Monika Florek zapuściła korzenie w Łomnicy i nic jej już stamtąd nie wyrwie. Pokochała folklor górali nadpopradzkich i w archiwach muzeum odkrywa jego dawne brzmienia. Owocem tej pasji jest powstający właśnie śpiewnik. Ale także hodowla czarnych owiec czy zbliżająca się wielkimi krokami impreza pasterska na Obidzy.

- Skąd się wzięła muzyka w Pani życiu?

- Ona była od zawsze, bo u nas w domu się śpiewało. Podam przykład. Mój ojciec chrzestny pracując przy budowie domu z moim tatą mówił: Ty rób, a ja będę ci śpiewał (śmiech). A potem babcia kupiła mi pianino i tak było rzeczywiście w moim przypadku - babcia za mnie sprzątała, a ja wtedy grałam.

- Jak wyglądała droga od pianina do skrzypiec?

- Za skrzypce wzięłam się już jako dorosła osoba. Kiedy studiowałam, mój kolega Marcin Pokusa z akademika, dziś znany jako frontman kapeli Siewcy Lednicy, przyniósł mi skrzypce, na których nie grał.

- Kiedy okazało się, że to muzyka regionalna jest Pani żywiołem?

- To było jedenaście lat temu, kiedy przeprowadziłam się do Łomnicy. Poszłam wtedy na próbę do zespołu Dolina Popradu i to była masakra. Ledwo to przeżyłam, ale potem było już coraz lepiej. Po dwóch latach znalazłam w Łomnicy chętnych do założenia kapeli i wtedy zaczęło się życie folklorem na sto procent. Teraz zawsze jak coś robię, to ma to związek z folklorem, muzyką ludową albo kulturą ludową. Tak jak to było kiedyś… muzyka nie była oderwana od codzienności, tylko jej towarzyszyła. Tak też jest u mnie: hodowla owiec czy zajęcia gospodarskie splatają się z muzyką.

- Łomnica nie jest Pani rodzinną miejscowością..

- Pochodzę z Sądecczyzny, ale nie z Łomnicy. Mieszkałam w różnych miejscach. Łomnica to już ósme, ale nie zamierzam się stąd wyprowadzać, bo tutaj zapuściłam korzenie.

- Kiedy zaczęła Pani tropić w archiwach zapomniane nuty i słowa dawnych pieśni regionalnych?

- Przez lata byliśmy przekonani, że o muzyce Piwnicznej nikt nie pisał. Spiritus movens mojej pasji była pani Maria Załuska Brylak, emerytowana kustosz Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Podczas studium folklorystycznego namówiła mnie, żeby pojechać i sprawdzić, czy w muzeum w Krakowie nie kryją się jakieś dokumenty. Kolejną osobą, która mnie do tego skłoniła, był Andrzej Talar, który wspomniał mi, że natknął się na nuty z Piwnicznej. Wybrałam się więc do muzeum i to, co zobaczyłam mnie olśniło! Po pierwsze dlatego, że tego jest tak dużo i jest takie stare, bo aż z 1909 i 1910 roku. Kiedy przyniosłam nuty do domu i zaczęłam grać, olśniło mnie z kolei to, że te utwory są tak archaiczne w swoim formie. Większość wskazuje na spiskie korzenie kulturowe.

- Ktoś z okolic Piwnicznej, Łomnicy pamięta jeszcze te utwory?

- Najstarsi mieszkańcy sami z siebie nie śpiewali tych piosenek, gdy odwiedzałam ich z dyktafonem. Jednak gdy zaczęłam im śpiewać, to coś się w nich odblokowało i zaczęli sobie je przypominać. Z resztą po odkryciu materiałów ten folklor nie został schowany pod pierzynę. Gra go zespół Dolina Popradu i dwa zespoły, które prowadzę. Z kapelą Piyrogi Łomnicońskie nagraliśmy płytę „Cysto góralsko muzyka”. Nosi ona ten tytuł, bo czerpaliśmy go z archaicznych utworów, których cecha charakterystyczna objawia się w skalach modalnych. Dlatego ta muzyka zupełnie inaczej brzmi.

- Kolejnym wyzwaniem jest śpiewnik…

- Znajdą się w nim wszystkie materiały, które udało mi się zgromadzić. Nie tylko te przywiezione z muzeum w Krakowie, bo mam też wiele piosenek pozbieranych od mieszkańców i odnalezionych w starych książkach. Jest to około 350 melodii. W tej chwili jestem na etapie przepisywania nut, które zarejestrowałam swoim dyktafonem. Ta publikacja to nie będą same piosenki wydrukowane bez komentarza. Chcę, żeby była początkiem monografii. Być może, ktoś na tej podstawie zacznie pisać pracę naukową? Śpiewnik jest jednak przede wszystkim dla zwykłych ludzi, a to dlatego, że dziś mamy tendencję, żeby grać „cudze”. Liczę, że ta muzyka zebrana w jednym miejscu pokaże, jak bardzo jest bogaty ten region.

***

Najbliższe wydarzenie, podczas którego zabrzmi prawdziwa góralska muzyka, to Święto Karpat na terenie Obidzy w gminie Piwniczna-Zdrój, które odbędzie się 25 i 26 czerwca. Pierwszego dnia o 15.30 zapłonie pasterska watra. Potem zaplanowano konkurs gry na instrumentach pasterskich „Wałasi, ojce nasi”. Następnie przyjdzie czas na gawędy o zwyczajach świętojańskich i koncerty. Drugi dzień imprezy będzie należał do rękodzielników i artystów ludowych, którzy urządzą specjalne konkursy. Będzie też można zobaczyć wystawę na cześć niedawno zmarłego regionalisty Edwarda Gruceli. Temu wszystkiemu będzie towarzyszyć granie, które jak zapewniają organizatorzy, zamilknie dopiero gdy muzykom braknie sił.

Czytaj w Dobrym Tygodniku Sądeckim: https://issuu.com/dobrytygodnik/docs/25_2016

Rozmawiała Krystyna Pasek

Fot. Z arch. M. Florek

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Życie folklorem na sto procent"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]