9°   dziś 12°   jutro
Czwartek, 25 kwietnia Marek, Jarosław

José Cura: W Nowym Sączu przechodzę muzyczny lifting

Opublikowano 09.05.2015 15:08:28 Zaktualizowano 05.09.2018 07:28:34

- To byłoby nieroztropne całe swoje życie spędzić tylko w pięciu wielkich miastach, zapominając o tym, że reszta świata może być bardzo fascynująca. Niesłuszne jest myślenie, że małe miejsca nie mogą wygenerować wielkich rzeczy – mówił dziś na konferencji prasowej José Cura, wyjaśniając, dlaczego zgodził się na koncert w Nowym Sączu.

Dziś o godz. 19 światowej sławy dyrygent, śpiewak poprowadzi Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej, Chór Polskiego Radia oraz Górecki Chamber Choir w kościele pw. Krzyża Świętego w parafii św. Heleny w Nowym Sączu, inaugurując tym samym XVIII Festiwal i Konkurs Sztuki Wokalnej im. Ady Sari.
- Koncert w Nowym Sączu - to dla Pana wyzwanie?
- Nie wyzwanie, ale przyjemność i szansa. To nie wy macie szansę, że ja tu jestem, to ja mam szansę. Dla mnie niesamowitym doświadczeniem jest stać przed grupą ludzi młodych , ale jednocześnie tak dojrzałych w muzyce. Myślę, że pewien problem tkwi w nazwie orkiestry. Słowo „akademia” powinno być usunięte, ponieważ ono daje słuchaczom przekonanie, że mamy do czynienia z grupą studentów, a to nieprawda. To grupa superprofesjonalnych muzyków. Myślę, że Orkiestra Beethovenowska brzmiałoby wystarczająco dobrze. Mam wrażenie, że dzisiejszy koncert będzie przede wszystkim doświadczeniem... ludzkim. To marzenie dla takiego idealisty jak ja – pracować z ludźmi, którzy patrzą na ciebie ze światłem w oczach a nie rutyną. To samo dotyczy chórów i moich dziś solistek – Urszuli (Urška Arlič Gololičič przyp. red.), bo jest młoda pod względem wieku i swojej kariery, oraz Gosi (Małgorzata Walewska), bo jak ja jest młoda umysłem i sercem. To właśnie dzisiaj usłyszycie. Doradzam więc wszystkim, którzy oczekują po dzisiejszym koncercie „starych” doświadczeń, pozostać w domu... Świat należy do młodych. My dojrzali już zrobiliśmy wystarczająco dużo szkód.
- To będzie dawka świeżości?
- Zdecydowanie.
- Także dla Pana?
- Głównie dla mnie. Jestem pod tym względem egoistyczny. Uwielbiam pracować z młodymi ludźmi, bo mogę wyssać z nich energię i się nią okładać. To działa jak lifting. Taki muzyczny lifting. Kiedy kończę próby jestem całkowicie wykończony, ale 10 lat młodszy.
- Co znajduje Pan dla siebie jako dyrygent, czego nie może znaleźć jako śpiewak?
- Tak naprawdę chodzi o tę samą rzecz. Kiedy śpiewam, staram się zarazić każdego wokół siebie swoja energię. To może zadziałać albo i nie. Ale kiedy dyryguję, dla mnie totalnie nie jest do zaakceptowania, żeby ludzie, z którymi pracuję, nie przejęli tej energii.
- Totalna siła?
- Nie, raczej totalna misja. Kiedy współpracuję z zespołem od razu wiem, czy jest w nim swoista energia, której szukam. Jeżeli jej nie ma, to próbuję ją odzyskać w kochający sposób. Ale jeśli pomimo kilku prób jakaś osoba nie czuje tej energii, to proszę ją o opuszczenie zespołu. Obowiązkiem lidera grupy jest uciąć to, co złego dzieje się w grupie, zanim będzie to miało poważniejsze konsekwencje. Tego nienawidzę w byciu dyrygentem – to, że muszę komuś powiedzieć, iż ma opuścić grupę, postrzegam jako swoistą przemoc. Dla mnie to bardzo bolesne. Na szczęście w mojej 30-letniej karierze zdarzyło się to dwa albo trzy razy.
Not. (GAJA)

Zobacz również:

Komentarze (0)

Nie dodano jeszcze komentarzy pod tym artykułem - bądź pierwszy
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"José Cura: W Nowym Sączu przechodzę muzyczny lifting"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]